Słowo Boże mówi nam dziś o trudach, które zawsze napotykają chrześcijanie. Jest to nienawiść świata z powodu imienia Pańskiego – to zły burzy się przeciwko Panu Bogu. W Bogu jest jedność. Wytrwanie przy Nim sprawia, że Pan Bóg może przez nas czynić znaki i cuda. Ale wielu, ulegając pokusom złego, staje się wrogami Pana Boga i nas. Najbardziej bolesne jest to w najbliższych relacjach rodzinnych. Patrząc na Świętego Szczepana, o którym mówią dziś Dzieje Apostolskie, uczmy się od niego iść za Panem Jezusem, poddając się prowadzeniu Ducha Świętego i modląc się za tych, którzy nas nie rozumieją, i których my nie rozumiemy.
Składane na tacę ofiary będą przeznaczone na potrzeby Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Niech słowo Boże, które usłyszymy, kształtuje nasze serca i umysły.
Kościół stawia nam dzisiaj za przykład do naśladowania św. Szczepana, męczennika. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy w dniu wczorajszym nie obchodzili uroczystości Narodzenia Jezusa Chrystusa. Widzimy więc w tym miejscu, tak czysto po ludzku patrząc, pewną sprzeczność. Z jednej strony budzące się do życia ludzkie życie, z drugiej strony śmierć, i to okrutna, bo przez ukamienowanie.
Warto więc zadać sobie pytanie: dlaczego tuż po radosnym świątecznym dniu czcimy pamięć św. Szczepana, pierwszego męczennika?
W odpowiedzi może nam pomóc fragment rozważania, które wygłosił święty Jan Paweł II przed modlitwą „Anioł Pański” 26 grudnia 2003 roku. Podczas tego rozważania mówił m.in. takie słowa:
Kościół nazywa dzień męczeństwa dies natalis (dzień narodzin). Śmierć męczennika bowiem to narodzenie dla nieba, dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Stąd tak wielkie znaczenie ma święto pierwszego męczennika, które obchodzimy pierwszego dnia po Bożym Narodzeniu: Jezus, który narodził się w Betlejem, dał za nas życie, abyśmy my, narodzeni powtórnie «z wysoka» przez wiarę i chrzest, byli gotowi poświęcić nasze życie z miłości do braci.
Warto więc w dniu dzisiejszym spojrzeć nieco w głąb i zobaczyć, co przez dzisiejsze święto chce nam powiedzieć Kościół.
Dla św. Szczepana największą wartością było to, aby do końca być wiernym Prawdzie. Tę Prawdę odnalazł w osobie Jezusa Chrystusa. Można powiedzieć, bardzo dobrze wiedział, po co żyje i dla kogo umiera. Za swoją wierność Chrystusowi spotkała go największa zapłata: śmierć. Trzeba więc jasno uświadomić sobie, że ten, kto konsekwentnie idzie za Jezusem, musi liczyć się z koniecznością zapłacenia za wiarę, za miłość. One nie są tanie, mają swoją cenę.
Zresztą sam Jezus tego nie ukrywał. Mówi nam o tym dzisiejsza Ewangelia:
– będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować;
– przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu;
– brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią;
– będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia.
Dzień po uroczystości Narodzenia Pańskiego, św. Szczepan wyrywa nas z sentymentów. Pokazuje nam jasno i konkretnie, że życie ludzkie to chwile radości, ale też chwile trudne. Sam Bóg stał się człowiekiem, a to znaczy, że przyjął również los człowieka: piękno życia, ale też i ból z nim związany. Z ludzkim życiem przyjął również nieuniknioną konieczność śmierci. Jednak nie mogła to być zwykła śmierć. Potrzebne było Jego męczeństwo, bo ani Jego słowa, ani cuda i znaki, których dokonywał, nie przekonywały wielu ludzi, że jest On Mesjaszem, którego oczekiwali.
Jezusa, który stał się człowiekiem – dzieckiem, które wczoraj narodziło się w Betlejem, jest nam bardzo łatwo przyjąć. Znacznie trudniej jest nam przyjąć Jezusa spoglądającego na nas z drzewa krzyża. Wiarę, w którą wpisany jest krzyż, trudno pojąć, bo w takich momentach nasze życie może przypominać dywan odwrócony do góry nogami. Wygląda on wtedy jak gmatwanina i plątanina nici. Tylko wtedy, gdy go właściwie położymy, dostrzegamy jego kształty, kolory i sens.
Dzisiaj, kiedy pokazuje się nam wiele alternatywnych sposobów na życie, łatwo skupić się tylko na tym, co miłe i przyjemne. Podzieliliśmy się opłatkiem, złożyliśmy sobie życzenia, zaśpiewaliśmy kolędy, byliśmy na Pasterce. Jednak to za mało. Jezus chce, abyśmy szli za Nim do końca, bez względu na to, co dzieje się w naszym życiu. Chce, żebyśmy prawdziwie dawali o Nim świadectwo, jak uczynił to święty Szczepan. Myślę, że jest to dzisiaj szczególnie potrzebne, kiedy wiarę chce się zepchnąć na margines i powiedzieć, że nie jest ona konieczna, że to tylko dodatek do naszego życia. A przecież ona jest konieczna dla naszego życia.
I Jezus sam nas dzisiaj zapewnia: Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
o. Rafał Nowak CSsR Duszpasterz Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech – Monachium