Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
2 Niedziela Zwykła - 19 stycznia
19-01-2025 13:58 • Ks. Stanisław Rząsa

Dzisiejsza Ewangelii mówi nam o pierwszym znaku Jezusa - o cudzie w Kanie Galilejskiej. Próbując zrozumieć znaczenie tego fragmentu z Ewangelii św. Jana skupiamy się na jego zewnętrznym znaczeniu. Jednak Matczyna obecność w historii Jezusa i Kościoła, moc Boga manifestująca się w uczynieniu czegoś, co po ludzku jest niemożliwe, zapowiedź przyszłych wydarzeń i cudów to jednak za mało. Gdyż pierwszy znak Jezusa uczyniony w Kanie Galilejskiej zawiera w sobie istotę religii, którą przynosi Chrystus. Stągwie kamienne napełnione wodą do obmywania, symbolizują słabość. Tę właśnie, skażoną wodę, Jezus przemienia w wino, czyli nadaje jej nową jakość i swoją Boską mocą uświęca.

Zapraszamy na Mszę Świętą w czasie której doświadczamy jeszcze większego cudu, przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Pana Jezusa!

Dzisiejsza Ewangelia przenosi nas do Kany Galilejskiej, gdzie odbywa się przyjęcie weselne. Wśród zaproszonych gości, obok bliskich nowożeńców, znajdują się Maryja, Jezus i apostołowie. Wydarzenie w Kanie Galilejskiej nabiera symbolicznego znaczenia. Cudowne przemienienie wody w wino staje się początkiem publicznej działalności Jezusa i zapowiedzią tego, co wydarzy się w Wieczerniku na dzień przed Jego męką.

Wspominając nauczanie dwóch wielkich naszych rodaków – św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego – dostrzegamy, że wydarzenie z Kany Galilejskiej porównywali oni do sytuacji w Polsce. My również możemy pójść tym tropem i odczytać to wydarzenie jako symbol naszego życia.

Postawmy sobie pytanie: jak wyglądałoby przyjęcie w Kanie Galilejskiej, gdyby nie było na nim Jezusa? A jak może wyglądać Polska i nasze życie, jeśli zabraknie w nich Jezusa?

Zapewne byłoby to wydarzenie smutne. Brak wina oznaczałby katastrofę. W tamtych czasach nie było całodobowych sklepów, a być może rodziny nowożeńców nie miały już pieniędzy na dokupienie trunku. Taka sytuacja byłaby powodem wstydu dla rodzin nowożeńców i niesmaku dla zaproszonych gości.

W historii różnie przedstawiano obraz przyjęcia weselnego, na którym brakowało Jezusa – czasem w sposób łagodny, a czasem z użyciem mocnych obrazów.

Przykładem może być film Wesele (2004 r.) w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Niby wszystko odbywa się normalnie – ksiądz błogosławi w kościele, a na przyjęciu wina nie brakuje. Jednak reżyser pokazuje gości weselnych jako ludzi zdegenerowanych, cwaniaków życiowych, żyjących bez wartości, karmiących się ludzką krzywdą i prowadzących szemrane interesy. Smarzowski w ten sposób chciał pokazać Polskę i Polaków. Choć obraz ten jest mocno przerysowany, stanowi przestrogę, jak może wyglądać Polska i nasze życie, gdy zabraknie Jezusa na co dzień.

Wiemy, jak wygląda przyjęcie, gdy Jezus jest obecny. Nowożeńcy nie obawiają się Jego obecności, choć być może tłumaczą ją niektórym bliskim. Nie oczekują cudu przemiany wody w wino, ale są przekonani, że Jezus pomnoży ich radość. Jezus sam zachęcał do radości – w Kazaniu na Górze mówił: „Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (Mt 5, 11). W Wieczerniku modlił się: „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 11).

Jezus nie potępia radości płynącej z życia. Zachęca, byśmy żyli pełnią życia, korzystając z dóbr tego świata. Przestrzega jednak, by ziemska radość nie przesłoniła tej prawdziwej, do której zmierzamy – a którą jest On sam.

Niestety, dziś wiele osób boi się Jezusa. Nie zapraszają Go do swojego życia, ulegając błędnemu przekonaniu, że Jezus ogranicza wolność i radość życia, zamykając człowieka w sztywnych ramach. To złudne myślenie proponują wielcy tego świata, a wielu ludzi za nim podąża.

Co oznacza zaprosić Jezusa do swojego życia? To znaczy poznać Go, zaufać Mu, słuchać Jego słów i starać się naśladować Jego postępowanie. Otwierając przed Nim serce, można doświadczyć, kim On naprawdę jest – naszą Drogą, Prawdą i Życiem. Jezus pragnie być obecny zarówno w naszych radościach, jak i trudnościach. Szczególnie pochyla się nad tymi, którzy błądzą, upadają, zmagają się z rozpaczą lub znajdują się na dnie moralnym. Wielcy tego świata nie podadzą pomocnej dłoni, ale Jezus nigdy nie rezygnuje z człowieka.

Przykładem tego może być historia Stanisławy Celińskiej, znanej aktorki i piosenkarki. W wywiadach opowiada o utracie sensu życia i radości. Na początku swojej kariery, naznaczonej sukcesami, zaczęła zapominać o wartościach wyniesionych z domu rodzinnego. Zamykając serce na Jezusa, w trudnych chwilach sięgnęła po alkohol, który z czasem ją zniewolił. W chwili opamiętania zatęskniła za wolnością i odkryła, że Jezus wciąż o nią walczy. Gdy na nowo zaprosiła Go do swojego życia, odnalazła pokój w sercu i radość życia. W sercu odkryła Jego miłość. Jezus pomógł wejść na właściwą drogę. Teraz stara się być blisko Niego i dzieli się tym w wywiadach i rozmowach.

Zapamiętajmy przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Miejmy odwagę, jak nowożeńcy z Kany Galilejskiej, zawsze zapraszać Jezusa do swojego życia. On jest najlepszym lekarstwem na nasze trudności. Budowanie lepszego świata, lepszej Polski, zacznijmy od pozwolenia, by Jezus był obecny w naszej codzienności. To On jest Źródłem wszelkiego dobra. Niech Rok Jubileuszowy ośmieli nas, byśmy jeszcze bardziej ukazywali Jezusa jako Nadzieję każdemu człowiekowi.

o. Tomasz Mular CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl