ks. Paweł Siedlanowski
W tekście Ewangelii w pierwszą niedzielę Adwentu uwagę zwraca intensywność wezwania Jezusa do czuwania. Zostaje ono powtórzone aż czterokrotnie. W tekście greckim użyte są trzy czasowniki. Podstawowym znaczeniem pierwszego z nich – „blepete” (przetłumaczony na język polski na „uważajcie”) jest „patrzeć”, „agrypneite” – „nie spać”, „mieć oczy szeroko otwarte” („gregoreite” – dosłownie znaczy „czuwać”). Można powiedzieć, że wielość użytych określeń sumuje się, a przez to zwielokrotnia sens i intensywność Jezusowego przynaglenia. Do czego? Najkrócej mówiąc: do odwrócenia się od siebie i zwrócenia się ku Bogu, zdystansowania się wobec codziennych, przyziemnych spraw (niejednokrotnie absorbujących nas bez reszty) i spojrzenia w niebo, wreszcie – postawienia sobie fundamentalnych pytań o sens, dostrzeżenia własnej niemocy i grzechu. Gwałtowność i siła, z jaką są wypowiadane, wskazują na ich priorytetowy charakter, wyjątkowość nadaje też szczególny charakter liturgicznemu adwentowemu oczekiwaniu. Wzmacniają je jeszcze obrazy naszkicowane przez Jezusa: moment nadejścia potopu, codzienność – ze swoją wręcz banalnością i sielskością, które zostają przerwane nagłą interwencją Boga. Wskazują one jednoznacznie, że stawka jest bardzo wysoka: chodzi o ludzkie życie, teraźniejszość i wieczność.
Adwent, biblijne oczekiwanie na „powrót Pana”, lokuje się na dwóch poziomach. Pierwszy z nich, eschatologiczny, zwraca nas ku czasom ostatecznym, w końcowej jego części – także ku wydarzeniu zbawczemu, jakim jest Wcielenie Syna Bożego. Drugi jest przypomnieniem, iż Bóg przychodzi do nas codziennie. Bywa, że bez uprzedzenia. Pojawia się tam, gdzie nie spodziewamy się Go spotkać. Zaskakuje oczywistością i prostotą swojej obecności – bez metaforycznych zniekształceń, jakie nieraz jesteśmy skłonni Mu przypisywać. Hojnością łaski, której nam udziela, i wszechstronnością działania przekraczającego nasze zdolności przewidywania. Bywa, że nie zauważamy tego. Śpimy. Jesteśmy zajęci bez reszty gromadzeniem rzeczy stanowiących jedynie cień przyszłych dóbr. Zmęczeni, zaabsorbowani nimi tracimy bezpowrotnie szansę na powstanie, przebudzenie, zredefiniowanie celów. Przegrywamy życie.
Bóg przychodzi. Jest blisko! „Uważajcie i czuwajcie”, abyście nie przegapili czasu swojego nawiedzenia! Nie zlekceważmy tego wezwania, bo może nie być kolejnej szansy.