Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
28 Niedziela Zwykła - 13 października
13-10-2024 14:48 • Ks. Stanisław Rząsa

Dziś usłyszymy Ewangelię o młodzieńcu, który przychodzi i pyta Jezusa: „Co mam zrobić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Nam jako ludziom wierzącym również nie są obce te dylematy. Co trzeba zrobić, aby sięgnąć nieba? Święty Paweł pisze, iż „łaską jesteśmy zbawieni” – trzeba tylko uwierzyć i przyjąć ten dar. Ale nie wystarczy bierność. Bo Święty Jakub nam przypomina, iż „wiara bez uczynków jest martwa”. Przyjdźmy na Mszę, by umocnić się w „pójściu za Jezusem”!

Myślę, że jesteśmy bardzo podobni do młodzieńca z dzisiejszej Ewangelii, który przychodzi do Jezusa i pyta: „Co mam zrobić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Każdy z nas pragnie trafić do nieba i osiągnąć życie wieczne. Jak więc to zrobić? Jaką drogę wybrać? W naszych głowach kłębi się mnóstwo pytań i prób odpowiedzi. Nie potrzeba się głowić i zamartwiać szukając odpowiedzi, odpowiedź słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. Są to drogowskazy, którymi mamy się kierować, by osiągnąć niebo.

Młodzieniec szybko odpowiada Jezusowi: „Tego wszystkiego przestrzegam od młodości”. I pewnie w tym momencie my sami zaczynamy robić refleksję nad własnym życiem: Jak to jest z moim przestrzeganiem przykazań? Jak wygląda moje życie? Możliwe, że podobnie jak ów młodzieniec stwierdzimy: „Przestrzegam tego wszystkiego od młodości”. Ale może pojawić się też pytanie: „Czego mi jeszcze brak?”.

I tak jak młodzieniec słyszymy słowa Jezusa: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!”. W tym momencie pojawia się problem – zarówno dla młodzieńca, jak i dla nas. Młodzieniec odszedł zasmucony, bo posiadał wiele majątku. Pewnie trudno było mu się z tym rozstać. Być może był przyzwyczajony do dobrego życia. Ktoś nagle mówi mu: „Rozdaj wszystko”, przecież on może ciężką pracą zdobył ten majątek, a może to była jego ojcowizna. Nie znamy jego dokładnej motywacji, ale z pewnością nie był zadowolony z odpowiedzi Jezusa.

A jak to wygląda w naszym życiu? Czy też nie posiadamy wielu rzeczy, których trudno nam byłoby się wyrzec? Czy nie mamy bogactw materialnych, pieniędzy, do których jesteśmy przywiązani? Często bogactwo zmienia nas na gorsze – „odbija nam woda sodowa”. Pieniądze stają się wyznacznikiem naszych relacji, statutu i pozycji społecznej, a także sposobu, w jaki postrzegamy innych. Ale przecież bogactwo nie definiuje naszego człowieczeństwa czy empatii. Można być biednym, a jednocześnie empatycznym i dobrym dla innych – podobnie jak można być bogatym i nie liczyć się z drugim człowiekiem.

Czy Jezus potępia bogatych lub ich bogactwo? Myślę, że nie potępia samego bogactwa, lecz przywiązanie do niego. Mówi, jak trudno ludziom bogatym wejść do Królestwa Niebieskiego: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Posiadanie dóbr materialnych nie jest złe, jeśli służą one dobrym celom. Można być zamożnym i dzielić się swoim majątkiem, zamiast gromadzić go wyłącznie dla siebie. Bogactwo może służyć dobrym celom – wszystko zależy od człowieka i jego decyzji. Jednak zbyt często bogactwo nas ogranicza, sprawia, że stajemy się obojętni, zamknięci, podejrzliwi.

Ilustruje to opowieść o szewcu.

Żył sobie szewc. Nie był ani bogaty, ani biedny. Żył szczęśliwie, każdy go szanował. Przez cały dzień śpiewał przy pracy. Ludzie znosili do niego buty, bo dobrze je naprawiał. Dzieci zatrzymywały się przed okienkiem jego warsztatu, gdyż zawsze chętnie z nimi rozmawiał.

Obok szewca mieszkał bardzo bogaty człowiek. Miał wspaniały dom i wielki ogród. Wszystko było otoczone wysokim murem, na bramce do jego posiadłości widniało ostrzeżenie: „Uwaga, złe psy!” Nikt nie znał tego człowieka, bo rzadko wychodził ze swego domu. Pewnego dnia ten bogaty człowiek zaprosił do siebie szewca.

– Jesteśmy od lat sąsiadami. Powinniśmy się wreszcie poznać. Chcę panu ofiarować skromny prezent! – mówił bogaty i dał szewcowi pięknie zawiniętą paczuszkę. Szewc otworzył prezent w domu i oczom nie wierzy – pełny woreczek złotych monet. Nigdy w swoim życiu nie widział naraz tylu pieniędzy! Wszystko należy do niego. Szybko zamknął okienko warsztatu, aby nikt tego nie zobaczył. Na drzwiach umieścił, że źle się czuje i nikogo dzisiaj nie przyjmie.

Patrzył na swoje złote pieniążki. Był teraz bogaty. Ile tego jest? Zabrał się do liczenia. Dotykał każdy pieniążek. Nagle ręka mu zadrżała, bo pomyślał sobie, że ktoś może go okraść.

Zakopię wszystko pod jabłonią. Nie! Schowam wszystko w poduszce. Nie! Ukryję woreczek w piwnicy. Nie! Zaniosę do komory. Nie! – nawiedzały go różne pomysły. Był bardzo niespokojny i tej nocy nie zmrużył oka.

Ludzie myśleli, że jest chory, bo zakład był zamknięty. Dzieci były smutne, bo nikt nie śpiewał. Po kilku dniach szewc nie wytrzymał nerwowo. Pobiegł do bogatego człowieka i powiedział: – Oto pańskie pieniądze! Nie chcę ich! Niech tylko wróci spokój do mnie!

Historia ta uczy nas, że nie samo bogactwo jest problemem, ale to, jak się do niego odnosimy. Wolność od nadmiernego przywiązania do dóbr materialnych pozwala nam zachować otwartość, uczynność i radość życia. Szewc miał swoje bogactwo – uśmiech, śpiew i solidnie naprawiane buty, którymi dzielił się z innymi. Gdy otrzymał pieniądze, zamknął się w sobie, stał się podejrzliwy. Ale w porę zrozumiał, co pieniądze mogą zrobić z życiem człowieka. W porę zrozumiał, że to nie pieniądze powinny kierować jego życiem. Dlatego oddał bogatemu człowiekowi jego pieniądze. Każdy z nas ma coś, czym może się podzielić – bogactwo nie musi być materialne. Warto jednak pamiętać, by nie pozwolić, aby dobrobyt przysłonił nam najważniejszy cel naszego życia – drogę do nieba. Amen.

o. Wojciech Wilgowicz CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl