Ur. NMP Częstochowskiej - 26 sierpnia
Dziś wielka i ważna uroczystość w naszej ojczyźnie. Obchodzimy uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, naszej Matki i Królowej. To szczególne miejsce na mapie naszej ojczyzny, w sercu każdego z nas. Dziś po raz kolejny w naszym życiu chcemy dziękować za Matkę, za to, że my – Polacy jesteśmy maryjnym narodem. Jak to dobrze mieć Matkę! Tam, gdzie jest MATKA, jest dom.
Jako lud pielgrzymujący jesteśmy tutaj, aby odpocząć w domu Maryi. Tam, gdzie jest matka, tam jest dom! Obecność Matki sprawia, że ten kościół staje się rodzinnym domem dla nas, Jej dzieci. Wspólnie od wieków przybywali tu nasi dziadowie, ojcowie, aby czynić z tego domu Matki, nasz dom, dom, gdzie znajdujemy odpoczynek, pocieszenie, obronę i ucieczkę.
Lud chrześcijański od samego początku zrozumiał, że w trudnościach i próbach trzeba uciekać się do Matki, jak wskazuje na to znana i stara antyfona maryjna:
„Pod twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać. Panno chwalebna i błogosławiona, o Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, swojemu Synowi nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj”.
„Szukamy ucieczki” – modlimy się w antyfonie.
Nasi ojcowie w wierze nauczyli nas, że w chwilach najbardziej burzliwych trzeba się skryć pod płaszcz Świętej Bożej Rodzicielki. Jej płaszcz jest zawsze otwarty, aby nas przyjąć i zgromadzić.
Maryja zachowuje wiarę, strzeże relacji, daje ocalenie w czasie burzy, chroni od złego. Tam, gdzie Maryja jest domownikiem, diabeł nie ma wstępu. Tam, gdzie jest Matka, nie przemoże nas wzburzenie, lęk nie odniesie zwycięstwa. Kto z nas tego nie potrzebuje? Któż z nas nie jest czasem zdenerwowany, niespokojny? Jak często serce jest burzliwym morzem, gdzie fale problemów nakładają się jedna na drugą i nie przestają wiać wiatry niepokoju! Maryja jest pewną arką pośród powodzi. Uczmy się szukać schronienia, idąc codziennie do Matki.
„Nie gardź naszymi prośbami” – modlimy się w antyfonie.
Kiedy my błagamy Maryję, Ona błaga za nami.
To „natychmiast” widzimy w Ewangelii św. Łukasza, kiedy to Maryja wyrusza natychmiast do swej krewnej Elżbiety. Szybko i natychmiast! Ona wstawia się natychmiast, nie opóźnia się, jak słyszeliśmy w Ewangelii św. Jana (Kana Galilejska). Maryja bezzwłocznie przedstawia Jezusowi konkretne potrzeby ludzi – w tym wypadku: Nie mają już wina (por. J 2, 3). Czyni to zawsze, kiedy Ją wzywamy, kiedy brakuje nam nadziei, radości czy po prostu siły. Kiedy przygasa gwiazda naszego życia, Maryja interweniuje. Nigdy nie gardzi naszymi modlitwami, ani jedna nie pozostaje niewysłuchana! Nie pozwala, by choć jedna upadła. Ona jest Matką, nigdy się nas nie wstydzi, a wręcz czeka, aby mogła pomóc swoim dzieciom.
Oto serce matki: nie wstydzi się ran, słabości dzieci, ale chce je zabrać ze sobą. Matka Boga i nasza Matka wie, jak zabrać ze sobą wszystkie nasze prośby, pocieszyć, czuwać, uzdrowić!
„Od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać” – kontynuuje antyfona.
Pan sam dobrze wie, że potrzebujemy schronienia i obrony pośród tak wielu niebezpieczeństw. Dlatego w chwili najbardziej doniosłej, na krzyżu, powiedział umiłowanemu uczniowi, każdemu uczniowi: Oto Matka twoja (J 19, 27). Matka nie jest czyś opcjonalnym, lecz testamentem Chrystusa!
Potrzebujemy Jej, tak jak wędrowiec potrzebuje spoczynku i posiłku, tak jak małe dziecko potrzebuje, by ktoś wziął je na ręce.
Papież Franciszek mówił nie tak dawno:
Wielkim zagrożeniem dla wiary jest żyć bez Matki, bez obrony, bo wtedy jesteśmy popychani przez życie jak liście, którymi miota wiatr. Pan to wie i dlatego polecił nam, byśmy przyjęli Matkę. To nie jest duchowy kaprys, lecz wymóg życia. Kochać Ją to nie poezja, lecz mądrość życia! Ponieważ bez Matki nie możemy być dziećmi. A my nade wszystko jesteśmy dziećmi, dziećmi umiłowanymi, którzy Boga mają za Ojca, Maryję za Matkę.
