Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
16 niedziela zwykła - 17 lipca
17-07-2022 08:22 • Ks. Stanisław Rząsa

Nasze codzienne życie wypełniają różne troski i niepokoje. Wtedy często na arenę naszego życia wkracza Bóg, jak w przypadku Abrahama. Objawia się mu w najbardziej krytycznym dla niego momencie, w najgorętszej porze dnia. Patriarcha jest zmęczony i pogrążony w myślach o niespełnionym ojcostwie. Mimo to przyjmuje w gościnę tajemniczych wędrowców, którzy pozostawiają swój ślad w jego rodzinie. Codzienne troski przepełniały też serce Marty, która gościła w swoim domu Jezusa wraz z Marią i Łazarzem. To spotkanie z przyjaciółmi pokazuje, że każdy człowiek jest powołany, by towarzyszyć Jezusowi w uczcie, obdarowywać Go dobrymi czynami i z miłością kontemplować Jego oblicze.

Z uwagą wsłuchajmy się w to, co ma nam dziś do powiedzenia Bóg w swoim słowie.

Jak najlepiej przyjąć i ugościć Jezusa?

Zazwyczaj jesteśmy gościnni, ale mamy też czasami wiele problemów z gościnnością. Gościnność jest trudną sztuką. Może się trafić gość nieoczekiwany. Bywają goście natrętni. Bywają i przypadkowi. Nieraz nawet boimy się gościa, bo nie mamy do niego zaufania.

Trzeba także umieć być gościem – czy przyjeżdża się do kogoś na kilka dni, czy przychodzi się tylko na godzinę lub dwie. Powinniśmy wiedzieć, kiedy można, a kiedy nie wypada składać wizyt. Nie wolno zapomnieć, że gość powinien być dyskretny, nie narzucać się, nie wtykać nosa w nieswoje sprawy. Gość musi wiedzieć, kiedy wrócić do siebie. Ktoś żartobliwie powiedział: „Z gości dwie radości – jak przyjadą i odjadą, najlepiej by było to blisko siebie”.

Jak zatem najlepiej ugościć drugiego człowieka i jak być gościem? Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszej Ewangelii. Jezus stał się gościem w domu dwóch sióstr Marty i Marii. Jedna z nich, Maria, siadła u nóg Jezusa i przysłuchiwała się Jego mowie (Łk 10, 39). Druga zaś, Marta, uwijała się koło rozmaitych posług (Łk 10, 40).

Marta, pracowita jak mrówka pani domu, współczesna działaczka, aktywistka zabiegana od świtu do nocy. Kobieta mocno stąpająca po ziemi, realistka. Energicznie krząta się wokół gości. Przecież Jezus przyszedł, a „gość w dom to Bóg w dom”. Kto więc pomyśli o smacznym posiłku, jeśli nie ona? Cieszy się, że wszystkim smakuje. A dla kobiety to bardzo ważne.

A Maria? Jest przeciwieństwem siostry. Skoro przyszedł Przyjaciel domu, Nauczyciel, to zajmować się tak banalną sprawą jak stół, kubki, talerze, widelce, całą bieganiną, krzątaniną, byłoby nietaktem wobec wyjątkowego Gościa, zmarnowaną szansą. Zasłuchana w Jezusa zapomina o świecie. Słucha z zapartym tchem wszystkiego, o czym mówi Jezus.

Taka postawa Marii zdenerwowała Martę, która powiedziała: Jezu, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? (Łk 10, 40). Marta zamiast słuchać Jezusa, wygłosiła Jezusowi „kazanie”. Wytknęła Jezusowi obojętność na swój los, oskarżyła swoją siostrę i wydała rozkaz: Powiedz jej, żeby mi pomogła (Łk 10, 40). W ten sposób Marta ujawniła cały swój wewnętrzny nieład serca. Nie da się w życiu wiecznie gonić od rana do nocy na najwyższych obrotach. Kiedyś człowiek pęknie. I wtedy wyjdzie z niego zmęczenie, samotność, poczucie niesprawiedliwego podziału roboty, wściekłość na cały świat. Skąd my to znamy?

A jak zachował się Jezus wobec tych dwóch sióstr? Wobec zabieganej Marty, a zasłuchanej Marii? Jezus zwrócił się do Marty: Marto, Marto! (Łk 10, 41). Jezus dwukrotnie wymówił jej imię. Może po to, aby w końcu je usłyszała, aby zrozumiała, że Bogu na niej zależy. Niekoniecznie na tym, co ona potrafi zdziałać. Jezusowi chodziło o nią samą, o spotkanie, o bycie razem, o miłość.

Jezus powiedział Marcie trudną prawdę. Ale najpierw potwierdził, że widzi i rozumie jej przemęczenie: Troszczysz się i niepokoisz o wiele (Łk 10, 41). Bóg zna i nasze problemy. Widzi, ile mamy na głowie. Bóg dostrzega naszą wściekłość lub bezradność, samotność, poczucie niesprawiedliwości.

Jezus odpowiedział Marcie: Potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę (Łk 10, 42). Tak, ale wybrała tylko cząstkę. Jeśli cząstkę, to nie wszystko. Przecież Jezusowi nie był obojętny wysiłek, zapobiegliwość, troska o chleb, obiad, kolację. To Marta o tym wszystkim pomyślała, włożyła w to swoje serce. Z pewnością Jezus był jej wdzięczny.

Co znaczą zatem dla nas słowa Jezusa, że potrzeba tylko jednego? (Łk 10, 42). To znaczy, że w życiu potrzebujemy uspokojenia, wsłuchania się w Boży głos, uporządkowania życia u stóp Jezusa. Potrzebujemy jednego – Boga! Bez Boga wszelkie nasze działania nie mają większego sensu. Oddalając się od Boga, będziemy gubić siebie. Zbliżając się do Boga, będziemy siebie odnajdywać.

Pewien ksiądz zaprosił parafian na spotkanie duszpastersko-biblijne, aby rozważać Ewangelię. Zaprosił też dyrektora szkoły. Ten wymawiał się brakiem czasu. Zirytowało to księdza:

– Pan przypomina mi umęczonego drwala, który marnuje czas i siły, bo pracuje tępą siekierą. Tłumaczy się przy tym, że nie ma czasu, aby usiąść i naostrzyć ostrze.

Rzeczywiście, chorujemy od trosk, zajęć, biegania i zapracowania. Zbyt wiele jest troski o chleb, a za mało o Boga, o Jego słowo, o modlitwę. Nic przeto dziwnego, że często nasz chleb staje się gorzki.

Słuchajmy zatem Bożego słowa, jak gdybyśmy nie mieli nic innego do roboty i tak pracujmy, jak gdybyśmy mieli jutro umrzeć. To znaczy bądźmy pracowici jak Marta i tak rozmodleni jak Maria. Praca nie zwalnia nas od słuchania słowa Bożego i modlitwy, a modlitwa nie daje nam prawa do zaniedbywania pracy. Człowiek żyjący w stałym kontakcie z Bogiem, troszczący się o przyjaźń z Bogiem staje się najlepszym pracownikiem.

Eucharystia, w której uczestniczymy jest najlepszą szkołą gościnności. Sam Jezus zaprasza nas, abyśmy obficie czerpali mądrość, która płynie ze stołu Bożego słowa i stołu Eucharystii.

 o. Mariusz Więckiewicz CSsR Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie kapelan Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach

 


© 2009 www.parafia.lubartow.pl