Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
20 niedziela zwykła - 20 sierpnia
20-08-2017 20:23 • Ks. Stanisław Rząsa

Rzeczywistość Narodu Wybranego po powrocie z niewoli babilońskiej okazała się daleka od oczekiwań. Pan Bóg jednak nie cofa swojego słowa i przez proroka Izajasza mówi, że realizacja Jego obietnic wymaga zbudowania nowej wspólnoty opartej na Bożym prawie, w której znajdą miejsce osoby wykluczane dotąd ze społeczność izraelskiej, czyli poganie. Dlatego Pan Jezus spełnia prośbę kobiety kananejskiej, która z wiarą prosi o możliwość uczestniczenia choćby w małej cząstce zbawczych owoców Jego obecności na ziemi. Święty Paweł natomiast podkreśli fakt, że może posługiwać właśnie poganom, którzy na równi z Izraelem wezwani są, by odziedziczyć dary Boże.

Wysłuchajmy słowa Bożego, które czyni nas, niegdyś pogan, nowym Ludem Bożym.

Tekst Ewangelii może być czasami „ciężkim orzechem do zgryzienia”, zarówno dla wygłaszającego homilię, jak i dla wiernych. Tak jest też i tym razem.
 
 
Jezus wzbrania się od uzdrowienia kobiety ponieważ, jak mówi: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom. Znamy tę historię. Kobieta prosi o pomoc, a Jezus w pierwszym momencie nawet nie chce z nią rozmawiać. Zdaje się zgadzać z apostołami, którzy dopominają się, aby ją odesłać z niczym. Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela – mówi. A ona jest z Kanaanu. W końcu kobieta podchodzi do Jezusa, oddaje mu cześć i mówi: Panie, pomóż mi. Jezus nigdy nie odrzuca takich próśb – przynajmniej my katolicy, chrześcijanie w to wierzymy. Jezus mówi do kobiety: Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom. I właśnie te słowa są dla wielu z nas bardzo trudne do zrozumienia. To jest to, co nazwałem na początku „ciężkim orzechem do zgryzienia”. Bo przecież to takie całkiem „nie Jezusowe”.
 
Co jest w tym dialogu między Jezusem a kobietą ważne?
Po pierwsze, kobieta jest z Kanaanu, a oni – mieszkańcy Kanaanu – nie wierzyli w przyjście Mesjasza, szczególnie pochodzącego z rodu Dawida. Ale ta kobieta, w przeciwieństwie do kultury, z której się wywodzi, woła do Jezusa: Synu Dawida – jest to termin, pochodzący ze starych hebrajskich ksiąg, zawsze opisujący Mesjasza. I wygląda na to, że ta kobieta posiada taką początkową wiarę w Jezusa jako Zbawiciela.
Po drugie, nazywa Jezusa Panem. W Ewangelii według św. Mateusza jest to jednoznaczne z przyjęciem tego, że Jezus i Bóg są jednym.
 
Tylko przyglądając się językowi, jakiego używa owa kobieta, widać, że uwierzyła w Jezusa jako Mesjasza. Jezus na pewno to wyczuwał.
 
Izraelici i Kananejczycy od dawna byli podzieleni. Jak to możliwe, że taki naród z dziwnymi bożkami mógł zrodzić kobietę, która uwierzyła w Boga jedynego i Jezusa Chrystusa? Czy to możliwe, że Jezus ją testował, chcąc wzmocnić i ukazać jej głęboką wiarę?
 
A może użył słowa szczenięta (psy) jako zwrotu, którego oba plemiona używały, nazywając siebie nawzajem? Może tak: Moi ludzie z Izraela wierzą w jednego Boga, a twoi nie. Jak mogę zabrać jedzenie Izraelitom i rzucić je psom, jak was nazywają?
 
Krótka, szybka, prosta i szczera odpowiedź kobiety wygrywa. Nawet psy jedzą ostatki ze stołu pana. To jest jej riposta i Jezusowi się to podoba. Ona zdaje się mówić: Nieważne, skąd ktoś pochodzi, jeżeli wierzy. I wiesz co? Ja wierzę!!! Założę się, że Jezus ogromnie się uśmiechnął, kiedy jej mówił, jak wielka jest jej wiara. Może się roześmiał, gdy tylko usłyszał jej odpowiedź. I w końcu chętnie dał jej to, o co prosiła. Uzdrowił jej córkę.
 
