Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedziela Zesłania Ducha Świętego - 20 maja
20-05-2018 09:06 • Ks. Stanisław Rząsa

Pierwsze czytanie dzisiejszej uroczystości przypomina to, co wydarzyło się w dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy to Apostołowie zostali napełnieni Duchem Świętym, by móc wyjść i głosić prawdę o zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Jest to ten sam Duch, o którym Pan Jezus mówi swoim uczniom tuż przed swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. To Paraklet, Pocieszyciel i Obrońca, Duch Prawdy, który prowadzi do pełnego zrozumienia Bożego objawienia i który towarzyszy na drogach życia, udzielając swoich darów.

Słuchajmy słowa Bożego i otwierajmy się nieustannie na działanie Ducha Świętego – dajmy Mu się prowadzić.

o wielu starych ludzkich nawyków w ostatnich kilkunastu latach doszedł nowy – nieustanne przeskakiwanie po kanałach telewizyjnych, stronach internetowych i różnych wiadomościach w telefonie. Coraz trudniej skupić nam uwagę na całym filmie lub programie, coraz trudniej przeczytać całą książkę lub nawet dłuższy artykuł, zwłaszcza gdy wymagają one przemyślenia. Coraz trudniej wysłuchać także kogoś do końca i podjąć trwałą, ostateczną życiową decyzję. Najlepiej jest nie myśleć i zaczekać.
 
 
Zesłanie Ducha Świętego – to dopełnienie zwycięstwa Jezusa nad śmiercią i grzechem. Mówimy także, że to wyprowadzenie apostołów z przytulnego, ale przecież małego Wieczernika, by głosić Ewangelię. Dziś czcimy także narodziny Kościoła – świętej wspólnoty, gdzie wszyscy jesteśmy „zrodzeni” dla życia wiecznego – byliśmy umarli, a dzięki mocy Boga, Ducha Świętego, prawdziwie żyjemy.
 
W zabieganiu łatwo stracić to z oczu, skupić się na wycinkowym przyjmowaniu chrześcijaństwa – tego, co łatwiejsze, i tego, co w danym momencie wydaje mi się najbardziej potrzebne. Od wielkich deklaracji pójścia za Jezusem bardzo szybko przechodzę do rozgrzeszania się z wybranych przeze mnie grzechów, a od mocnych postanowień do ulegania pokusom, bo akurat ta jedna wybrana pokusa nie ma prawa zostać poddana uzdrawiającej mocy Zmartwychwstałego. Równie szybko kroję swoją świętość na swoją miarę i moje dawanie świadectwa pod wyłącznie moją ochotę, perspektywy i plany. Przeskakuję „duchowo” z kanału na kanał, na niczym nie skupiając się na dłużej. Nie podejmuję ostatecznych decyzji, bo może coś jeszcze się zmieni, otworzą się we mnie lub w innych jakieś inne drzwi. Wyczekuję.
 
Duch Święty wyprowadza apostołów z Wieczernika, by głosili Ewangelię, by stali się uczniami-misjonarzami. Tak – właśnie po to przychodzi Duch Święty – by wlać w nich zmysł wiary, pomóc w rozeznaniu, co ma być celem ich życia – celem ostatecznym, jedynym, życiodajnym i Bożym. I to w każdej sytuacji, niezależnie od stanu życia, niezależnie od zdrowia i chorób, niezależnie od wad, nałogów i powtarzających się grzechów – mają być uczniami-misjonarzami Dobrej Nowiny.
 
    I w taki sposób z życia rozsypanego jak zabawki dziecka – bo co trochę coś nowego mnie zajmuje, pochłania i martwi – z mojego życia pełnego wątpliwości i zniechęcenia, Bóg czyni tworzywo, glinę dla nowego apostoła, ucznia – misjonarza.
 
W praktyce niewiele potrzeba – poddać się dziś działaniu Ducha Świętego będzie znaczyło zgodzić się na takie powołanie, podjąć konkretne postanowienie świadectwa o Nim, zaprzestać duchowego przeskakiwania po wiadomościach, by żadnej nie przyjąć na serio. Duch Prawdy doprowadza do całej prawdy, nie tylko jakiejś częściowej – jestem kochany przez Boga, moje życie ma sens i przez wysłuchanie Boga do końca, i przyjęcie Go, może przynieść obfity owoc.
 
Czas skończyć z myśleniem o Duchu Świętym jak o jakimś dobrym duszku z bajki, który podpowiada na egzaminie, jaką odpowiedź wybrać, lub o gołębicy, która gdzieś tam wysoko wisi sobie nad ołtarzem.
 
