Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
II niedziela zwykła - 14 stycznia
14-01-2024 13:23 • Ks. Stanisław Rząsa

„Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego”. Powołanie zawsze jest tajemnicą i dotyczy rozpoznania Bożych zamiarów względem człowieka. Spośród wielu ludzi Pan wybiera konkretnych ludzi, którym powierza udział w swej zbawczej misji. Ich zadaniem jest na nowo rozkochać człowieka w Bogu, w Ewangelii i jej przesłaniu.

Niech słowo Boże wzmocni w nas pewność naszego powołania.

Jako odpowiedź na kondycję Kościoła powstaje dziś na świecie wiele komisji złożonych z osób świeckich i duchownych, których celem jest utworzenie planu pastoralnego. Ludzie ci starają się odpowiedzieć na pytanie, co dziś, w XXI wieku, można jeszcze zrobić, aby drugiego człowieka, często pochłoniętego przez sprawy codzienności, na nowo rozkochać w Bogu, w Ewangelii i jej przesłaniu. Jak ludziom przybliżyć postać Jezusa, w jaki sposób doprowadzić dziś ludzi do spotkania z żywym Bogiem?

Sobór Watykański II wezwał Kościół do „badania znaków czasu i wyjaśniania ich w świetle Ewangelii”. Od tego czasu określenie „znaki czasu” zajmowało ważne miejsce w katolickiej nauce społecznej i w katolickiej refleksji pastoralnej. Czym są te „znaki czasu” i jak je rozpoznawać? Czym się różni to rozpoznawanie od zwykłego czytania porannej gazety i przeżywania na tym tle różnych emocji?

Zrozumienie przychodzi wraz z opowiadaniem o wydarzeniach znad wód Jordanu. Jan Chrzciciel wyszedł na pustynię. Przebywał w miejscu, które nie sprzyja życiu. Po co? Aby być tylko z Bogiem. Pustynia jest miejscem, które bardzo mocno weryfikuje, co tak naprawdę jest do życia niezbędne. Na pustyni, czyli w miejscu, gdzie ziemia jest spalona przez słońce, gdzie temperatura w dzień dochodzi do 50ºC, gdzie nie znajdzie się miejsca, w którym można by się skryć przed jego żarem… Właśnie w takim środowisku człowiek uświadamia sobie, że kieszenie wypchane banknotami czy nawet najnowszy model telefonu nie ocalą mu życia, o ile nie zabrał ze sobą wody. Bez wody w tym obszarze człowiek nie będzie w stanie przetrwać nawet doby.

Co ciekawe, Ewangelie nie wymieniają ani jednego cudu, którego dokonałby Jan Chrzciciel. A pomimo to, ludzie ściągają do niego z całej okolicy. Przychodzą, aby słuchać i przebywać z człowiekiem, który w swoim życiu spotkał Boga i w związku z tym jest bezkompromisowy. Jego doświadczenie Bożej obecności rozbudziło w nich pragnienie bycia blisko Boga, szczerego nawrócenia i powrotu do Niego.

Jan żyje bardzo surowo. On wymaga przede wszystkim od siebie samego. W swych postawach i nauce, którą głosi, jest bardzo radykalny. Zło nazywa wprost złem – nie licząc się z tym, że może to kogoś urazić lub że spotkają go za to jakieś nieprzyjemne konsekwencje, włącznie z utratą życia. Jan Chrzciciel nie jest modny. I nie chodzi tu o jego staroświecki styl ubierania się: odzienie z sierści wielbłąda i skórzany pas około bioder (Mt 3, 4). Jan Chrzciciel pozostaje wolny od dziś tak modnej, a nawet czasem śmiesznej poprawności politycznej – poprawności za wszelką cenę.

Ta poprawność sporo kosztuje: np. milczenie, choć sumienie we wnętrzu człowieka krzyczy, bo się z tym nie zgadza, bo zgodzić się przecież nie może. Ponieważ ono doskonale wie, że nie ma mojej i twojej prawdy, że jest tylko jedna prawda – jak powiedzą filozofowie, jest ona intersubiektywnie sprawdzalna, to znaczy w dużym uproszczeniu, że każdy przy użyciu rozumu może ją rozpoznać. A zatem nie mogę interpretować przepisów państwowych (konstytucji), prawa o ruchu drogowym czy Dekalogu tak, jak mi się uwidzi i jak ja to rozumiem. Gdyby liberalizm w tym zakresie rzeczywiście poszedł aż tak daleko, wówczas żaden system oceniania w szkole nie miałby racji bytu. Nie można by wstawić negatywnej oceny uczniowi, który na lekcji matematyki twierdziłby, że dwa i dwa to trzy, a nie cztery. Taką odpowiedź trzeba byłoby uznać i ocenić, wstawiając najwyższą ocenę. A gdybym mógł rozumieć prawo o ruchu drogowym po swojemu. To przecież policjant ani nawet żaden inny kierowca nie mógłby mieć pretensji ani nawet kogoś ukarać mandatem za przejazd na czerwonym świetle, bo przecież ktoś mógłby je zinterpretować jak zielone. Więcej, nawet zabójcy nie można by ukarać więzieniem. Bo przecież on to tak rozumiał. Do takich absurdów dochodzi dziś przecież tak rozwinięty i bogaty w zdobycze technologiczne człowiek XXI wieku, który bardzo mocno pogubił się w świecie.

