Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
24 niedziela zwykła - 17 wrzesnia
17-09-2017 08:50 • Ks. Stanisław Rząsa

Zakaz zemsty i wezwanie do przebaczenia, o których usłyszymy w Księdze Syracydesa, jest zapowiedzią nauki ewangelicznej. Realizacja tych wezwań jest trudna, dlatego konieczna jest religijna motywacja. Światu zemsty i nienawiści Pan Jezus przeciwstawił nowy świat bezgranicznego przebaczenia. Pan Bóg obdarza grzesznika miłosierdziem, ale wymaga jednocześnie, aby darował winy swoim bliźnim. Dlatego w Liście do Rzymian Święty Paweł powie, że wszystko, co człowiek czyni, ma swoje odniesienie do Pana Boga i tylko On może dokonać słusznego osądu ludzkich czynów. Każdy z nas jest ostatecznie odpowiedzialny przed Panem Bogiem, którego nie można oszukać.         

Przyjmijmy teraz z wiarą słowa prawdy, które Pan Bóg kieruje do naszych serc, aby je uświęcać.

 

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli zachęca nas do tego, byśmy uczyli się ciągle przebaczać. Jako kapłani niejednokrotnie słyszymy:
    Proszę Ojca, nie potrafię, nie mogę przebaczyć i to bliskiej osobie…
    Nie mogę przebaczyć zdrady mojemu mężowi...
    Nie potrafię wybaczyć mojej – do tej pory dobrej – przyjaciółce, która mnie oszukała...
    Nie mogę przebaczyć mojemu dziecku, bo ja tak bardzo je kochałem, a tutaj z jego strony obojętność, arogancja, brak szacunku...
    Jak mam przebaczyć?
 
 
Dla tych wszystkich, którzy chcą nauczyć się tej bardzo ciężkiej, pracochłonnej sztuki przychodzi z pomocą dzisiejsza liturgia słowa.
 
I tak w pierwszym czytaniu z księgi Mądrości Syracha słyszymy:
    Tym, co prowadzi nas do braku przebaczenia, jest złość i gniew. Mało tego, autor biblijny dodaje: są one obrzydliwością. A kto mści się przeciw swojemu bliźniemu tego spotka pomsta Pana.
Bardzo mocne to słowa. Ale pokazujące nam jednocześnie, jak ważne jest przebaczenie w naszym życiu. Ten, kto potrafi przebaczyć, otrzyma odpuszczenie grzechów. I jeszcze jedno ważne przesłanie:
    Pamiętaj o rzeczach ostatecznych i przestań nienawidzić – o rozkładzie ciała, o śmierci, i trzymaj się przykazań! Pamiętaj o przykazaniach i nie miej w nienawiści bliźniego – o przymierzu Najwyższego, i daruj obrazę!
A więc drogą do nauki wybaczania jest życie przykazaniami.
 
 
Ktoś może zapytać: Bardzo to mądre, piękne, wartościowe, ale jak to uczynić w swoim życiu? Przecież i Piotr pyta dzisiaj Jezusa:
    Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy? I słyszy odpowiedź: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
 
Skoro apostołowie mieli problem ze zrozumieniem istoty przebaczenia i musieli się jej uczyć od Jezusa Chrystusa, to również my potrzebujemy tej nauki. Bardzo potrzebnej, bo przecież w życiu chodzi o nasze zbawienie.
 
 
I w tym miejscu może warto przypomnieć wielu znaną już historię opisaną przez Bruno Ferrero:
 
