Liturgia słowa na dzień Bożego Narodzenia niesie nam radość. Jak wskazuje prorok Izajasz, przynosi ją Anioł Boży, który objawia nam przyjście Syna Bożego na świat. Autor Listu do Hebrajczyków przypomina, że Pan Bóg przemawiał do nas wielokrotnie i na różne sposoby, a w końcu przemówił do nas przez swego Syna – Jezusa Chrystusa.Pan Jezus jest naszym życiem, światłością, bezwarunkową miłością, którą Pan Bóg obdarza każdego z nas.Przyjmijmy więc całym sercem to, co Pan Bóg chce nam dzisiaj powiedzieć.
Uradujmy się słowem Bożym, aby ono nas uzdrowiło, odnowiło i uświęciło.
Słowo ciałem się stało... Dziś te słowa rozbrzmiewają w naszych kościołach. Nie tylko w tekście pięknej kolędy autorstwa Franciszka Karpińskiego „Bóg się rodzi”, ale przede wszystkim w słowach Prologu Ewangelii według św. Jana. Święty Jan używa greckiego słowa „logos”, aby wyrazić naturę duchową, jaką Jezus posiadał od wieków przed swym narodzeniem. Chrystus jest tym „Słowem”, przez które Bóg przemówił do człowieka. Jest to najważniejsze Słowo, które ukazuje nam, jak Bóg Ojciec ukochał człowieka. W piękny sposób wyraził to św. Augustyn, który mówił, że słowa Prologu Ewangelii według św. Jana powinny być wyryte na frontonach wszystkich kościołów. Nawet niektórzy pierwsi chrześcijanie zawsze nosili przy sobie słowa Prologu napisane na skrawkach pergaminu. W liturgii przedpoborowej na końcu każdej Mszy Świętej odczytywany był właśnie ten fragment. To wszystko mówi nam, jak te słowa są ważne dla nas wierzących.
Słowo Boże ma wielką moc. Bóg przez swoje słowo stworzył świat i przez swoje słowa kieruje historią zbawienia. Dlatego nie możemy przejść obojętnie obok Słowa, które wypowiada Bóg. Prolog Ewangelii św. Jana mówi nam, że z tego Słowa wypłynęło światło, aby rozświetlić mroki życia. Niestety, choć Słowo przyszło do swojej własności, swoi Go nie przyjęli. Człowiek pogrążony w ciemności wolał pozostać w mrokach życia niż w świetle ujrzeć prawdziwego Boga.
Bóg również daje nam wybór. Możemy przyjąć Boże Słowo albo je odrzucić. To od nas zależy wybór. Ale żeby to Słowo przyjąć, potrzebujemy się zatrzymać. Nie jest to takie łatwe. Dobrze mówi o tym wiersz pt. „Zapomnieć o Bożym Dzieciątku”:
Nastał grudzień, czas Bożego Narodzenia.
Ileż to krzątaniny, gorączkowego wrzenia,
Biegania po sklepach za różnymi sprawami.
Nerwowego deptania w kolejce za rybami.
Jak obyczaj każe, stół bogato zastawić,
Siano włożyć pod obrus, puste krzesło dostawić.
A Ty, Boża Dziecino, patrzysz wielce zdumiona na to,
Co się wyprawia w niektórych domach.
Czekasz opuszczona i smutno Ci niewymownie,
Że w świątecznym chaosie zapomniano o Tobie.
Bardzo łatwo przeżywać święta Bożego Narodzenia tylko zewnętrznie poprzez zwyczaje i piękne dekoracje. Widzimy nawet, że są społeczeństwa, w których nastąpiło oddzielenie świąt od narodzenia Jezusa, oddzielenie czasu świętowania od Jezusa. Obchodzą je tam prawie w jednakowy sposób chrześcijanie i niechrześcijanie, wierzący i niewierzący. Stosuje się przy tym symbole zastępcze: zamiast stajenki betlejemskiej jest zimowy krajobraz, anioły zostały zastąpione przez renifery, którymi powozi czerwony krasnal. Ludzie nie składają sobie życzeń z okazji Bożego Narodzenia, a życzą sobie wzajemnie wesołego okresu świątecznego. W Stanach Zjednoczonych podnoszą się nawet głosy oburzenia, że chrześcijanie chcą zawłaszczyć to święto. W imię neutralności światopoglądowej sądy potrafią nakazywać eliminowanie wyraźnie chrześcijańskich symboli bożonarodzeniowych z miejsc publicznych. Niestety katolików też to dotyka. Duży procent stwierdziło w niedawnej ankiecie, że w ich odczuciu przeżywanie świąt Narodzenia Jezusa nie odgrywa żadnej roli. Trzeba sobie zadać ważne pytanie: Czy spod tych wszystkich ludzkich „przybudówek” oraz „nadbudówek”, spod choinek i dziadków mrozów, świętych mikołajów i prezentów jest miejsce na to, aby w naszym życiu Słowo stało się ciałem, czyli by narodził się Jezus?
Słowo Boże ma moc. Ale tylko wtedy będzie działać w naszym życiu, jeśli my na to pozwolimy. Jeśli otworzymy się na to słowo, doświadczymy radości wypływającej z betlejemskiej stajenki. Spotkamy wtedy Jezusa, który przynosi na ziemię pokój i miłość, a Jego słowa mogą zmienić nasze życie.
Zapewne mamy w naszych głowach wspomnienie atmosfery wigilijnego stołu, kiedy dzieliliśmy się opłatkiem z najbliższymi, składając sobie nawzajem życzenia. Jest coś podniosłego w tym wigilijnym wieczorze. Tyle wypowiadamy wtedy dobrych i pięknych słów. Słowa mają swoją wartość. Są cenne, ważne i potrzebne w naszym życiu. Dobrych słów nigdy za wiele. Oby za nimi szły nasze czyny. Miłość i dobro potrafią zapalić. To atmosfera wigilijnego stołu pokazuje, że miłość i dobro potrafią poruszyć każdego. Jest w nas wiele wrażliwości. Nikt i nic nie potrafi nas tak bardzo zmienić, jak doświadczenie słowa, które stało się ciałem i zamieszkało między nami. Amen.
o. Łukasz Baran CSsR Duszpasterz w Parafii Świętego Klemensa Hofbauera oraz kapelan Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego – Warszawa