Być zdrowym, być szczęśliwym, być zamożnym, być znanym, być zbawionym – na czym mi najbardziej zależy?
Pytanie o zbawienie, które ktoś postawił Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii jest pytaniem o wszystko. Bo można mieć w życiu wszystko, ale jak się straci zbawienie, to cóż pozostanie? – jedynie wieczny płacz i zgrzytanie zębów… Może na co dzień trudno nam myśleć o zbawieniu, o tym, co będzie z nami po śmierci. Tyle przecież na ziemi różnych trudnych spraw, tyle nierozwiązanych problemów, tyle troski o najbliższe dni, o to jak przeżyć, co zrobić, by nie brakło pieniędzy, by w pracy się utrzymać, by nic złego nam się nie przydarzyło, by w rodzinie znów wszystko dobrze się poukładało. Jak tu w tym wszystkim myśleć o zbawieniu?
Kiedy Jezus mówi o zbawieniu, to nie wymaga byśmy zostawili na boku nasze ziemskie, życiowe sprawy, byśmy wzrok oderwali od życia i patrzyli tylko w górę. Nie! Jezus chce byśmy Go zaprosili do tego, co przeżywamy, do naszych ziemskich spraw. Byśmy uwierzyli, że On już teraz chce do nas przyjść, chce wejść w nasze „ziemskie drzwi” ze swoim ZBAWIENIEM. Nim my dojdziemy do nieba, On pierwszy chce u nas zamieszkać, chce pierwszy przekroczyć próg naszego serca i w nim uczynić niebo.
Dzisiejsza Ewangelia rozpoczęła się zdaniem:
Jezus nauczając, szedł przez miasta i wsie…
To nie takie ważne, czy mieszkam w mieście czy na wsi; to nie takie ważne, czy mam piękny i duży dom, czy może dzielę jeden pokój z moją siostrą czy bratem; to nie takie ważne, czy mam wciąż nowe rzeczy, którymi się mogę pochwalić, czy tylko to, co już może modne nie jest, ale na inne mnie nie stać. To w końcu nie takie ważne, ile mam, gdzie w te wakacje jeszcze nie byłem, ile ludzi mnie zna na Facebooku… To wszystko kiedyś przeminie. Ważne jest to, że Jezus nauczając przechodzi i chce się u mnie „zatrzymać”, chce ze mną pobyć: kiedy się modlę, kiedy w pracy coś mi nie wychodzi, kiedy z najbliższymi nie wiem, jak się dogadać, kiedy trudno czasami zasnąć, bo tyle spraw jeszcze niezałatwionych. Jezus chce wejść w to wszystko, chce wnieść w to swoje zbawienie – czyli siebie, bo On jest Zbawieniem.
Tylko czy w moim sercu znajdzie się miejsce dla Niego, czy nie jest w nim już zbyt ciasno od innych spraw tego świata? Bywa tak czasem u ludzi, że na wszystko jest w sercu miejsce, a najmniej jest go dla Boga. Trudno się wtedy przecisnąć, by dobro w nas zwyciężyło, by złość zastąpić przebaczeniem, by zamiast krytykować i osądzać ludzi, pomyśleć, co by dla nich zrobić, by zamiast czekać aż ktoś się zmieni, samemu zacząć się nawracać. A to jest właśnie Boża droga czynienia zbawienia już na ziemi i droga prowadząca do nieba.
Mówi nam dzisiaj Jezus: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi, czyli takie, w których nie wszystko się zmieści. Nie przejdzie przez nie nieprzebaczenie, brak serca dla potrzebującego, osądzanie i potępianie innych, niesprawiedliwe traktowanie ludzi, pogardzanie tymi, których może i trudno kochać. Ciasne drzwi, o których mówi Jezus, to najpierw „zajęcie się” własnym sercem i usuwaniem z niego tego, co nie jest z Boga, tego, co nie jest miłosierdziem, co nie pozwala mi traktować człowieka jak brata. W ciasnych drzwiach się nie zmieści: i pobożność i grzeszność, i modlitwa i nienawiść; i chodzenie do kościoła i osądzanie innych, i mówienie, że kocha się Boga, a człowieka nazywa się wrogiem. Do tych, którzy tak żyją i nie chcą się nawrócić, kiedyś Pan powie jakże mocne słowa:
Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości.
Wzywa nas dzisiaj Jezus byśmy się nawracali, byśmy wybierali ciasne drzwi, byśmy się nie zgadzali na dwulicowość w życiu. Nie wystarczy wchodząc kiedyś do nieba, powiedzieć, że znało się Jezusa, że słyszało się o Nim w kościele, że chodziło się na Msze Święte. Może okazać się to być niewystarczające. Tak nam mówi dziś Jezus: Wtedy zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś». Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście». Prawdziwa znajomość Jezusa sprawdza się po wyjściu z kościoła, po tym jak traktujemy ludzi, co mówimy o innych, jakie są nasze czyny i jaki przykład życia widzą w nas inni ludzie.
Niech dzisiejsza Ewangelia pomoże nam jeszcze bardziej łączyć wiarę z codziennym życiem, nawracać się z tego, co grzeszne, i prowadzić sprawiedliwe życie, w którym nie braknie miejsce dla Boga, a serca dla drugiego człowieka. Wtedy do nieba wejdziemy. Niech się zatem z nami tak stanie. Amen.
o. Stanisław Janiga CSsR
Być zdrowym, być szczęśliwym, być zamożnym, być znanym, być zbawionym – na czym mi najbardziej zależy?
