Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
30 niedziela zwykła - 29 października
29-10-2023 11:46 • Ks. Stanisław Rząsa

Jeśli szukamy społecznych racji bytu chrześcijaństwa, to najpełniejsze uzasadnienie znajduje ono w potrzebie przywrócenia światu podstawowego, pierwszego znaczenia słowa, bez którego traci on swój sens. Brzmi ono: miłość. Chodzi nie o taką „miłość”, która jest braniem we władanie, wzmacniającą egoizm i zamykającą w kręgu własnego, ciasnego „ego”, ale o taką, która zmierza do przekraczania siebie. Ma wpisaną gotowość do tracenia, spalania się, trudu i ofiary – ewangelicznego „umywania nóg”. Dlatego dzisiaj słyszymy słowa Jezusa: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Prawdziwa miłość jest najwyższym wyrazem wolności i wymaga zaangażowania zarówno rozumu jak i serca człowieka. Takiej miłości uczymy się na niedzielnej Mszy Świętej. Zapraszamy!

Faryzeusze znani byli z tego, że rygorystycznie przestrzegali wszystkich nakazów prawa. Co więcej, szczycili się, że je wypełniali lepiej niż inni. To było także podstawą tego, że uważali się za lepszych od innych. Może nas zatem zastanawiać, dlaczego w dzisiejszej Ewangelii faryzeusz, który był znawcą Prawa, zadaje Jezusowi pytanie o najważniejsze przykazanie. Czyżby nie wiedział, jakie ono jest?

Jezus daje mu bardzo prostą odpowiedź. Sprowadza wszystkie nakazy prawa do dwóch – miłości Boga i bliźniego. Jego odpowiedź nie oznacza, że znosi On pozostałe nakazy. Wielu ludzi wierzących w Boga gubiło się w gąszczu przepisów, a przez to zatracało to, co jest najważniejsze. Jezus wskazuje na to, co jest istotą wiary. Ukazuje nam Ewangelię jako naukę, która obejmuje całość rzeczywistości: duszę i ciało, Boga i człowieka.

W historii możemy bowiem spotkać religie, które nauczają, że w imię wiary w Boga można czynić krzywdę drugiemu człowiekowi, a nawet go zabić. Są także religie czy filozofie do tego stopnia uduchowione, że wymiar cielesny, ludzki uważają za coś gorszego. W Kościele była kiedyś herezja gnostycyzmu. Gnostycy utożsamiali świat materii ze złem, świat ducha z dobrem. Zbawienie było, według nich, przeznaczone dla wybrańców, dla dusz bezgrzesznych i czystych. Uważali, że dzięki wiedzy, którą posiedli, są kimś lepszym od innych, „nieoświeconych”. Najsłynniejszym gnostyckim systemem religijnym był manicheizm. Gmina manichejska podzielona była na dwie grupy: elity „wybranych” – „doskonałych” oraz większą grupę „słuchaczy”. Nie takie jest nauczanie Jezusa w Ewangelii. Nie takie jest nauczanie Kościoła.

W adhortacji na temat świętości Gaudete et exsultate (O powołaniu do świętości w świecie współczesnym) papież Franciszek przestrzega przed współczesną formą herezji gnostycyzmu. Polega ona na tym, że człowiek zatrzymuje się na gromadzeniu informacji, wiedzy, ale bez serca, które potrafi kochać. Papież określa to jako „umysł bez Boga i bez ciała” (nr 37). Aby to wyjaśnić podaje przykład św. Franciszka z Asyżu. Gdy święty Franciszek zobaczył, że niektórzy z jego uczniów nauczali doktryny, chciał uniknąć pokusy gnostycyzmu. Zatem tak napisał do św. Antoniego z Padwy: „Uważam to za dobre, że wykładasz świętą teologię braciom, byle byś tylko podczas tego studium nie gasił ducha modlitwy i pobożności” (nr 46).

Na pewnych warsztatach prowadzonych przez chrześcijańskiego psychologa było do zrobienia ćwiczenie: narysować symbolicznie siebie samego.

Pewien młody mężczyzna narysował kontury człowieka w dwóch kolorach. Głowa była czerwona, a pozostała część ciała niebieska. Wytłumaczył to potem, że jest pełen idei, myśli, wszystko w sumie wie, co ma robić, ale jego serce jest zimne i lodowate. Dlatego narysował głowę w kolorze czerwonym, a pozostałą część ciała w kolorze niebieskim. Nie wie, jak zrobić, aby połączyć ten żar w umyśle, aby serce mogło być takie samo, czyli rozpalone pasją i miłością. Nie wiedział, w jaki sposób mógłby zacząć żyć pełnią życia.

Jakże ważne jest to, abyśmy w relacji do Boga nie podchodzili wyłącznie z punktu widzenia czysto racjonalnego, z poziomu rozumu, który chce Go zamknąć w ramach naszej, często ograniczonej wiedzy. To samo dotyczy relacji do drugiego człowieka.

Jezus w dzisiejszej Ewangelii chce nam przypomnieć, że tym, co jest najważniejsze w naszym życiu, jest miłość. Jest to stan, który wymyka się spod naszej kontroli, ponieważ jest to relacja, więź z drugim człowiekiem i z Bogiem, to styl życia. Św. Paweł, nawrócony faryzeusz, w jednym ze swoich listów pisze, że to, co tylko się w życiu liczy, to wiara, która działa przez miłość (Ga 5, 6). Na innym miejscu podkreśla on, że miłość bliźniego jest wypełnieniem Prawa (por. Rz 13, 8.10); pisze nawet, że jest to doskonałe wypełnienie prawa.

Papież Franciszek w adhortacji na temat powołania do świętości (Gaudete et exsultate, nr 61) tak komentuje dzisiejszy tekst Ewangelii:

„W gęstej dżungli przykazań i przepisów, Jezus tworzy wyłom, który pozwala rozróżnić dwa oblicza, ojca i brata. Nie przekazuje nam dwóch dodatkowych formuł ani dwóch przykazań. Przekazuje nam dwa oblicza, a raczej jedno, oblicze Boga, które odzwierciedla się w wielu innych. Bowiem w każdym bracie, szczególnie w najmniejszym, słabym, bezbronnym i potrzebującym, obecny jest obraz Boga. Rzeczywiście, na końcu czasów, z odpadków tego kruchego człowieczeństwa, Pan ulepi swoje ostatnie dzieło sztuki. «Co pozostaje, co jest wartością w życiu, jakie bogactwa nie zanikną? Z pewnością dwa: Pan i bliźni. Te dwa bogactwa nie zanikną!»”.

Warto dzisiaj zadać sobie pytanie, w jakim obszarze potrzebuję wzrostu, pracy osobistej, aby poprawić relację do Boga i do bliźniego.

o. Paweł Drobot CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl