Przekonanie o wzięciu do Nieba Matki Jezusa istniało od wieków w ludzie Bożym, któremu „zmysł wiary” podpowiadał, iż niemożliwym jest, aby „Pełna łaski” pozostała z ciałem wśród śmiertelnych. Nic więc dziwnego, że Pius XII 1 listopada 1950 roku w konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus” napisał: „Powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”. Orzeczenie Ojciec Święty wypowiedział też uroczyście w Bazylice św. Piotra w obecności prawie 1600 biskupów i niezliczonych tłumów wiernych. Maryja Wniebowzięta stała się przez to – już niejako oficjalnie – obrazem spełnionego człowieczeństwa, przebóstwionego, ukazanego w swojej godności i pięknie. A jako że w swoim człowieczeństwie nie były Jej obce troski, cierpienia „szlifujące” wewnętrzne piękno i udoskonalające wiarę, stała się nam wyjątkowo droga. Stąd tyle żaru w naszej polskiej, maryjnej pobożności. Śpiewając swoje „Magnificat”, włącza nas w dziękczynienie składane Bogu za dar zbawienia, za pochylenie się Stwórcy nad stworzeniem, za Jego miłosierdzie. Uczy nas, co to znaczy trwać przy Bogu.
Nasze myśli wędrują dziś ku rzeczywistości, która nazywana jest Niebem. Trudno je zdefiniować. To nie tyle miejsce, co stan życia inny od czegokolwiek, co potrafimy sobie wyobrazić. Na stałe weszło do naszego języka sformułowanie „dom Ojca” – wydaje się, że trafnie oddaje ono sens słowa „Niebo”, choć jest jedynie jego alegorią. Jedno jest pewne: osiągnięcie szczęścia, spełnienia, które ono wyraża, jest poza zasięgiem człowieka. Bez łaski, towarzyszenia Kościoła, zawsze będzie tylko mrzonką. Nasz problem polega na tym, że skłonni jesteśmy go szukać wokół siebie, tworzyć sobie „podróbki” Nieba z tego wszystkiego, co jest nam najbliższe, a tym samym nietrwałe i ulotne. Subiektywna pewność, że może się to udać, zamienia się w tym większą ruinę, im jest mocniejsza. Świat, który chce z ziemi uczynić Niebo, pozbawia się nadziei, tragicznie zawężając swój byt i sens do ciasnego „tu i teraz”. Tylko Jezus Chrystus może nas wyzwolić, wyprowadzić z owego więzienia. Maryja, wskazując: „Zróbcie wszystko, co [Syn mój] wam powie” (por. J 2,5), współuczestniczy w dziele zbawienia – staje się, jak wołamy do Niej, „gotowej nieustannie pomagać”, w nowennie ku czci Jej imienia –„Przewodniczką pewną do nieba”.