Młodzieniec siedział sam w autobusie. Wzrok miał nieprzerwanie skierowany za okno. Wyglądał na niewiele ponad 20 lat. Piękny, z twarzą o delikatnych rysach. Pewna kobieta usiadła obok niego. Po zamienieniu kilku słów o ciepłej wiosennej pogodzie młodzieniec niespodziewanie rzekł:
– Byłem w więzieniu przez 2 lata. Wyszedłem dzisiejszego ranka i wracam do domu.
Słowa wypływały z niego jak rwąca rzeka, kiedy opowiadał, jak dorastał w biednej, uczciwej rodzinie i jak jego przestępcza działalność przysporzyła rodzinie bólu i wstydu. Przez te dwa lata nie miał od nich wieści. Wiedział, że rodzice byli zbyt biedni, aby pozwolić sobie na podróż do więzienia i zbyt prości, aby pisać listy. On sam przestał do nich pisywać, ponieważ nie odpowiadali.
Trzy tygodnie przed zakończeniem kary uczynił ostatni, desperacki krok, który miał mu pozwolić na powrót do ojca i matki. Przeprosił ich za zawód, jaki im sprawił, i poprosił o wybaczenie. Po wyjściu na wolność wsiadł do autobusu, który miał go zawieźć do jego miasta i którego trasa wiodła obok domu i ogrodu, gdzie dorastał i gdzie nadal mieszkali jego rodzice. W liście napisał, że rozumie ich zachowanie. Dla ułatwienia sprawy poprosił, aby dali mu znak, który mógłby zobaczyć z przejeżdżającego autobusu. Jeśliby mu przebaczyli i chcieli go przyjąć, mieli przyczepić białą wstęgę do starej jabłoni w ogrodzie. Gdyby znaku nie było, młodzieniec nie wysiadłby z autobusu i opuściłby miasto, odchodząc na zawsze z życia rodziny.
W miarę jak autobus przybliżał się do celu, młodzieniec stawał się coraz bardziej nerwowy, do tego stopnia, że bał się spoglądać przez okno, pewien, że nie zobaczy żadnej wstęgi.
Po wysłuchaniu jego opowiadania kobieta ograniczyła się tylko do prośby:
    „Zamień się ze mną. Ja będę wyglądać przez okno”.
Autobus jechał dalej, mijając jeszcze kilka domów i w pewnej chwili kobieta zobaczyła drzewo. Dotknęła delikatnie ramienia młodzieńca i powstrzymując łzy wyszeptała:
    – Spójrz, spójrz! Obwiesili całe drzewo białymi wstążkami!
 
 
Kiedy przebaczamy komuś, kto nas skrzywdził, kto nas zawiódł, kto nie spełnił naszych oczekiwań, dokonujemy czegoś, co jest z korzyścią przede wszystkim dla nas samych. Ponieważ, jak uczy sam Jezus, przebaczenie ubogaca przede wszystkim tego, który potrafi przebaczyć. Dlaczego tak się dzieje? A dzieje się to dlatego, że przede wszystkim w ten sposób inwestujemy w samego siebie. Ponieważ uczymy się miłości, i ta miłość w nas wzrasta. A miłość, która nie przebacza nie jest miłością. Dlatego też nie możemy rozpaczać, jeśli ktoś nas skrzywdził, bo jest to okazja do przebaczenia, czyli do najwspanialszej inwestycji w naszym życiu. Do nauki miłości.
 
Niejednokrotnie dzieje się tak w naszym życiu, że przebaczenie przychodzi z wielkim trudem. Dzieje się tak jednak dlatego, że jeszcze nie nauczyliśmy się przebaczać. Przebaczenia trzeba się uczyć, tak jak wielu innych rzeczy. Tę sztukę może posiąść każdy z nas, jednak musi chcieć ją pojąć. Kto chce nauczyć się przebaczać, potrzebuje solidnego szkolenia w szkole Jezusa Chrystusa. Takiego szkolenia w końcu potrzebowali sami apostołowie. Jak chodzi o przebaczenie, to Jezus jest najlepszym nauczycielem, który uczy nie tylko słowem, ale głównie przykładem.
 