Sobór Watykański II nazywa Maryję znakiem niezawodnej nadziei i pociechy dla pielgrzymującego ludu (por. LG VIII).
Ona jest znakiem, znakiem, który dał nam Bóg. Jeśli idziemy za tym znakiem, to nie zejdziemy z drogi. W życiu duchowym istnieje bowiem oznakowanie, które trzeba przestrzegać. Wskazuje ono nam, którzy jesteśmy jeszcze pielgrzymami narażonymi na niebezpieczeństwa i trudy, Matkę, która dotarła już do celu. Któż lepiej niż Ona mógłby nam towarzyszyć w drodze?
Na co zatem czekamy? Tak jak uczeń, który przyjął pod krzyżem Matkę do siebie, również i my w tym macierzyńskim domu zaprośmy Maryję do naszego domu, do naszego serca, do naszego życia. Jeśli tego nie zrobimy, zatracimy naszą tożsamość dzieci, naszą tożsamość ludu; będziemy żyć chrześcijaństwem, które jest wytworem idei i programów, lecz nie ma w nim zawierzenia, czułości i serca! Ale bez serca nie ma miłości, a wiara może stać się piękną bajką z innych czasów. Natomiast Matka strzeże i przygotowuje dzieci. Ona je kocha, chroni, aby kochały i chroniły świat. Uczyńmy Matkę Bożą gościem naszego codziennego życia, stałą obecnością w naszym domu, naszą bezpieczną przystanią. Powierzajmy jej każdy dzień. Przyzywajmy Ją w każdym wzburzeniu. I nie zapominajmy do Niej powracać, aby Jej podziękować.
Czy człowiek czuje się winny, nie mając czasu dla swojej matki? Czy powinien się tak czuć? Myślę, że tak, choć przecież życie się toczy, każdy ma natłok spraw. Człowiek dorosły odczuwa potrzebę kochania matki. Nie bycia kochanym przez matkę, ale kochania matki! A to jest różnica!
Nie ma nic gorszego dla dziecka niż zapomnieć twarz matki! Życzę wam, abyście nigdy nie zapomnieli twarzy matki! Konkretnie tej Matki!
Dziś wielka i ważna uroczystość w naszej ojczyźnie. Obchodzimy uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, naszej Matki i Królowej. To szczególne miejsce na mapie naszej ojczyzny, w sercu każdego z nas. Dziś po raz kolejny w naszym życiu chcemy dziękować za Matkę, za to, że my – Polacy jesteśmy maryjnym narodem. Jak to dobrze mieć Matkę! Tam, gdzie jest MATKA, jest dom.
Jako lud pielgrzymujący jesteśmy tutaj, aby odpocząć w domu Maryi. Tam, gdzie jest matka, tam jest dom! Obecność Matki sprawia, że ten kościół staje się rodzinnym domem dla nas, Jej dzieci. Wspólnie od wieków przybywali tu nasi dziadowie, ojcowie, aby czynić z tego domu Matki, nasz dom, dom, gdzie znajdujemy odpoczynek, pocieszenie, obronę i ucieczkę.
Lud chrześcijański od samego początku zrozumiał, że w trudnościach i próbach trzeba uciekać się do Matki, jak wskazuje na to znana i stara antyfona maryjna:
„Pod twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać. Panno chwalebna i błogosławiona, o Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, swojemu Synowi nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj”.
„Szukamy ucieczki” – modlimy się w antyfonie.
Nasi ojcowie w wierze nauczyli nas, że w chwilach najbardziej burzliwych trzeba się skryć pod płaszcz Świętej Bożej Rodzicielki. Jej płaszcz jest zawsze otwarty, aby nas przyjąć i zgromadzić.
Maryja zachowuje wiarę, strzeże relacji, daje ocalenie w czasie burzy, chroni od złego. Tam, gdzie Maryja jest domownikiem, diabeł nie ma wstępu. Tam, gdzie jest Matka, nie przemoże nas wzburzenie, lęk nie odniesie zwycięstwa. Kto z nas tego nie potrzebuje? Któż z nas nie jest czasem zdenerwowany, niespokojny? Jak często serce jest burzliwym morzem, gdzie fale problemów nakładają się jedna na drugą i nie przestają wiać wiatry niepokoju! Maryja jest pewną arką pośród powodzi. Uczmy się szukać schronienia, idąc codziennie do Matki.
„Nie gardź naszymi prośbami” – modlimy się w antyfonie.