 
Czy Chrystus nie uśmiecha się w nas, kiedy prosimy o to, czego nam potrzeba? Kiedy nie pozwalamy niczemu stanąć na przeszkodzie: temu skąd pochodzę, jaki jest mój status, jakim jestem grzesznikiem, albo i może odrzuceniu, jakiego doznaliśmy od innych. Podejdźmy dzisiaj do ołtarza i Chrystusowego Ciała. trzymając nasze ręce i prosząc: Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! Podejdźmy tak, jak ta kananejska kobieta. Podejdźmy z wiarą taką, jaką każdy z nas ma. Tak jak ta kobieta.

Tekst Ewangelii może być czasami „ciężkim orzechem do zgryzienia”, zarówno dla wygłaszającego homilię, jak i dla wiernych. Tak jest też i tym razem. 
 
Jezus wzbrania się od uzdrowienia kobiety ponieważ, jak mówi: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom. Znamy tę historię. Kobieta prosi o pomoc, a Jezus w pierwszym momencie nawet nie chce z nią rozmawiać. Zdaje się zgadzać z apostołami, którzy dopominają się, aby ją odesłać z niczym. Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela – mówi. A ona jest z Kanaanu. W końcu kobieta podchodzi do Jezusa, oddaje mu cześć i mówi: Panie, pomóż mi. Jezus nigdy nie odrzuca takich próśb – przynajmniej my katolicy, chrześcijanie w to wierzymy. Jezus mówi do kobiety: Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom. I właśnie te słowa są dla wielu z nas bardzo trudne do zrozumienia. To jest to, co nazwałem na początku „ciężkim orzechem do zgryzienia”. Bo przecież to takie całkiem „nie Jezusowe”.
 
Co jest w tym dialogu między Jezusem a kobietą ważne?
Po pierwsze, kobieta jest z Kanaanu, a oni – mieszkańcy Kanaanu – nie wierzyli w przyjście Mesjasza, szczególnie pochodzącego z rodu Dawida. Ale ta kobieta, w przeciwieństwie do kultury, z której się wywodzi, woła do Jezusa: Synu Dawida – jest to termin, pochodzący ze starych hebrajskich ksiąg, zawsze opisujący Mesjasza. I wygląda na to, że ta kobieta posiada taką początkową wiarę w Jezusa jako Zbawiciela.
Po drugie, nazywa Jezusa Panem. W Ewangelii według św. Mateusza jest to jednoznaczne z przyjęciem tego, że Jezus i Bóg są jednym.
 
Tylko przyglądając się językowi, jakiego używa owa kobieta, widać, że uwierzyła w Jezusa jako Mesjasza. Jezus na pewno to wyczuwał.
 
Izraelici i Kananejczycy od dawna byli podzieleni. Jak to możliwe, że taki naród z dziwnymi bożkami mógł zrodzić kobietę, która uwierzyła w Boga jedynego i Jezusa Chrystusa? Czy to możliwe, że Jezus ją testował, chcąc wzmocnić i ukazać jej głęboką wiarę?
 
A może użył słowa szczenięta (psy) jako zwrotu, którego oba plemiona używały, nazywając siebie nawzajem? Może tak: Moi ludzie z Izraela wierzą w jednego Boga, a twoi nie. Jak mogę zabrać jedzenie Izraelitom i rzucić je psom, jak was nazywają?
 
Krótka, szybka, prosta i szczera odpowiedź kobiety wygrywa. Nawet psy jedzą ostatki ze stołu pana. To jest jej riposta i Jezusowi się to podoba. Ona zdaje się mówić: Nieważne, skąd ktoś pochodzi, jeżeli wierzy. I wiesz co? Ja wierzę!!! Założę się, że Jezus ogromnie się uśmiechnął, kiedy jej mówił, jak wielka jest jej wiara. Może się roześmiał, gdy tylko usłyszał jej odpowiedź. I w końcu chętnie dał jej to, o co prosiła. Uzdrowił jej córkę. 
 
Czy Chrystus nie uśmiecha się w nas, kiedy prosimy o to, czego nam potrzeba? Kiedy nie pozwalamy niczemu stanąć na przeszkodzie: temu skąd pochodzę, jaki jest mój status, jakim jestem grzesznikiem, albo i może odrzuceniu, jakiego doznaliśmy od innych. Podejdźmy dzisiaj do ołtarza i Chrystusowego Ciała. trzymając nasze ręce i prosząc: Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! Podejdźmy tak, jak ta kananejska kobieta. Podejdźmy z wiarą taką, jaką każdy z nas ma. Tak jak ta kobieta.

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
pracujący jako duszpasterz w parafii św. Anny w Kopenhadze – Dania


© 2009 www.parafia.lubartow.pl