Pytanie o zbawienie, które ktoś postawił Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii jest pytaniem o wszystko. Bo można mieć w życiu wszystko, ale jak się straci zbawienie, to cóż pozostanie? – jedynie wieczny płacz i zgrzytanie zębów… Może na co dzień trudno nam myśleć o zbawieniu, o tym, co będzie z nami po śmierci. Tyle przecież na ziemi różnych trudnych spraw, tyle nierozwiązanych problemów, tyle troski o najbliższe dni, o to jak przeżyć, co zrobić, by nie brakło pieniędzy, by w pracy się utrzymać, by nic złego nam się nie przydarzyło, by w rodzinie znów wszystko dobrze się poukładało. Jak tu w tym wszystkim myśleć o zbawieniu?
Kiedy Jezus mówi o zbawieniu, to nie wymaga byśmy zostawili na boku nasze ziemskie, życiowe sprawy, byśmy wzrok oderwali od życia i patrzyli tylko w górę. Nie! Jezus chce byśmy Go zaprosili do tego, co przeżywamy, do naszych ziemskich spraw. Byśmy uwierzyli, że On już teraz chce do nas przyjść, chce wejść w nasze „ziemskie drzwi” ze swoim ZBAWIENIEM. Nim my dojdziemy do nieba, On pierwszy chce u nas zamieszkać, chce pierwszy przekroczyć próg naszego serca i w nim uczynić niebo.
Dzisiejsza Ewangelia rozpoczęła się zdaniem:
Jezus nauczając, szedł przez miasta i wsie…
To nie takie ważne, czy mieszkam w mieście czy na wsi; to nie takie ważne, czy mam piękny i duży dom, czy może dzielę jeden pokój z moją siostrą czy bratem; to nie takie ważne, czy mam wciąż nowe rzeczy, którymi się mogę pochwalić, czy tylko to, co już może modne nie jest, ale na inne mnie nie stać. To w końcu nie takie ważne, ile mam, gdzie w te wakacje jeszcze nie byłem, ile ludzi mnie zna na Facebooku… To wszystko kiedyś przeminie. Ważne jest to, że Jezus nauczając przechodzi i chce się u mnie „zatrzymać”, chce ze mną pobyć: kiedy się modlę, kiedy w pracy coś mi nie wychodzi, kiedy z najbliższymi nie wiem, jak się dogadać, kiedy trudno czasami zasnąć, bo tyle spraw jeszcze niezałatwionych. Jezus chce wejść w to wszystko, chce wnieść w to swoje zbawienie – czyli siebie, bo On jest Zbawieniem.
Tylko czy w moim sercu znajdzie się miejsce dla Niego, czy nie jest w nim już zbyt ciasno od innych spraw tego świata? Bywa tak czasem u ludzi, że na wszystko jest w sercu miejsce, a najmniej jest go dla Boga. Trudno się wtedy przecisnąć, by dobro w nas zwyciężyło, by złość zastąpić przebaczeniem, by zamiast krytykować i osądzać ludzi, pomyśleć, co by dla nich zrobić, by zamiast czekać aż ktoś się zmieni, samemu zacząć się nawracać. A to jest właśnie Boża droga czynienia zbawienia już na ziemi i droga prowadząca do nieba.
Mówi nam dzisiaj Jezus: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi, czyli takie, w których nie wszystko się zmieści. Nie przejdzie przez nie nieprzebaczenie, brak serca dla potrzebującego, osądzanie i potępianie innych, niesprawiedliwe traktowanie ludzi, pogardzanie tymi, których może i trudno kochać. Ciasne drzwi, o których mówi Jezus, to najpierw „zajęcie się” własnym sercem i usuwaniem z niego tego, co nie jest z Boga, tego, co nie jest miłosierdziem, co nie pozwala mi traktować człowieka jak brata. W ciasnych drzwiach się nie zmieści: i pobożność i grzeszność, i modlitwa i nienawiść; i chodzenie do kościoła i osądzanie innych, i mówienie, że kocha się Boga, a człowieka nazywa się wrogiem. Do tych, którzy tak żyją i nie chcą się nawrócić, kiedyś Pan powie jakże mocne słowa:
Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości.
Wzywa nas dzisiaj Jezus byśmy się nawracali, byśmy wybierali ciasne drzwi, byśmy się nie zgadzali na dwulicowość w życiu. Nie wystarczy wchodząc kiedyś do nieba, powiedzieć, że znało się Jezusa, że słyszało się o Nim w kościele, że chodziło się na Msze Święte. Może okazać się to być niewystarczające. Tak nam mówi dziś Jezus: Wtedy zaczniecie mówić: «Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś». Lecz On rzecze: «Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście». Prawdziwa znajomość Jezusa sprawdza się po wyjściu z kościoła, po tym jak traktujemy ludzi, co mówimy o innych, jakie są nasze czyny i jaki przykład życia widzą w nas inni ludzie.
Niech dzisiejsza Ewangelia pomoże nam jeszcze bardziej łączyć wiarę z codziennym życiem, nawracać się z tego, co grzeszne, i prowadzić sprawiedliwe życie, w którym nie braknie miejsce dla Boga, a serca dla drugiego człowieka. Wtedy do nieba wejdziemy. Niech się zatem z nami tak stanie. Amen.
o. Stanisław Janiga CSsR