Kiedy my błagamy Maryję, Ona błaga za nami.To „natychmiast” widzimy w Ewangelii św. Łukasza, kiedy to Maryja wyrusza natychmiast do swej krewnej Elżbiety. Szybko i natychmiast! Ona wstawia się natychmiast, nie opóźnia się, jak słyszeliśmy w Ewangelii św. Jana (Kana Galilejska). Maryja bezzwłocznie przedstawia Jezusowi konkretne potrzeby ludzi – w tym wypadku: Nie mają już wina (por. J 2, 3). Czyni to zawsze, kiedy Ją wzywamy, kiedy brakuje nam nadziei, radości czy po prostu siły. Kiedy przygasa gwiazda naszego życia, Maryja interweniuje. Nigdy nie gardzi naszymi modlitwami, ani jedna nie pozostaje niewysłuchana! Nie pozwala, by choć jedna upadła. Ona jest Matką, nigdy się nas nie wstydzi, a wręcz czeka, aby mogła pomóc swoim dzieciom.
Oto serce matki: nie wstydzi się ran, słabości dzieci, ale chce je zabrać ze sobą. Matka Boga i nasza Matka wie, jak zabrać ze sobą wszystkie nasze prośby, pocieszyć, czuwać, uzdrowić!
„Od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać” – kontynuuje antyfona.
Pan sam dobrze wie, że potrzebujemy schronienia i obrony pośród tak wielu niebezpieczeństw. Dlatego w chwili najbardziej doniosłej, na krzyżu, powiedział umiłowanemu uczniowi, każdemu uczniowi: Oto Matka twoja (J 19, 27). Matka nie jest czyś opcjonalnym, lecz testamentem Chrystusa!
Potrzebujemy Jej, tak jak wędrowiec potrzebuje spoczynku i posiłku, tak jak małe dziecko potrzebuje, by ktoś wziął je na ręce.Papież Franciszek mówił nie tak dawno:
Wielkim zagrożeniem dla wiary jest żyć bez Matki, bez obrony, bo wtedy jesteśmy popychani przez życie jak liście, którymi miota wiatr. Pan to wie i dlatego polecił nam, byśmy przyjęli Matkę. To nie jest duchowy kaprys, lecz wymóg życia. Kochać Ją to nie poezja, lecz mądrość życia! Ponieważ bez Matki nie możemy być dziećmi. A my nade wszystko jesteśmy dziećmi, dziećmi umiłowanymi, którzy Boga mają za Ojca, Maryję za Matkę.
Sobór Watykański II nazywa Maryję znakiem niezawodnej nadziei i pociechy dla pielgrzymującego ludu (por. LG VIII).
Ona jest znakiem, znakiem, który dał nam Bóg. Jeśli idziemy za tym znakiem, to nie zejdziemy z drogi. W życiu duchowym istnieje bowiem oznakowanie, które trzeba przestrzegać. Wskazuje ono nam, którzy jesteśmy jeszcze pielgrzymami narażonymi na niebezpieczeństwa i trudy, Matkę, która dotarła już do celu. Któż lepiej niż Ona mógłby nam towarzyszyć w drodze?
Na co zatem czekamy? Tak jak uczeń, który przyjął pod krzyżem Matkę do siebie, również i my w tym macierzyńskim domu zaprośmy Maryję do naszego domu, do naszego serca, do naszego życia. Jeśli tego nie zrobimy, zatracimy naszą tożsamość dzieci, naszą tożsamość ludu; będziemy żyć chrześcijaństwem, które jest wytworem idei i programów, lecz nie ma w nim zawierzenia, czułości i serca! Ale bez serca nie ma miłości, a wiara może stać się piękną bajką z innych czasów. Natomiast Matka strzeże i przygotowuje dzieci. Ona je kocha, chroni, aby kochały i chroniły świat. Uczyńmy Matkę Bożą gościem naszego codziennego życia, stałą obecnością w naszym domu, naszą bezpieczną przystanią. Powierzajmy jej każdy dzień. Przyzywajmy Ją w każdym wzburzeniu. I nie zapominajmy do Niej powracać, aby Jej podziękować.
Czy człowiek czuje się winny, nie mając czasu dla swojej matki? Czy powinien się tak czuć? Myślę, że tak, choć przecież życie się toczy, każdy ma natłok spraw. Człowiek dorosły odczuwa potrzebę kochania matki. Nie bycia kochanym przez matkę, ale kochania matki! A to jest różnica!
Nie ma nic gorszego dla dziecka niż zapomnieć twarz matki! Życzę wam, abyście nigdy nie zapomnieli twarzy matki! Konkretnie tej Matki!