Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
32 niedziela zwykła - 6 listopada
06-11-2016 09:36 • Ks. Stanisław Rząsa

W dzisiejszym fragmencie Księgi Machabejskiej odnajdziemy najbardziej wyraźny tekst starotestamentowy odnoszący się do wiary w zmartwychwstanie. Autor tej księgi za pośrednictwem  trzeciego syna, który ponosi śmierć w imię wiary w jedynego Boga, mówi o tej prawdzie bardzo jednoznacznie. Powszechna wiara w życie po śmierci rozwinęła się jednak dopiero w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Jej źródłem mogą być słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii, który objawia Boga jako Boga żyjących, a nie umarłych. Chrystus mówi, że istnieje życie po śmierci wtedy, gdy wyjaśnia tzw. prawo lewiratu. Warto przyjąć zachętę Świętego Pawła i pełnić dobre uczynki, by osiągnąć życie wieczne z Panem Bogiem.

Z uwagą wsłuchajmy się teraz w słowo Boże.

 

    Saduceusze pytają Jezusa o to, jak ludzie „poradzą” sobie w niebie, ale problem w tym, że żaden z nich nie idzie w tamtą stronę…
     
    Nie tyle ważne jest to „jak będzie w niebie”, ale to, „czy ja się tam znajdę”.
 
Saduceusze twierdzili, że nie ma zmartwychwstania, a Jezus mówi, że On jest Zmartwychwstaniem, że każdy, kto w Niego wierzy, to choćby umarł żyć będzie, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. Po której stronie staję? Po stronie saduceuszy czy po stronie Jezusa? Komu ja wierzę? Czy tym, którzy i dziś „twierdzą”, że nie ma zmartwychwstania, że życie wieczne to wymysł Kościoła i księży, że mówienie o niebie to takie „tanie pocieszanie” schorowanych ludzi, by jakoś im ulżyć w cierpieniu… Czy „takim” daję wiarę? Czy Jezusowi, który już dawno rozprawił się ze śmiercią, który odsunął najcięższy grobowy kamień, który zwyciężył śmierć, piekło i szatana, który trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Ojca i powtórnie przyjdzie sądzić żywych i umarłych…? Komu wierzę?
 
    Saduceusze twierdzili, że nie ma zmartwychwstania, bo to się nie zgadzało z ich ziemskim rozumowaniem. No bo jak może istnieć coś, czego nie można „sprawdzić” tu na ziemi, czego nie można „matematycznie” poukładać w głowie. Nie wiedzieli, że sprawa zmartwychwstania to nie kwestia wiedzy, inteligencji czy ludzkiej kalkulacji, ale to kwestia wiary, która przekracza rozum i widzi o wiele więcej...
 
    Biedni są ludzie, którzy wszystko sprowadzają tylko do ziemskiego myślenia, którzy uznają, że prawdziwe jest tylko to, co można zobaczyć lub dotknąć, dla których „nie istnieje nic” poza życiem doczesnym. W takich ludziach nigdy nie będzie miejsca na wiarę, na to, by „zobaczyć dalej” niż sięga tylko ludzkie oko, by się przekonać, że ludzka mądrość jeszcze nie jest wszystkim, i że się tak naprawdę potrzebuje Boga.
 
 
Mówi dziś Jezus: Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. Ukazuje nam przez to, że wieczność od Boga pochodzi, że Ten, który stworzył człowieka, nie chce go mieć „umarłego” po śmierci, że mimo, iż Abraham, Izaak i Jakub „umarli”, to ciągle przebywają z Bogiem. Niebo zatem jest darem Boga, jest miłosierdziem danym człowiekowi. I aby je osiągnąć potrzeba po prostu WIARY. A jej właśnie zabrakło saduceuszom…
 
Do nieba nie prowadzą drzwi wiedzy czy ludzkiej mądrości. Tam nie robi się testów na bycie „wszystkowiedzącym”. Tam tylko jedno jest ważne – to, czy się znało Jezusa, czy się Jemu naprawdę ufało. Bo nikt poza Jezusem do nieba nas nie wprowadzi. On jest Drogą jedyną.
 
 
Pytają nieraz ludzie: „Jak to będzie w niebie?”. Czy mąż spotka tam swoją żonę? Czy dzieci będą odwiedzać rodziców? Czy sąsiad zobaczy sąsiada, a przyjaciel przyjaciela? Czy będą wspólne rozmowy, takie spotkania po latach, wspólne wspomnienia, i czy będzie czas, by dokończyć niedokończone na ziemi rozmowy? Mamy w sercu takie pytania. Ale Jezus chce nam powiedzieć jedno. Byśmy się nie martwili jak to będzie w niebie. Tam sobie na pewno poradzimy. Tam bowiem już wszystko przygotowane. Tam nic, co złe, nie przedostanie się. Żaden ból, żadne cierpienie tam wstępu mieć nie będzie. Tam otrze Bóg wszelką łzę i śmierci już tam nie będzie, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu… (Ap 21, 4). Tam będziemy jak aniołowie, będziemy dziećmi Bożymi, a szczęście będzie tak wielkie, że żadne oko, żadne ucho i żadne serce na ziemi pojąć tego nie zdoła. Niebo to „inny świat”, „świat”, za którym tęsknimy, „świat” przygotowany przez samego Jezusa: Idę przecież przygotować wam miejsce ( J 14, 2) – powiedział, gdy odchodził z tej ziemi.
 
Kiedyś ktoś na pytanie o to, jak będzie w niebie, odpowiedział w bardzo prosty sposób:
    „W niebie na pewno będzie lepiej niż na ziemi”.
Może to niezbyt głęboka i niezadowalająca nas odpowiedź, ale ukazująca coś, co na pewno jest prawdą – nawet „najpiękniejsza ziemia” nigdy nie będzie niebem; nawet najpiękniejszy dom, najcudowniejsi ludzie, najwspanialsze uczty i przyjęcia, najbardziej zachwycające i zapierające dech w piersiach widoki, niezapomniane przeżycia i cudowne chwile – to jeszcze nie jest niebo. Niebo to coś o wiele wspanialszego…
    Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują... (1 Kor 2, 9).
 
Uczyńmy wszystko, by się tam znaleźć!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia,
przygotowujące do prowadzenia rekolekcji parafialnych i misji ludowych) – Lublin
o. Stanisław Janiga CSs

    Saduceusze pytają Jezusa o to, jak ludzie „poradzą” sobie w niebie, ale problem w tym, że żaden z nich nie idzie w tamtą stronę…
     
    Nie tyle ważne jest to „jak będzie w niebie”, ale to, „czy ja się tam znajdę”.
 
Saduceusze twierdzili, że nie ma zmartwychwstania, a Jezus mówi, że On jest Zmartwychwstaniem, że każdy, kto w Niego wierzy, to choćby umarł żyć będzie, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. Po której stronie staję? Po stronie saduceuszy czy po stronie Jezusa? Komu ja wierzę? Czy tym, którzy i dziś „twierdzą”, że nie ma zmartwychwstania, że życie wieczne to wymysł Kościoła i księży, że mówienie o niebie to takie „tanie pocieszanie” schorowanych ludzi, by jakoś im ulżyć w cierpieniu… Czy „takim” daję wiarę? Czy Jezusowi, który już dawno rozprawił się ze śmiercią, który odsunął najcięższy grobowy kamień, który zwyciężył śmierć, piekło i szatana, który trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Ojca i powtórnie przyjdzie sądzić żywych i umarłych…? Komu wierzę?
 