Dziś, po ponad trzydziestu latach, za prorockie należałoby uznać słowa zapisane przez barda „Solidarności” Jacka Kaczmarskiego w utworze „Kantyczka z lotu ptaka”. (całość tekstu https://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/wiersze/kantyczka-z-lotu-ptaka/)

Co nam hańba, gdy talary
Mają lepszy kurs od wiary!
Wymienimy na walutę
Honor i pokutę!

Nie inaczej było i w czasach Jezusa. Byle mnie i mojej rodzinie (dzieciom) było dobrze, co tam honor, ojczyzna, byle się ustawić jak najlepiej życiowo i przyszłościowo.

A jednak ludzie, słysząc o człowieku żyjącym w sposób odbiegający od powszechnie przyjętej normy, zaczynają go szukać. Może rodzą się w nich podejrzenia, czy aby przypadkiem nie jest on prorokiem, podobnym do wielu innych proroków, którzy byli przed nim. Przychodzą z całej okolicy. Cisną się, słuchają, rozmawiają ze sobą i niczego, a raczej nikogo nie rozpoznają. Przecież pośród nich stoi sam Jezus. Wielu otarło się o Niego. Być może wielu z Nim rozmawiało. I nikt nie dostrzegł w Nim niczego nadzwyczajnego. Tylko Jan dwukrotnie mówi o Nim: oto Baranek Boży, którzy gładzi grzechy świata (J 1, 29. 36).

Dramat tłumów nad wodami Jordanu jest taki, że słysząc, nie słyszą, i widząc, nie dostrzegają. Ilu naszych rodaków otarło się o spotkanie z samym Jezusem w takcie katechezy szkolnej czy parafialnej? Ilu miało możliwość spotkać Go w sakramentach spowiedzi świętej i Komunii, w bierzmowaniu, w przygotowaniu do małżeństwa i w samym sakramencie? A jednak to się nie stało. Podobnie nad wodami Jordanu setki, a może nawet tysiące ludzi nie rozpoznało Jezusa.

Całym sensem życia Jana Chrzciciela, jego jedynym powołaniem i nadrzędnym celem od pierwszych miesięcy życia – będąc jeszcze pod sercem Elżbiety, w jej łonie, aż do swojej śmierci – Jan Chrzciciel, będzie rozpoznawał w Jezusie i wskazywał na Niego innym jako na oczekiwanego Mesjasza Pańskiego. Spośród tłumów będących świadkiem wydarzeń nad wodami Jordanu jedynie dwóch uczniów – zaledwie dwóch z setek czy nawet tysięcy – słyszy i rozumie, o czym mówi Jan. I to właśnie oni idą za Jezusem. Pamiętasz, jakie słowa Jezus wypowiada do pierwszych uczniów? Są to Jego pierwsze słowa w czwartej Ewangelii: Czego szukacie? (J 1, 38). Uczniowie, zmieszani i nieprzygotowani na to pytanie, odpowiadają: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? (J 1, 38) Wiedzą, że nie mogą zostać na nieprzyjaznej pustyni. Więc przychodzą do Jezusa i pozostają u Niego.

Kiedyś w jednym z wywiadów zapytano Matkę Teresę z Kalkuty o to, co musi się zmienić w Kościele? Ta starsza i bardzo mądra kobieta uśmiechnęła się i odpowiedziała pytającemu ją redaktorowi w trzech słowach: „ja i Pan”. Tylko tyle musi się zmienić, aby w Kościele w ojczyźnie i na świecie było lepiej.

Niech Jan Chrzciciel uczy nas rozpoznawania znaków czasu, ich właściwego oceniania i niech nam wyprasza odwagę do roztropnego działania. Amen.

o. Stanisław Paprocki CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl