Dziś rozważamy Ewangelię mówiącą o spotkaniu Jezusa z Samarytanką przy studni. Ta opowieść pełni istotną rolę w odkrywaniu w sobie pragnienia miłości, które staje się fundamentem każdej relacji z Bogiem. Jezus, rozpoczynając dialog z Samarytanką od prośby aby dała mu się napić, "pozwala odkryć jej własne wnętrze, nazwać istniejące relacje, poznać braki", po czym wskazuje na siebie jako Tego, który może je wypełnić i uleczyć zranienia. „Twoje życie będzie takie, jak studnia, z której czerpiesz wodę”. Dlatego stawiamy sobie kilka ważnych pytań: "Kto zaspokaja twoje pragnienia miłości, akceptacji, sensu? Komu poświęcasz swoją uwagę, czas? Kto jest twoim pierwszym edukatorem, autorytetem? Która prawda staje się fundamentem twojego budowania? – Bóg? Jego Słowo? Kościół? A może telewizja, internet, filmy, seriale? Celebryci? Politycy? Facebook? Czy jesteś w stanie rozróżnić, która woda jest czystą krynicą, a która przypomina bardziej ściek niż studnię? Czujesz na ustach, w umyśle i sercu truciznę? A może wszystko się już zamazało, zobojętniało…". Wielki Post to właściwy czas, aby na te pytania udzielić sobie odpowiedzi.
Samarytanka była kobietą z trudnym bagażem doświadczenia. Jezus spotyka ją na etapie poszukiwania życiowej drogi. Żyła ona już z kolejnym, a dokładnie z szóstym mężczyzną. To świadczy, że za wszelką cenę szukała zaspokojenia najgłębszego pragnienia w sercu, aby przynależeć do kogoś, aby kochać kogoś, aby być dla kogoś ważną, aby być przez kogoś kochaną.
Liczba sześć to symbol niepełności, niespełnienia. To także symbol poszukiwania przez człowieka szczęścia na własną rękę, budowania szczęścia według własnego planu. Symbolikę tę podkreśla także godzina spotkania. Jezus spotyka Samarytankę o szóstej godzinie. Jest to godzina południowa, gdy słońce jest najwyżej na niebie i ludzie szukają jakiegoś schronienia, poszukują sposobu, aby ugasić pragnienie, które powoduje upał. Samarytanka nie jest w stanie o własnych siłach odnaleźć tego, czego najbardziej potrzebuje – pokoju, miłości, sensu i celu życia.
Jakże wielu ludzi prowadzi podobny styl życia do tego, jak owa Samarytanka. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Jest to budowanie szczęścia w oparciu wyłącznie o własne siły: relacje, które trwają przez chwilę, czy miłość, która jest oparta na pożądaniu. Picie wody ze studni, które nie dają zaspokojenia głodu prawdy, sensu i celu życia. Jakże często woda z tych studni jest zatruta i zamiast upragnionego zaspokojenia pragnień sprawia, że stają się oni nałogowymi niewolnikami – alkohol, cielesność, pieniądz, władza, zatracenie się w pracy bez opamiętania.
Po spotkaniu z Jezusem w życiu Samarytanki nastąpiła zmiana. Zwróćmy uwagę na dwa aspekty tej zmiany. Samarytanka przestaje szukać wody w studni, do której zwykle chodziła. Znakiem tego jest pozostawienie naczynia. Drugi aspekt to powrót do wioski i odważne świadectwo, że spotkała Jezusa.
Jakie jest przesłanie dzisiejszej Ewangelii dla nas? Stać się chrześcijaninem oznacza narodzić się na nowo. Nowe narodziny to świadoma, osobista decyzja. Samochód nie pojedzie sam, nawet jeżeli ma napełniony bak. Budzik obudzi cię rano, lecz nie sprawi, że wstaniesz. Tak samo wiara sama z siebie nie obudzi się w naszym sercu. Dokonuje się to poprzez podjęcie wolnej i świadomej decyzji, aby przyjąć Boże prawo jako moje i odrzucić styl życia związany z grzechem. To właśnie dokonało się w życiu Samarytanki.
Wielu ludzi, którzy uważają się za katolików, myśli, że istota wiary polega na byciu uprzejmym wobec potrzebujących, na chodzeniu do kościoła, czytaniu Pisma Świętego, byciu sprawiedliwym wobec pracowników, na udzielaniu się w grupach kościelnych. Nie jest to błędne mniemanie. Lecz bycie człowiekiem wierzącym to przede wszystkim miłosna relacja z Bogiem.
Tej relacji brakowało Samarytance, zanim spotkała Jezusa. Dlatego nie widziała ona żadnego problemu w takim stylu życia, które prowadziła. Uważała się przecież za dobrą kobietę. Pragnęła mieć kogoś, kto będzie się troszczył o nią. Wiązała jakoś koniec z końcem w życiu. Uważała, że na tym polega pełnia szczęścia. Do czasu, gdy spotkała Jezusa. Wtedy zrozumiała, że wiara to relacja miłosna nie z kochankiem, ale z Bogiem.
Podobnie jak nie możemy stać się członkiem jakiejś rodziny dzięki hojnym darowiznom, a jedynie przez budowanie więzi miłości z najbliższymi, tak nie możemy stać się chrześcijanami tylko dzięki spełnianiu dobrych uczynków. Dziećmi Bożymi stajemy się poprzez narodziny do chrześcijaństwa w Bożej miłości. Bycie chrześcijaninem to przyjęcie tej miłości.
Dzieci są podobne do swoich rodziców, ponieważ mają udział w ich naturze. Podobnie jest z nami, jeżeli stajemy się częścią Bożej rodziny. Stajemy się podobni do Boga, gdy przyjmujemy Chrystusa do naszego życia, a nasze ciało staje się świątynią Ducha Świętego. Przypomina nam o tym dzisiejsze drugie czytanie: Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego (Rz 5, 5). Tego właśnie doświadczyła Samarytanka dzięki spotkaniu z Jezusem.
o. Paweł Drobot CSsR