Dziś jesteśmy wychowywani w przekonaniu, że nie ma rzeczy niemożliwych: wystarczy być przebojowym, asertywnym, mieć jasno określony cel, wpływowych kumpli, asekurację prawną, rozwiązania na różne warianty sytuacyjne i będzie OK. Ale życie zaskakuje. Fala pojawia się, nie wiadomo skąd. I zatapia wszystko, co do tej pory było ważne. Jezus wyciągnie cię z największej głębi, pod jednym wszakże warunkiem: jeśli zechcesz. Jeśli staniesz przed Nim ze swoją bezradnością i niemocą, On Cię uratuje.
W takim duchu i z taką wiarą przeżywajmy niedzielną Eucharystię.
Kto z nas odczuwał lęk czy przerażnie w swoim życiu? Kto doświadczał trwogi? To takie normalne. Wielu ludzi przecież boi się ciemności, inni boją się burzy z piorunami. Przeżycie bojaźni, strachu nie jest czymś przyjemnym. Kiedy strach przeminie, można odetchnąć i powiedzieć: to już mam za sobą.
W dzisiejszej Ewangelii dwukrotnie jest mowa o bojaźni i lęku. Jest to okazja, którą Jezus wykorzystuje, by poprzez cudowne wydarzenie dać lekcję apostołom i kształtować ich odwagę. Wie przecież, że tej cnoty potrzebować będą w dalszej drodze za Nim. Aby nauczyć się odwagi, człowiek powinien znaleźć się w trudnej sytuacji i będąc w niej musi zdobyć się na przezwyciężenie lęku. Odwaga polega bowiem na tym, że człowiek potrafi opanować swój lęk, potrafi działać mimo lęku.
Piotr i inni uczniowie są przestraszeni w łodzi na jeziorze, gdy wydaje im się, że to jakaś zjawa pojawia się i kroczy po wodzie. Nie rozpoznają Jezusa. Mimo początkowego lęku i obaw Piotr uwierzył i chciał spotkania z Panem, ale ciągle jeszcze tylko częściowo. Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! (Mt 14, 28). Wtedy usłyszał odpowiedź Jezusa: Przyjdź (Mt 14, 29). Piotr opuszcza więc łódź i krocząc po wodzie zbliża się do Jezusa, do swojego Mistrza. To jest kluczowy moment tej Ewangelii, o którym często zapominamy. Piotr nie zważał już na to, że trwała burza i że ciemna noc otaczała go zewsząd. By spotkać Jezusa, trzeba się do Niego zbliżyć, a przynajmniej tego bardzo pragnąć. Jezus nie odmawia prośbie Piotra, bo chce przebywać z człowiekiem i nic nie stanowi dla Niego przeszkody – ani siły natury, ani ludzkie wątpliwości, ani mała wiara. Chrystusowi zależy na miłości i bliskości, zwłaszcza w trudnej sytuacji, kiedy potrzeba odwagi. W taki sposób otwiera dla drugiego swe serce, zaprasza do wspólnoty ze sobą, po prostu mówi: Przyjdź! (Mt 14, 29).
Krocząc po wodzie, Piotr przyszedł do Jezusa. Zaczął zaś tonąć, gdy przestraszył się silnego wiatru i fal. Dopóki był skupiony na Jezusie, na spotkaniu i bliskości z Odkupicielem, to nic nie mogło mu się stać. Ale warto tu podkreślić, że w doświadczeniu lęku Piotr ponownie szuka ratunku u Jezusa. Jego wołanie: Panie, ratuj mnie (Mt 14, 30), jest bardzo wymowne. Jest dowodem jego wiary i ufności wobec Jezusa. Wiara, która na początku była tak silna, że pozwoliła mu kroczyć po falach wzburzonego jeziora, osłabła wobec nawałnicy, ale całkowicie nie znikła.
Chrystus odpowiada na prośbę swego ucznia i wyciągniętą ręką ratuje go. Odnawia też jego wiarę i podkreśla znaczenie tego, co przed chwilą się dokonywało. Spotkanie z Jezusem jest najważniejsze, a do tego potrzeba duchowej bliskości i zaufania, dlatego pomaga Piotrowi przezwyciężyć lęk i dodaje odwagi.
Rozważając to Piotrowe wyjście z łodzi i przyjście do Jezusa, zastanowię się dziś nad moim wychodzeniem w kierunku Chrystusa. Jezus przybliża się również do mnie i zaprasza, abym wyszedł ze swojego schronienia, zbliżył się i podszedł do Niego. Ale i ja w tej drodze napotykam wiele przeszkód, które mogą mnie przestraszyć. Będą to moje lęki, zbyt mała odwaga, zmagania z moimi wadami, burza pokus, nałogów i różnych przeciwności. Mogę się też przestraszyć wysiłku duchowego, systematyczności w modlitwie, a także konsekwencji nawrócenia dla mego życia, jeżeli będzie traktowane na serio. Być może myślę wtedy, że daremny jest mój wysiłek i ulegam pokusie rezygnacji.
Tymczasem warto w takiej sytuacji przypomnieć sobie pełne ufności słowa Piotra: Panie, ratuj mnie (Mt 14, 30) i szukać pomocy u Jezusa. On przecież może pomóc mi przezwyciężyć lęk i strach. Warto pamiętać, że siłę do przezwyciężenia lęku i obawy daje bliskość Jezusa i pamięć o tym, że to On mnie woła, a nawet gdybym się zachwiał, wystraszył i zwątpił – wyciąga swą mocną rękę i przytula. Dystans, który mi został do pokonania, On sam pokonuje. Jezus jest Panem nieba i ziemi, Panem wszystkiego, Panem naszych serc. Gdy usłyszy moje ufne wołanie, poda mi swoją dłoń i uratuje mnie z nawałnicy jak Piotra. Dzięki Jego pomocy i bliskości będę mógł wzmocnić moją wiarę i odwagę. Warto więc w różnych trudnościach i przeciwnościach wyciągnąć rękę ku Chrystusowi i zawołać: Panie, ratuj mnie (Mt 14, 30).
o. Sylwester Cabała CSsR