 
I może jeszcze na koniec jedna myśl do rozważenia. Dwudziestowieczny pisarz, poeta Roman Brandstaetter w jednym ze swoich utworów pisał:
    „Biblio, ojczyzno moja, (…) Gdy ma się ku zachodowi
    I z lipy przed moim domem opadają liście,
    Siedzę nad Tobą,
    Biblio,
    I wywołuję z Twoich wersetów
    Wszystkich najlepszych,
    Którzy są dla mnie niedościgłym wzorem,
    Wszystkich najpiękniejszych,
    Których podziwiam,
    Wszystkich szlachetnych,
    Którym nie umiem dorównać,
    Biblio,
    Mówiąca do mnie głosem napomnienia
    (…)
    Wszystko jest w Tobie,
    Cokolwiek przeżyłem.
    Wszystko jest w Tobie,
    Cokolwiek kochałem.
    Wszystko.
    Cały żywot własny
    Człowieka,
    Żyjącego w nawiedzonym przez szatana
    Wieku.
    Zaplątany w jego sprzecznościach,
    W szaleństwach
    I w kłamstwach,
    Jak Absalom w gałęziach wisielczego dębu,
    Na Tobie uczyłem się żyć.
    Na Tobie uczyłem się czytać,
    Na Tobie uczyłem się pisać,
    Na Tobie uczyłem się myśleć,
    Na Tobie uczyłem się prawdy,
    Na Tobie uczyłem się prosić o odpuszczenie grzechów,
    Na Tobie uczyłem się kochać,
    Na Tobie uczyłem się mądrości,
    Na Tobie uczyłem się przebaczenia,
    Na Tobie uczyłem się pokory,
    Na Tobie uczyłem się modlić.
    Jeżeli jednak nie nauczyłem się żyć,
    Jeżeli nie nauczyłem się czytać,
    Jeżeli nie nauczyłem się pisać,
    Jeżeli nie nauczyłem się myśleć,
    Jeżeli nie nauczyłem się prawdy,
    Jeżeli nie nauczyłem się prosić o odpuszczenie grzechów,
    Jeżeli nie nauczyłem się kochać,
    Jeżeli nie nauczyłem się mądrości,
    Jeżeli nie nauczyłem się przebaczać,
    Jeżeli nie nauczyłem się pokory,
    Jeżeli nie nauczyłem się modlić,
    Moja wina,
    Moja wina,
    Moja bardzo wielka wina.
    Już ma się ku zachodowi,
    Z lipy przed moim domem opadają liście.
    Ludzie z mojego życia bezpowrotnie odchodzą,
    Grobów jest więcej niż żywych przyjaciół,
    Nawet spłowiał atrament na matczynych listach,
    Pisanych do mnie nocą z dzielnicy pogromu.
    A ja siedzę nad Tobą,
    Biblio,
    I uczę się śmierci.
    Może tego jednego w końcu się nauczę”.
 
 
Korzystajmy więc w naszym życiu z mądrości Bożego słowa. Bo tu naprawdę możemy nauczyć się i miłości, i przebaczenia, i drogi wiodącej do życia wiecznego z Bogiem.

 

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli zachęca nas do tego, byśmy uczyli się ciągle przebaczać. Jako kapłani niejednokrotnie słyszymy:
    Proszę Ojca, nie potrafię, nie mogę przebaczyć i to bliskiej osobie…    Nie mogę przebaczyć zdrady mojemu mężowi...    Nie potrafię wybaczyć mojej – do tej pory dobrej – przyjaciółce, która mnie oszukała...    Nie mogę przebaczyć mojemu dziecku, bo ja tak bardzo je kochałem, a tutaj z jego strony obojętność, arogancja, brak szacunku...
    Jak mam przebaczyć?
  
Dla tych wszystkich, którzy chcą nauczyć się tej bardzo ciężkiej, pracochłonnej sztuki przychodzi z pomocą dzisiejsza liturgia słowa.
 
I tak w pierwszym czytaniu z księgi Mądrości Syracha słyszymy:
    Tym, co prowadzi nas do braku przebaczenia, jest złość i gniew. Mało tego, autor biblijny dodaje: są one obrzydliwością. A kto mści się przeciw swojemu bliźniemu tego spotka pomsta Pana.
Bardzo mocne to słowa. Ale pokazujące nam jednocześnie, jak ważne jest przebaczenie w naszym życiu. Ten, kto potrafi przebaczyć, otrzyma odpuszczenie grzechów. I jeszcze jedno ważne przesłanie:
    Pamiętaj o rzeczach ostatecznych i przestań nienawidzić – o rozkładzie ciała, o śmierci, i trzymaj się przykazań! Pamiętaj o przykazaniach i nie miej w nienawiści bliźniego – o przymierzu Najwyższego, i daruj obrazę!
A więc drogą do nauki wybaczania jest życie przykazaniami. 
 
