Od właściwego zrozumienia wydarzeń Wielkiego Tygodnia zależy jakość wiary w pozostałe dni roku. Rozpoczyna się ona tam, gdzie kończą się iluzje. Gdzie traci rację bytu religijność zbudowana tylko na tradycji i zwyczaju, bez pogłębionej wiary. Pod krzyżem rozum, wola, nadzieja, trzymające się kurczowo wyobrażeń o Bogu na miarę „ludzkiego obrazu i podobieństwa”, wkraczają w ślepą uliczkę. Dochodzą do granic możliwości poznawczych. Mistrz Eckhard podpowiada, że aby zrozumieć ten moment, trzeba zatrzymać się w postawie bezradności: człowiek musi spotkać się z Chrystusem odartym z godności, sponiewieranym i umęczonym.
Przyjąć krzyż nie znaczy tylko zaakceptować go jako dziejową konieczność, wypełnienie się Bożych obietnic. To za mało. Trzeba wejść w wydarzenie Golgoty i przyjąć jego logikę jako klucz do zrozumienia siebie, własnego losu. Konieczne jest zaakceptowanie prawdy, że opowieść o życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa z Nazaretu i wydarzenia z mojego życia wzajemnie się dopełniają i interpretują. „Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa” – uczył bł. Jan Paweł II. Nie ma zbawienia bez krzyża. Krzyż to znak zwycięstwa. Bo Bóg pobłogosławił świat krzyżem!
Warto w najbliższe dni wyciszyć się, w taki sposób zaplanować sprzątanie, zakupy, przedświąteczne przygotowania, aby zakończyły się w środę. Niech czas całego Triduum Paschalnego stanie się już świętem, wypełnionym spokojnym trwaniem na modlitwie, adoracji i medytacji.