Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
13 niedziela zwykła - 26 czerwca
26-06-2022 12:15 • Ks. Stanisław Rząsa

Bóg stawia nas w konkretnym miejscu, wśród konkretnych ludzi, z którymi mamy kroczyć do zbawienia. Klucz naszego chrześcijańskiego życia, symbol i syntezę wszystkich naszych życiowych poczynań stanowi „bycie w drodze”. Pokonujemy mniejsze lub większe odległości, aby dotrzeć do upragnionego celu. Podobnie jak Jezus, który zmierza do Jerozolimy. W swojej wędrówce przeżywa różne trudności, jak choćby brak gościnności Samarytan. Spotyka też kandydatów na swoich uczniów. Każde z tych spotkań z Jezusem ilustruje doniosłość sprawy królestwa Bożego oraz potrzebę oddania się tej sprawie ludzi, którzy mają być jego zwiastunami i głosicielami.

Pozwólmy słowu Bożemu przeniknąć nasze umysły i serca.

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli zachęca nas do tego, abyśmy podjęli refleksję na temat powołania. Definicja słowa powołanie mówi nam, że jest ono posiadaniem określonego daru do wykonywania danej czynności przez większą część życia. Konkretyzując tę definicję i odnosząc ją jedynie do życia religijnego, możemy powiedzieć, że powołanie jest wezwaniem człowieka przez Boga do określonego sposobu życia.

W pierwszym czytaniu zaczerpniętym z Pierwszej Księgi Królewskiej wsłuchujemy się w opis sceny powołania Elizeusza. Zostaje on wybrany, powołany do pełnienia misji prorockiej. Namaszczenia go na proroka dokonuje prorok Eliasz. Ale ostatecznie trzeba sobie uzmysłowić, że to nie Eliasz go powołuje, ale powołuje Go sam Bóg.

Kiedy przyjrzymy się uważnie, zobaczymy w tym tekście przeciwieństwo do sceny powołania opisanej w dzisiejszej Ewangelii. Kiedy Eliasz spotyka Elizeusza przy jego zajęciach, przy jego pracy, kieruje on następującą prośbę: Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą (1 Krl 19, 20). Eliasz pozwala mu to uczynić. Z kolei w Ewangelii jeden z powołanych powiedział do Jezusa: Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca (Łk 9, 59). Drugi natomiast: Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu (Łk 9, 61). Jezus mu zabrania. Czy to znaczy, że w Nowym Testamencie nie można już żegnać swoich bliskich?

Trzeba nam zwrócić uwagę, że każde powołanie jest inne. Bóg powołuje każdego w inny sposób. Ale cel, misja powołanego jest taka sama: iść i głosić zbawcze dzieła Boże. I kiedy spojrzymy dalej na dzisiejszy opis, widzimy, że Elizeusz po tym, jak pożegnał się ze swoimi bliskimi, oddaje się już tylko Bogu. Świadczy o tym ofiara, którą złożył. Niejako odcina się od tego, co było jego dotychczasowym powołaniem. Robi to po to, by skupić się tylko na tym, co przed nim. Tak jakby chciał powiedzieć: „Oto moje świadectwo wiary. Zostawiam świat, z którego jestem. Oto jestem cały do Twojej, Boże, dyspozycji”.

Konsekwencją tej decyzji jest to, że Elizeusz staje się uczniem Eliasza. Mało tego, staje się jego sługą. Pięknie nam to pokazuje, że ten, który ma głosić zbawcze dzieła Boże, ma być sługą. Bowiem, żeby umieć słuchać, by umieć głosić, by samemu też czegoś się nauczyć, trzeba nauczyć się służyć.

Z kolei w dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa, który postanawia udać się do Jerozolimy. Posyła on swoich posłańców przed sobą. Napotyka jednak pewne trudności. W miasteczku samarytańskim nie chcą Go przyjąć. A nie chcą Go przyjąć tylko dlatego, że zmierza do Jerozolimy – zdecydowanie i w konkretnym celu.

Niejako możemy odczytać w tym miejscu, że w życiu powołanego mogą pojawić się rozmaite trudności. Może niejeden wicher pojawić się w życiu. Ważne jest to, by podjąć właściwą, stanowczą decyzję i konsekwentnie przy tej decyzji trwać. Sami niejednokrotnie możemy zobaczyć, że gdy czynimy coś dobrego, gdy chcemy przekazać coś wartościowego, to pojawiają się wrogowie. Chcą nas odwieść, chcą, byśmy zawrócili z obranej drogi.

I Jezus pokazuje nam dzisiaj przykłady różnych ludzi, którzy chcieli pójść za Nim. Niestety do końca nie potrafili. Coś ich odciągnęło od tej decyzji pójścia za Nim. Możemy powiedzieć – ludzkie sprawy.

Trzeba uzmysłowić dzisiaj sobie, że aby iść za Jezusem, to trzeba iść za Nim do końca. Chrześcijaństwo to nie jest religia dla chwiejących się. Pójście drogą wiary za Jezusem Chrystusem wymaga stawania się nowym człowiekiem, nowym stworzeniem. Wymaga bezwzględnego posłuszeństwa Jezusowi. I pamiętajmy, że nie jesteśmy na tej drodze sami. Jest z nami On – Jezus Chrystus.

Papież Franciszek w Orędziu na Światowy Dzień Młodzieży w 2014 roku przypominał:

Jezus zachęca nas, byśmy Go naśladowali, byśmy wraz z Nim szli drogą miłości, jedyną, która prowadzi do życia wiecznego. Nie jest to droga łatwa, ale Pan nam zapewnia swoją łaskę i nigdy nie pozostawia nas samych. W naszym życiu obecne są ubóstwo, ucisk, upokorzenia, walka o sprawiedliwość, trudy codziennego nawrócenia, walka, by żyć powołaniem do świętości, prześladowania i wiele innych wyzwań. Ale jeśli otworzymy drzwi Jezusowi, jeśli pozwolimy, aby był On obecny w naszej historii, jeśli będziemy z Nim dzielić radości i smutki, to doświadczymy pokoju i radości, które może dać tylko Bóg, nieskończona miłość.

Idziemy za Jezusem Chrystusem różnymi drogami powołania. Jedni czynią to przez życie małżeńskie, inni oddając się na wyłączną służbę Bogu jako kapłani bądź osoby konsekrowane. Jeszcze inni w tej drodze wybierają drogę samotności. Każda z tych dróg jest wymagająca. Na każdej z tych dróg czekają różnorakie trudności. Ale jeśli pójdziemy tą drogą jak prorok Elizeusz, z pewnością na niej wytrwamy.

W końcu jak czytamy w Liście do Galatów: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli! (...) Oto, czego uczę: postępujcie według ducha (Ga 5, 1. 16).

o. Rafał Nowak CSsR Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech – Monachium


© 2009 www.parafia.lubartow.pl