Ktoś może zapytać: Bardzo to mądre, piękne, wartościowe, ale jak to uczynić w swoim życiu? Przecież i Piotr pyta dzisiaj Jezusa:
    Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy? I słyszy odpowiedź: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
 
Skoro apostołowie mieli problem ze zrozumieniem istoty przebaczenia i musieli się jej uczyć od Jezusa Chrystusa, to również my potrzebujemy tej nauki. Bardzo potrzebnej, bo przecież w życiu chodzi o nasze zbawienie.
  
I w tym miejscu może warto przypomnieć wielu znaną już historię opisaną przez Bruno Ferrero:
 
Młodzieniec siedział sam w autobusie. Wzrok miał nieprzerwanie skierowany za okno. Wyglądał na niewiele ponad 20 lat. Piękny, z twarzą o delikatnych rysach. Pewna kobieta usiadła obok niego. Po zamienieniu kilku słów o ciepłej wiosennej pogodzie młodzieniec niespodziewanie rzekł:
– Byłem w więzieniu przez 2 lata. Wyszedłem dzisiejszego ranka i wracam do domu.
Słowa wypływały z niego jak rwąca rzeka, kiedy opowiadał, jak dorastał w biednej, uczciwej rodzinie i jak jego przestępcza działalność przysporzyła rodzinie bólu i wstydu. Przez te dwa lata nie miał od nich wieści. Wiedział, że rodzice byli zbyt biedni, aby pozwolić sobie na podróż do więzienia i zbyt prości, aby pisać listy. On sam przestał do nich pisywać, ponieważ nie odpowiadali.
Trzy tygodnie przed zakończeniem kary uczynił ostatni, desperacki krok, który miał mu pozwolić na powrót do ojca i matki. Przeprosił ich za zawód, jaki im sprawił, i poprosił o wybaczenie. Po wyjściu na wolność wsiadł do autobusu, który miał go zawieźć do jego miasta i którego trasa wiodła obok domu i ogrodu, gdzie dorastał i gdzie nadal mieszkali jego rodzice. W liście napisał, że rozumie ich zachowanie. Dla ułatwienia sprawy poprosił, aby dali mu znak, który mógłby zobaczyć z przejeżdżającego autobusu. Jeśliby mu przebaczyli i chcieli go przyjąć, mieli przyczepić białą wstęgę do starej jabłoni w ogrodzie. Gdyby znaku nie było, młodzieniec nie wysiadłby z autobusu i opuściłby miasto, odchodząc na zawsze z życia rodziny.
W miarę jak autobus przybliżał się do celu, młodzieniec stawał się coraz bardziej nerwowy, do tego stopnia, że bał się spoglądać przez okno, pewien, że nie zobaczy żadnej wstęgi.
Po wysłuchaniu jego opowiadania kobieta ograniczyła się tylko do prośby:
    „Zamień się ze mną. Ja będę wyglądać przez okno”.
Autobus jechał dalej, mijając jeszcze kilka domów i w pewnej chwili kobieta zobaczyła drzewo. Dotknęła delikatnie ramienia młodzieńca i powstrzymując łzy wyszeptała:
    – Spójrz, spójrz! Obwiesili całe drzewo białymi wstążkami! 
 
Kiedy przebaczamy komuś, kto nas skrzywdził, kto nas zawiódł, kto nie spełnił naszych oczekiwań, dokonujemy czegoś, co jest z korzyścią przede wszystkim dla nas samych. Ponieważ, jak uczy sam Jezus, przebaczenie ubogaca przede wszystkim tego, który potrafi przebaczyć. Dlaczego tak się dzieje? A dzieje się to dlatego, że przede wszystkim w ten sposób inwestujemy w samego siebie. Ponieważ uczymy się miłości, i ta miłość w nas wzrasta. A miłość, która nie przebacza nie jest miłością. Dlatego też nie możemy rozpaczać, jeśli ktoś nas skrzywdził, bo jest to okazja do przebaczenia, czyli do najwspanialszej inwestycji w naszym życiu. Do nauki miłości.
 
