ks. Paweł Siedlanowski
Fragment czytanej dziś Ewangelii znakomicie nadaje się na scenariusz, pełen dynamizmu, zwrotów akcji, malowniczych opisów groźnych, niedających się okiełznać sił natury, ludzkiego zmagania z żywiołem. Nie o zewnętrzne okoliczności tu chodzi – raczej o wewnętrzną przestrzeń, jaka zarysowała się w Piotrze Apostole, zakreśloną słowami: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!”, i wołaniem: „Panie, ratuj mnie!”. Dokonała się w nim zmiana punktu widzenia: triumf, może pragnienie przeżycia czegoś więcej, ludzka ciekawość, pewność siebie zamieniły się w pokorne wołanie o ratunek. Piotr, dopóki patrzył na Jezusa, szedł po falach, gdy odwrócił wzrok, poddając się podmuchowi wiatru, wystraszył się go – zaczął tonąć.
Śmiało można powiedzieć, że w przestrzeni zakreślonej słowami: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!”, i modlitwą: „Panie, ratuj mnie!”, mieści się to, co nazywamy duchowym dojrzewaniem każdego z nas. Jest to proces posiadający absolutnie fundamentalne znaczenie dla mojej teraźniejszości i przyszłości, mający wpływ na relacje, w które wchodzę, stosunek do świata materii, hierarchię stawianych celów. Bywa, że trzeba dużo (czasem wszystko!) stracić, aby na nowo odnaleźć w życiu to, co najważniejsze. Ale jeśli ma to być cena Nieba, warto ją zapłacić.