Dziś usłyszymy w Ewangelii, że słuchacze słów Jezusa stwierdzili, że jego mowa jest trudna i odeszli. Tak najłatwiej jest powiedzieć. Wzruszyć ramionami, wybrać łatwiejsze i pozornie, prostsze rozwiązanie. No dobrze, ale co dalej? Całą katecheza eucharystyczna z Kafarnaum jest jedną wielką prośbą: zaufajcie Mi! Uwierzcie! Dziś za św. Piotrem wołajmy: „Panie do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”, Nawe jeśli ta mowa jest trudna i tak wielu ludzi odchodzi.
Pewnie nieraz słyszeliśmy slogan: „Życie to sztuka wyboru”. Z własnego doświadczenia przekonujemy się o prawdziwości tego zdania. Ileż razy żałowaliśmy źle podjętych decyzji. Czasem były to decyzje, które miały kolosalne dla nas znaczenie. Istotnie, człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga, obdarzony został, jako jedyne ze stworzeń, darem wolnej woli, czyli wolnością wybierania, decydowania o sobie. Bóg nie chciał uczynić nas niewolnikami, marionetkami, które posłusznie wykonują Jego polecenia, ale pozwolił, aby człowiek, któremu objawiona zostaje miłość, był zdolny na tę miłość w sposób wolny, samodzielnie odpowiedzieć. W tym kryło się także ryzyko, że człowiek może tę miłość odrzucić. Człowiek może, jest zdolny dokonać wyboru przeciw Bogu i przeciw sobie samemu. Jest to wybór tragiczny, ale Bóg, który nie chce uszczęśliwiać nikogo wbrew jego woli, gotów jest ten wybór uszanować. Nigdy nie zrezygnuje z człowieka, będzie podejmować kolejne próby odzyskania go, ale ostatecznie pozostawi człowiekowi prawo decyzji o swoim losie.
Jeden z naukowców twierdzi, że żyjemy obecnie w cywilizacji nadmiaru wyboru:
– To może być przerażające, jednak okazuje się, że główną umiejętnością, którą powinniśmy w życiu nabyć, jest selekcja. Mnogość ubrań na sklepowych półkach, liczba ofert wakacyjnych w biurach podróży, setki kinowych premier czy choćby dziesiątki rodzajów chleba w piekarni.
To wszystko sprawia, że nasze życie staje się pasmem wyborów, których dokonywać musimy każdego dnia. Okazuje się, że możliwość wyboru nie zawsze nas uszczęśliwia, czasem wręcz sprawia, że nasze życie staje się trudniejsze. Dlatego według eksperta, choć, gdy patrzymy wstecz, nasze życie wydaje się być jedną linią, prawda jest taka, że po drodze było w nim mnóstwo skrzyżowań i od tego, jakie decyzje wówczas podjęliśmy, zależy, w którym miejscu w życiu znajdujemy się dzisiaj.
Niektórzy współcześni autorzy uważają nawet, że nie istnieje obecnie coś takiego, jak nasz osobisty świadomy wybór, bo każda decyzja jest do tego stopnia uwarunkowana czynnikami zewnętrznymi i kulturowymi, które nawet nieświadomie ograniczają naszą zdolność rozeznawania i wprost determinują naszą wolną wolę, będącą nieustannie pod wpływem kontrolującego każdą sferę życia systemu. To prawda, że niełatwo jest uniknąć różnych czynników wpływających na nasze decyzje, ale ostatecznie, przynajmniej w najważniejszych sprawach, decydujących o celu naszego życia, niewątpliwie wyboru dokonuje każdy z nas osobiście.
Dzisiejsze słowo Boże mówi także o dokonywaniu wyboru. Nawet więcej, wzywa nas do dokonania wyboru: Rozstrzygnijcie dziś, komu chcecie służyć (Joz 24, 15), Czy i wy chcecie odejść? (J 6, 67). Zwróćmy uwagę, że w tej decyzji nie chodzi o wybór jednej spośród równorzędnych wartości. Życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo nie są przecież równoważne. Zestawienie ze sobą jedynego Boga i mitycznych bóstw jest niczym porównanie pełni z pustką, prawdy z kłamstwem, konkretu z utopią. Pójście za Jezusem to droga wiodąca ku życiu i szczęściu. Odejście to pogrążenie się w bezsensie i powolne obumieranie. Jak to jest, że niektórzy ludzie jednak wolą wybierać tę drugą drogę? Przecież nie czynią w ten sposób krzywdy ani Panu Bogu, ani Kościołowi, ani księżom, ani innym wierzącym, ale przede wszystkim sobie. Owszem, sprawiają ból, ale najwięcej tracą na tym wyborze oni sami. Nie miejsce tu na analizowanie przyczyn, które z pewnością są złożone. Wystarczy tylko wspomnieć o skutku. A skutek jest tragiczny i z góry przewidywalny. Tu nie ma wyboru czegoś lepszego, bo życie bez Boga, bez perspektywy zbawienia, bez wartości, bez sensu, bez celu nigdy nie zapewni szczęścia.
Zakończmy fragmentem słynnego przemówienia św. Jana Pawła II wygłoszonego na krakowskich Błoniach 10 czerwca 1979 roku:
Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka?
Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale – pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego „wolno”? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć „nie” temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło.
Kiedyś Chrystus zapytał apostołów (było to po zapowiedzi ustanowienia Eucharystii, gdy różni odsuwali się od Niego): „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6, 67). Pozwólcie, że następca Piotra powtórzy dzisiaj wobec was wszystkich tu zgromadzonych – i wobec całych naszych dziejów i całej współczesności..., że powtórzy dziś słowa Piotra – słowa, które wówczas były jego odpowiedzią na pytanie Chrystusa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 68).
o. Piotr Andrukiewicz CSsR