Niejednokrotnie dzieje się tak w naszym życiu, że przebaczenie przychodzi z wielkim trudem. Dzieje się tak jednak dlatego, że jeszcze nie nauczyliśmy się przebaczać. Przebaczenia trzeba się uczyć, tak jak wielu innych rzeczy. Tę sztukę może posiąść każdy z nas, jednak musi chcieć ją pojąć. Kto chce nauczyć się przebaczać, potrzebuje solidnego szkolenia w szkole Jezusa Chrystusa. Takiego szkolenia w końcu potrzebowali sami apostołowie. Jak chodzi o przebaczenie, to Jezus jest najlepszym nauczycielem, który uczy nie tylko słowem, ale głównie przykładem.
  
I może jeszcze na koniec jedna myśl do rozważenia. Dwudziestowieczny pisarz, poeta Roman Brandstaetter w jednym ze swoich utworów pisał:
    „Biblio, ojczyzno moja, (…) Gdy ma się ku zachodowi
    I z lipy przed moim domem opadają liście,
    Siedzę nad Tobą,
    Biblio,
    I wywołuję z Twoich wersetów
    Wszystkich najlepszych,
    Którzy są dla mnie niedościgłym wzorem,
    Wszystkich najpiękniejszych,
    Których podziwiam,
    Wszystkich szlachetnych,
    Którym nie umiem dorównać,
    Biblio,
    Mówiąca do mnie głosem napomnienia
    (…)
    Wszystko jest w Tobie,
    Cokolwiek przeżyłem.
    Wszystko jest w Tobie,
    Cokolwiek kochałem.
    Wszystko.
    Cały żywot własny
    Człowieka,
    Żyjącego w nawiedzonym przez szatana
    Wieku.
    Zaplątany w jego sprzecznościach,
    W szaleństwach
    I w kłamstwach,
    Jak Absalom w gałęziach wisielczego dębu,
    Na Tobie uczyłem się żyć.
    Na Tobie uczyłem się czytać,
    Na Tobie uczyłem się pisać,
    Na Tobie uczyłem się myśleć,
    Na Tobie uczyłem się prawdy,
    Na Tobie uczyłem się prosić o odpuszczenie grzechów,
    Na Tobie uczyłem się kochać,
    Na Tobie uczyłem się mądrości,
    Na Tobie uczyłem się przebaczenia,
    Na Tobie uczyłem się pokory,
    Na Tobie uczyłem się modlić.
    Jeżeli jednak nie nauczyłem się żyć,
    Jeżeli nie nauczyłem się czytać,
    Jeżeli nie nauczyłem się pisać,
    Jeżeli nie nauczyłem się myśleć,
    Jeżeli nie nauczyłem się prawdy,
    Jeżeli nie nauczyłem się prosić o odpuszczenie grzechów,
    Jeżeli nie nauczyłem się kochać,
    Jeżeli nie nauczyłem się mądrości,
    Jeżeli nie nauczyłem się przebaczać,
    Jeżeli nie nauczyłem się pokory,
    Jeżeli nie nauczyłem się modlić,
    Moja wina,
    Moja wina,
    Moja bardzo wielka wina.
    Już ma się ku zachodowi,
    Z lipy przed moim domem opadają liście.
    Ludzie z mojego życia bezpowrotnie odchodzą,
    Grobów jest więcej niż żywych przyjaciół,
    Nawet spłowiał atrament na matczynych listach,
    Pisanych do mnie nocą z dzielnicy pogromu.
    A ja siedzę nad Tobą,
    Biblio,
    I uczę się śmierci.
    Może tego jednego w końcu się nauczę”. 
 
Korzystajmy więc w naszym życiu z mądrości Bożego słowa. Bo tu naprawdę możemy nauczyć się i miłości, i przebaczenia, i drogi wiodącej do życia wiecznego z Bogiem.

Duszpasterz Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech – Monachium o. Rafał Nowak CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl