Kohelet zwraca uwagę, że ciężka praca dla osiągnięcia jakiegoś celu nie zawsze kończy się sukcesem. Pragniemy zdobyć dobra materialne, które uważamy za niezbędne do osiągnięcia szczęścia. Kto szuka szczęścia w dalekiej przyszłości, ten nigdy go nie osiągnie. Kto koncentruje się na dobrach materialnych, ten zawsze będzie rozgoryczony. Szczęście osiąga się we wspólnocie z ludźmi, w dzieleniu się owocami własnych osiągnięć. To równocześnie jest droga do nieba.
Posłuchajmy Świętego Pawła, czego trzeba się wyrzec, by nie stracić szczęścia.
Gdy słyszymy słowa dzisiejszej Ewangelii, może się nam wydawać, że Chrystus nieco za ostro ocenia bogacza, który chciał zabezpieczyć swoje obfite zbiory. Wydaje się przecież, że jego postawa jest dosyć roztropna, a plan, jaki chciał wcielić w życie, przyszedłby do głowy każdemu z nas, gdybyśmy znaleźli się na jego miejscu.
Jezus, Syn Boży, który stał się człowiekiem i zamieszkał wśród ludzi, zna ludzkie potrzeby i nie krytykuje samego pomysłu bogacza z dzisiejszej Ewangelii. Kluczem do zrozumienia intencji Chrystusa są dwa wypowiedziane przez Niego zdania:
Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia (Łk 12, 15)
oraz gdy przedstawia smutne zakończenie losów bogacza:
Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga (Łk 12, 21).
Te dwa zdania prowokują nas do przemyślenia naszej własnej hierarchii wartości. Problemem bogacza nie jest bowiem samo bogactwo, ale to, iż posiadane przez siebie dobra materialne stawia on na pierwszym miejscu. Tymczasem jego dni, jak dni każdego z nas, są policzone i po śmierci nie zabierzemy ze sobą tego, co nagromadziliśmy. Może stosowniej byłoby tu przywołać jakiś tekst Pisma Świętego albo mądrość spisaną przez świętych i błogosławionych Kościoła, jednak mnie, gdy czytam słowa tej Ewangelii, przypomina się refren swego czasu dość popularnej piosenki, którą niejednokrotnie słyszeliście w radiu:
I dopiero gdy zawoła Bóg,
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów,
Pójdę boso (...)
Zamkną za mną drzwi,
Nie zabiorę nic,
Pójdę boso.
Pójdę do Boga boso, nie mając nic, bo to, co materialne, przeminie, o czym przypomina nam dzisiaj Kohelet mówiąc, że wszystko jest marnością, oraz św. Paweł, nawołując, by dążyć do tego, co w górze, a nie do tego, co przyziemne. Stanę przed moim Stwórcą taki, jaki jestem, a to, co nagromadziłem za życia, nie będzie w ogóle istotne.
Jak to wszystko połączyć? Jak zadbać o te nasze ziemskie potrzeby, jednocześnie nie wpadając w pułapkę stawiania ich ponad wszystkim innym, jak to było w przypadku bogacza z dzisiejszej Ewangelii? Sądzę, że pierwszy warunek, by to się nie stało, już wypełniamy, bo przecież kolejny raz jesteśmy tutaj, w kościele na niedzielnej liturgii, aby zacząć kolejny etap życia razem z Panem Bogiem, by prosić o Jego błogosławieństwo na kolejny tydzień pracy lub wakacyjnego odpoczynku, choć przecież moglibyśmy ten czas zagospodarować inaczej. Inaczej, a więc – myśląc tylko ludzkimi kategoriami – bardziej korzystnie, bardziej opłacalnie, wygodniej... Ale co jeszcze możemy zrobić? Choć to nie Wielki Post, wydaje mi się, że warto powiedzieć jeszcze o dwóch sprawach: poście i jałmużnie.
Post nie jest jakimś rodzajem diety, nie jest też umartwieniem dla samego umartwienia. Kiedy poszczę, dobrowolnie odmawiam sobie czegoś dozwolonego, a więc deklaruję tę postawę, do której zachęca św. Paweł: że najważniejsze jest to, co w górze. Najważniejszy jest Bóg. I choć nie mogę Bogu niczego dodać ani zabrać, poszcząc przypominam sam sobie, że On musi być na pierwszym miejscu, że choć otacza mnie wiele dobrych rzeczy, że choć roztacza się przede mną wiele atrakcyjnych możliwości, to źródłem wszystkiego, co dobre, jest tylko On sam.
Z kolei praktykowana jałmużna stanowi z mojej strony inną ważną deklarację: że nie jestem samotną wyspą, że to, co dzięki Bogu posiadam, powinno być także w pewnym stopniu udziałem innych ludzi. Przypominają się tu słowa: Co masz, czego byś nie otrzymał? (por. 1 Kor 4, 7) A jeśli uważasz, że masz niewiele, to wspomnij przykład ubogiej wdowy z Ewangelii, która mając niewiele, dała według Jezusa jałmużnę większą od najbogatszych. Jeśli umiem się dzielić, to dobra materialne nie staną się moim bożkiem, to nie będę podobny do ewangelicznego bogacza...
Dzisiejszy psalm zawiera piękną prośbę do Boga: Naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca (por. Ps 90, 12). Wiemy, że nasze dni dobiegną końca, stąd po tej homilii chciałbym Was zostawić z dwoma pytaniami.
Pierwsze:
Gdy ta chwila nastąpi, co takiego zabiorę ze sobą do Boga?
I drugie:
Co pozostanie po mnie dla innych?
Duszpasterz w Parafii św. Klemensa Hofbauera – Głogów o. Krzysztof Wąsiewicz CSsR