To Bóg, który sam przynosi mi Dobrą Nowinę o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, chce, by stały się one najważniejszymi wydarzeniami mego życia, nadały mu jedność i spójność oraz pchnęły na drogę pomocy bliźnim w podobnym życiowym wyborze. Bóg nie czeka i wyrywa mnie z mojego wyczekiwania.
 
 
 
 
 
 
Drukuj...
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – T
o wielu starych ludzkich nawyków w ostatnich kilkunastu latach doszedł nowy – nieustanne przeskakiwanie po kanałach telewizyjnych, stronach internetowych i różnych wiadomościach w telefonie. Coraz trudniej skupić nam uwagę na całym filmie lub programie, coraz trudniej przeczytać całą książkę lub nawet dłuższy artykuł, zwłaszcza gdy wymagają one przemyślenia. Coraz trudniej wysłuchać także kogoś do końca i podjąć trwałą, ostateczną życiową decyzję. Najlepiej jest nie myśleć i zaczekać. 
 
Zesłanie Ducha Świętego – to dopełnienie zwycięstwa Jezusa nad śmiercią i grzechem. Mówimy także, że to wyprowadzenie apostołów z przytulnego, ale przecież małego Wieczernika, by głosić Ewangelię. Dziś czcimy także narodziny Kościoła – świętej wspólnoty, gdzie wszyscy jesteśmy „zrodzeni” dla życia wiecznego – byliśmy umarli, a dzięki mocy Boga, Ducha Świętego, prawdziwie żyjemy.
 
W zabieganiu łatwo stracić to z oczu, skupić się na wycinkowym przyjmowaniu chrześcijaństwa – tego, co łatwiejsze, i tego, co w danym momencie wydaje mi się najbardziej potrzebne. Od wielkich deklaracji pójścia za Jezusem bardzo szybko przechodzę do rozgrzeszania się z wybranych przeze mnie grzechów, a od mocnych postanowień do ulegania pokusom, bo akurat ta jedna wybrana pokusa nie ma prawa zostać poddana uzdrawiającej mocy Zmartwychwstałego. Równie szybko kroję swoją świętość na swoją miarę i moje dawanie świadectwa pod wyłącznie moją ochotę, perspektywy i plany. Przeskakuję „duchowo” z kanału na kanał, na niczym nie skupiając się na dłużej. Nie podejmuję ostatecznych decyzji, bo może coś jeszcze się zmieni, otworzą się we mnie lub w innych jakieś inne drzwi. Wyczekuję.
 
Duch Święty wyprowadza apostołów z Wieczernika, by głosili Ewangelię, by stali się uczniami-misjonarzami. Tak – właśnie po to przychodzi Duch Święty – by wlać w nich zmysł wiary, pomóc w rozeznaniu, co ma być celem ich życia – celem ostatecznym, jedynym, życiodajnym i Bożym. I to w każdej sytuacji, niezależnie od stanu życia, niezależnie od zdrowia i chorób, niezależnie od wad, nałogów i powtarzających się grzechów – mają być uczniami-misjonarzami Dobrej Nowiny.
 
    I w taki sposób z życia rozsypanego jak zabawki dziecka – bo co trochę coś nowego mnie zajmuje, pochłania i martwi – z mojego życia pełnego wątpliwości i zniechęcenia, Bóg czyni tworzywo, glinę dla nowego apostoła, ucznia – misjonarza.
 
W praktyce niewiele potrzeba – poddać się dziś działaniu Ducha Świętego będzie znaczyło zgodzić się na takie powołanie, podjąć konkretne postanowienie świadectwa o Nim, zaprzestać duchowego przeskakiwania po wiadomościach, by żadnej nie przyjąć na serio. Duch Prawdy doprowadza do całej prawdy, nie tylko jakiejś częściowej – jestem kochany przez Boga, moje życie ma sens i przez wysłuchanie Boga do końca, i przyjęcie Go, może przynieść obfity owoc.
 
Czas skończyć z myśleniem o Duchu Świętym jak o jakimś dobrym duszku z bajki, który podpowiada na egzaminie, jaką odpowiedź wybrać, lub o gołębicy, która gdzieś tam wysoko wisi sobie nad ołtarzem. 
To Bóg, który sam przynosi mi Dobrą Nowinę o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, chce, by stały się one najważniejszymi wydarzeniami mego życia, nadały mu jedność i spójność oraz pchnęły na drogę pomocy bliźnim w podobnym życiowym wyborze. Bóg nie czeka i wyrywa mnie z mojego wyczekiwania.
 
 
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Toruń

o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl