Mieszkańcy Izraela za czasów Jezusa trudnili się hodowlą owiec. Stada dawały utrzymanie i zapewniały wyżywienie rodzinom. Stąd do owiec odnoszono się wręcz z pietyzmem. To codzienne doświadczenie wykorzystał również Pan Jezus, który porównuje siebie do Dobrego Pasterza. Zapewnia, że nie tylko potrafi ochronić swoje owce, ale jest w stanie dać im życie wieczne. Prawdę tę potwierdza Apokalipsa, która w dzisiejszym fragmencie ukaże nam profetyczną wizję nieba.
To porównanie Jezusa do pasterza każe nam nazywać tę niedzielę niedzielą Dobrego Pasterza. Dziś przypada Światowy Dzień Modlitw o Powołania, który rozpoczyna kwartalne dni modlitw o powołania do służby w Kościele. Módlmy się o gorliwych kapłanów i osoby zakonne, którzy będą naśladować przykład Chrystusa – Dobrego Pasterza.
Dajmy się poprowadzić przez słowo Boże i nie miejmy zatwardziałych serc jak Żydzi, o których słyszymy w pierwszym czytaniu.
„Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je”. Co czujemy, gdy słyszymy słowa Jezusa o tym, że nas dogłębnie – bo to przecież wszechwiedzący Bóg – zna? Nie tylko przecież imię, sumy na koncie i historię przeglądania stron internetowych – to banalne. Zna przeszłość, wszystko, co uczyniliśmy? Wie także, jakie będą nasze wybory w dalszym życiu.
Jeśli wszystko jest dobrze, to miło. Być ukrytym w takich kochających dłoniach Boga, w Jego myślach i sercu! Nieustannie cieszyć się z tego, że jest ktoś, kto nas tak dobrze zna, nasze pragnienia, nasze chęci służenia mu, spełniania jego przykazań i naszą szczerą, gorliwą modlitwę. To piękna rzecz.
Czasem jednak jest to jak ze św. Piotrem – „Choćby wszyscy się zaparli, ale nie ja!” „Zaprawdę, powiadam Ci, Piotrze...”. Bóg swoje wiedział i okazało się, że miał rację. Zgrzeszyliśmy i to tak, jak jeszcze nigdy w życiu, nigdy samych siebie o coś takiego nie podejrzewaliśmy i skreśliliśmy w jednej chwili wszystko, co w relacji z Nim osiągnęliśmy. To, że nas zna, napawa nas bólem i wstydem. Wyszliśmy przed Nim na nieudaczników, pyszałków i zdrajców.
Jezus, Dobry Pasterz, mówi jednak jeszcze o czymś: „Że nas zna i że nikt i nic nie wyrwie nas ręki Boga”. To znaczy, że nie wyrwie nas szatan, nie wyrwie nas z Jego ręki nasz grzech, nieprawość, pycha oraz nasze wyrzuty sumienia, zawstydzenie, zwlekanie z nawróceniem i z powrotem do Niego. Być znanym przez Niego i być w Jego ręku to mieć nieustannie możliwość zwrócenia się ku Niemu, przyjęcia miłosierdzia, zbudowania od nowa na fundamencie chrztu świętego, którego nikt i nic nie może wymazać. To przypomnienie sobie, że On zapłacił za nas największą cenę – umarł i zmartwychwstał – i jesteśmy dla Niego najcenniejsi.
„Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je”. Co czujemy, gdy słyszymy słowa Jezusa o tym, że nas dogłębnie – bo to przecież wszechwiedzący Bóg – zna? Nie tylko przecież imię, sumy na koncie i historię przeglądania stron internetowych – to banalne. Zna przeszłość, wszystko, co uczyniliśmy? Wie także, jakie będą nasze wybory w dalszym życiu.
Jeśli wszystko jest dobrze, to miło. Być ukrytym w takich kochających dłoniach Boga, w Jego myślach i sercu! Nieustannie cieszyć się z tego, że jest ktoś, kto nas tak dobrze zna, nasze pragnienia, nasze chęci służenia mu, spełniania jego przykazań i naszą szczerą, gorliwą modlitwę. To piękna rzecz.
Czasem jednak jest to jak ze św. Piotrem – „Choćby wszyscy się zaparli, ale nie ja!” „Zaprawdę, powiadam Ci, Piotrze...”. Bóg swoje wiedział i okazało się, że miał rację. Zgrzeszyliśmy i to tak, jak jeszcze nigdy w życiu, nigdy samych siebie o coś takiego nie podejrzewaliśmy i skreśliliśmy w jednej chwili wszystko, co w relacji z Nim osiągnęliśmy. To, że nas zna, napawa nas bólem i wstydem. Wyszliśmy przed Nim na nieudaczników, pyszałków i zdrajców.
Jezus, Dobry Pasterz, mówi jednak jeszcze o czymś: „Że nas zna i że nikt i nic nie wyrwie nas ręki Boga”. To znaczy, że nie wyrwie nas szatan, nie wyrwie nas z Jego ręki nasz grzech, nieprawość, pycha oraz nasze wyrzuty sumienia, zawstydzenie, zwlekanie z nawróceniem i z powrotem do Niego. Być znanym przez Niego i być w Jego ręku to mieć nieustannie możliwość zwrócenia się ku Niemu, przyjęcia miłosierdzia, zbudowania od nowa na fundamencie chrztu świętego, którego nikt i nic nie może wymazać. To przypomnienie sobie, że On zapłacił za nas największą cenę – umarł i zmartwychwstał – i jesteśmy dla Niego najcenniejsi.