Syn Boży, wierne odbicie Ojca, staje się „niewolnikiem” dźwigającym ciężar skierowania kroków świata na „drogę pokoju”. Sam pozwala się sponiewierać, żeby niewolnicy upadku grzechowego stali się królewskimi dziećmi. Obiera On drogę prawdziwej wielkości, do której prowadzi pokora. Ofiara Chrystusa, która uobecnia się w Eucharystii, jednoczy nas z Ojcem. Jezus bowiem jako jedyny pośrednik Nowego Przymierza „łączy niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi”. Nasza Komunia nie jest pełna, jeśli przyjmując Pana nie podejmujemy jednocześnie służby wobec naszych sióstr i braci.
Dzisiejsze słowo wprowadza nas w tajemnicę wielkich dzieł Bożych, które stanowią dla nas zaproszenie do wdzięczności.
Nie da się przejść obojętnie obok dzisiejszej liturgii słowa, bo to słowo, które usłyszeliśmy przed chwilą jest bardzo mocne. Nie chodzi tylko o opis – mniej czy bardziej szczegółowy – męki Jezusa, tych wszystkich zniewag, jakie musiał znieść, tego fizycznego bólu, którego doświadczył, czy upokorzenia, które Go spotkało. Bardziej chodzi o to, że to dzisiejsze słowo – a bardziej nawet cały kontekst dzisiejszego dnia – znajduje czasem odzwierciedlenie, znajduje swoje odbicie w życiu przeciętnych chrześcijan.
Zobaczmy, że towarzyszą nam dzisiaj dwa przeciwstawne obrazy. Z jednej strony obraz Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy i owacyjnie witanego przez tłumy ludzi, z których większość wznosiła nad głowami gałązki palmowe i oliwne. Gałązki palmowe – symbol zwycięstwa – wręczano w starożytności zwycięzcom różnego rodzaju. Gałązki oliwne symbolizują z kolei miłosierdzie, bo przecież oliwa z owoców drzewa oliwnego służyła do łagodzenia bólu spowodowanego różnymi fizycznymi zranieniami. Zatem ludzie wiwatujący na cześć Jezusa, gdy Ten wjeżdżał do Jerozolimy, uznawali Jego zwycięstwo, Jego panowanie, sławili miłosierdzie, którym naznaczone winny być ludzkie relacje, do czego Jezus zresztą wzywał w swoim nauczaniu.
Drugi obraz to męka Jezusa – dość dokładnie przed chwilą opisana. Męka i towarzyszące jej okrzyki tych samych ludzi: Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go! (Łk 23, 21) Już nie ma gałązek oliwnych, nie ma radosnego witania, ale jest plucie i znieważanie, jest wyrok śmierci.
Obawiam się, że wśród tych ludzi moglibyśmy dostrzec wielu dzisiejszych chrześcijan, wielu ludzi wierzących, a może nawet nas samych. Bo ileż to razy w naszym życiu witamy Jezusa, cieszymy się Jego obecnością, przyjmujemy sakramenty, którym towarzyszą czasem – jak w przypadku chrztu czy małżeństwa – wystawne uczty? Przyjmujemy sakrament bierzmowania, zapewniając o swojej chrześcijańskiej dojrzałości, albo sakrament kapłaństwa, obiecując służbę ludowi Bożemu i wierność do końca życia.
Bywa, że niewiele potrzeba czasu, by bez większych trudności przejść do drugiej postawy – do postawy człowieka szydzącego z Jezusa, raniącego Go poprzez jakieś swoje drobne niewierności albo i przez jednoznaczne opowiadanie się przeciw Niemu. Młodzi ludzie jednego dnia przyjmują sakrament bierzmowania, by nazajutrz powiedzieć, że już nic od Boga ani od Kościoła nie potrzebują. Inni ślubują sobie miłość i wierność aż do śmierci, a za kilka dni planują rozstanie, bo inaczej wyobrażali sobie to wspólne życie. Albo młody ksiądz stwierdza po pół roku swojej posługi, że jednak się pomylił, że to nie jego droga. „Cóż, takie jest życie” – można usłyszeć w odpowiedzi.
Tacy jesteśmy albo bywamy od czasu do czasu. Jednego dnia zawierzamy nasze życie Jezusowi, wiwatując na Jego cześć, by kolejnego dnia przybijać Go do krzyża naszymi grzechami.
I w tym wszystkim niesamowicie brzmią słowa Jezusa wypowiedziane na krzyżu: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). To jest nasz Bóg, który walczy o nas w każdej chwili naszego życia i wciąż wyciąga do nas swą dłoń – bez względu na to, jak bardzo Go zranimy czy wręcz odrzucimy. Pan Bóg jest zawsze po naszej stronie! – i to jest chyba najmocniejsze i najważniejsze przesłanie dzisiejszej liturgii. Niech ta myśl jak najczęściej nam przyświeca. Amen.
o. Arkadiusz Buszka CSsR Sekretarz Prowincji Warszawskiej Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela (Redemptoryści),
przełożony domu zakonnego i rektor kościoła św. Benona – Warszawa