    Saduceusze twierdzili, że nie ma zmartwychwstania, bo to się nie zgadzało z ich ziemskim rozumowaniem. No bo jak może istnieć coś, czego nie można „sprawdzić” tu na ziemi, czego nie można „matematycznie” poukładać w głowie. Nie wiedzieli, że sprawa zmartwychwstania to nie kwestia wiedzy, inteligencji czy ludzkiej kalkulacji, ale to kwestia wiary, która przekracza rozum i widzi o wiele więcej...
 
    Biedni są ludzie, którzy wszystko sprowadzają tylko do ziemskiego myślenia, którzy uznają, że prawdziwe jest tylko to, co można zobaczyć lub dotknąć, dla których „nie istnieje nic” poza życiem doczesnym. W takich ludziach nigdy nie będzie miejsca na wiarę, na to, by „zobaczyć dalej” niż sięga tylko ludzkie oko, by się przekonać, że ludzka mądrość jeszcze nie jest wszystkim, i że się tak naprawdę potrzebuje Boga.
 
 
Mówi dziś Jezus: Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. Ukazuje nam przez to, że wieczność od Boga pochodzi, że Ten, który stworzył człowieka, nie chce go mieć „umarłego” po śmierci, że mimo, iż Abraham, Izaak i Jakub „umarli”, to ciągle przebywają z Bogiem. Niebo zatem jest darem Boga, jest miłosierdziem danym człowiekowi. I aby je osiągnąć potrzeba po prostu WIARY. A jej właśnie zabrakło saduceuszom…
 
Do nieba nie prowadzą drzwi wiedzy czy ludzkiej mądrości. Tam nie robi się testów na bycie „wszystkowiedzącym”. Tam tylko jedno jest ważne – to, czy się znało Jezusa, czy się Jemu naprawdę ufało. Bo nikt poza Jezusem do nieba nas nie wprowadzi. On jest Drogą jedyną.
 
 
Pytają nieraz ludzie: „Jak to będzie w niebie?”. Czy mąż spotka tam swoją żonę? Czy dzieci będą odwiedzać rodziców? Czy sąsiad zobaczy sąsiada, a przyjaciel przyjaciela? Czy będą wspólne rozmowy, takie spotkania po latach, wspólne wspomnienia, i czy będzie czas, by dokończyć niedokończone na ziemi rozmowy? Mamy w sercu takie pytania. Ale Jezus chce nam powiedzieć jedno. Byśmy się nie martwili jak to będzie w niebie. Tam sobie na pewno poradzimy. Tam bowiem już wszystko przygotowane. Tam nic, co złe, nie przedostanie się. Żaden ból, żadne cierpienie tam wstępu mieć nie będzie. Tam otrze Bóg wszelką łzę i śmierci już tam nie będzie, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu… (Ap 21, 4). Tam będziemy jak aniołowie, będziemy dziećmi Bożymi, a szczęście będzie tak wielkie, że żadne oko, żadne ucho i żadne serce na ziemi pojąć tego nie zdoła. Niebo to „inny świat”, „świat”, za którym tęsknimy, „świat” przygotowany przez samego Jezusa: Idę przecież przygotować wam miejsce ( J 14, 2) – powiedział, gdy odchodził z tej ziemi.
 
Kiedyś ktoś na pytanie o to, jak będzie w niebie, odpowiedział w bardzo prosty sposób:
    „W niebie na pewno będzie lepiej niż na ziemi”.
Może to niezbyt głęboka i niezadowalająca nas odpowiedź, ale ukazująca coś, co na pewno jest prawdą – nawet „najpiękniejsza ziemia” nigdy nie będzie niebem; nawet najpiękniejszy dom, najcudowniejsi ludzie, najwspanialsze uczty i przyjęcia, najbardziej zachwycające i zapierające dech w piersiach widoki, niezapomniane przeżycia i cudowne chwile – to jeszcze nie jest niebo. Niebo to coś o wiele wspanialszego…
    Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują... (1 Kor 2, 9).
 
Uczyńmy wszystko, by się tam znaleźć!
 o. Stanisław Janiga CSs

 


© 2009 www.parafia.lubartow.pl