Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
IV Niedziela Adwentu - 24 grudznia
24-12-2023 11:18 • Ks. Stanisław Rząsa

Dziś przeżywamy czwartą niedzielę Adwentu. Stoimy niejako na progu świąt Bożego Narodzenia. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby był to tylko czas jedzenia, picia i spotykania się z najbliższymi. Przeżywanie tych dni musi wynikać z osobistych zamyśleń adwentowych. A ich skutki powinni dostrzec najbliżsi. Wzorem niech będzie Maryja, która po Zwiastowaniu, nie tylko modliła się, ale poszła do Św. Elżbiety, by Jej pomóc. Usłyszane na modlitwie słowa starała się zamienić w czyn.

Z pewnością każdy z nas słyszał różne obietnice. Czasem również wobec samych siebie składamy obietnice, zarzekając się, że na pewno zmienimy swoje zachowanie. Mówimy sobie, że od jutra coś zmienimy albo sobie czegoś sobie odmówimy... I czasami życie weryfikuje nasze postanowienia. Właśnie tym różnimy się niestety od Boga, który jest zawsze wierny swoim obietnicom. Obietnice Boga to nie hasła reklamowe, mające nas zwabić do życia wiecznego, które może okazać się obietnicą bez pokrycia. Obietnice Boga to konkretna propozycja życia albo śmierci, bo Jego miłość jest konkretna. Boga można poznać po tym, że każde Jego słowo spełnia się – w tym obietnica, której wyrazem jest Boże Narodzenie. Bóg w historii zbawienia wiele razy zapowiadał przyjście Syna Bożego i dał Go światu. Adwent, który już dziś się kończy, to czas spełniania obietnic wobec człowieka.

Czym są Boże obietnice wobec ludzi, mówi dziś w wyraźny sposób słowo Boże. Słuchając pierwszego czytania, dowiadujemy się, że król Dawid, napełniony wdzięcznością za to, co Pan uczynił w jego królestwie, zapragnął zbudować dom dla Boga. Jednak Bóg mu na to nie pozwolił. Zamiast tego, Bóg dał Dawidowi obietnicę przypieczętowaną przymierzem. Bóg, kierując słowa do proroka Natana, powiedział, że da Dawidowi potomka, dla którego On, Bóg, będzie mu Ojcem, a on będzie synem Bożym. Bóg także obiecuje, że tron jego panowania będzie wieczny. Ta właśnie obietnica odczytywana jest przez ewangelistów w opisie genealogii Jezusa. Dzięki temu ewangeliści mogli udowodnić, że Jezus jest prawdziwie potomkiem Dawida, a więc jest synem, o którym mówili prorocy. Ta ukryta tajemnica Starego Przymierza zostanie wkrótce ujawniona w Nowym Przymierzu.

Tę myśl kontynuuje w drugim czytaniu św. Paweł. W swoim Liście do Rzymian Apostoł Narodów dziękuje Bogu za łaskę głoszenia prawdy o Jezusie, która była tajemnicą przekazywaną przez wieki. Dobra Nowina jest tajemnicą, którą sam Bóg ukrył w dawnym przymierzu. Objawienie się Jezusa jest związane ze Zbawieniem. Dlatego powinniśmy oddać Bogu chwałę za to, co uczynił dla nas.

Uczy nas tego Maryja w momencie zwiastowania. Do Maryi przybywa archanioł Gabriel. Ma dla Niej ważne przesłanie. To przesłanie dotyczy wypełnienia się obietnicy ukrytej w Starym Przymierzu. Bóg dla Maryi odsłania tę tajemnicę. Ma zostać Matką Syna Bożego, który będzie wypełnieniem obietnic danych przez Boga. Bóg dotrzymuje swoich obietnic i jest wierny przymierzu, które zawarł z królem Dawidem. Maryja przyjmuje przesłanie archanioła Gabriela z wielką pokorą. Świadczą o tym Jej słowa: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa (Łk, 1,38). Tymi pokornymi słowami Maryja przyjęła szczególną rolę w historii zbawienia. Wiara Maryi była wyrazem Jej całkowitego oddania się woli Bożej dla naszego zbawienia.

Wiara Maryi była także wyrazem Jej pokory, odwagi i miłości do ludzkości. Podjęła się ogromnego ryzyka, nie będąc jeszcze nawet zaślubiona. Z pewnością wiedziała, jakie konsekwencje społeczne mogą Ją czekać. Wiedziała dobrze, w jakim jest położeniu. Miała niebawem zostać matką nieślubnego dziecka. Zgodnie z prawem żydowskim mogła zostać ukamienowana za cudzołóstwo, a w bardziej optymistycznym przypadku – opuszczona przez męża. Mimo to, Maryja staje się posłuszna woli Bożej. W zwiastowaniu powiedziała: Tak, niech mi się stanie (por. Łk, 1,38), i w tym słowie zawarła całe swoje życie – służyć Bogu. Od tego krótkiego słowa: Tak – niech mi się stanie, świat się zmienił. To Jej tak, niech mi się stanie, było momentem łaski Bożej w dziejach ludzkości i spełniania Bożych obietnic. Maryja powiedziała Bogu: Tak, niech mi się stanie i to otworzyło drogę, aby słowa skierowane przez proroka Natana do króla Dawida: Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo (2 Sm 7,12), zostały wypełnione.

Dziś, kiedy już tylko godziny dzielą nas od uroczystego śpiewu „Bóg się rodzi”, każdy z nas powinien zadać sobie pytanie o to, czy potrafi, tak jak Maryja, przyjąć Jezusa do swojego życia. W zbiorze opowiadań Roberta Stranda „Moments for Grandparents” znajduje się pewna historia, która szczególnie pasuje do tego, co za chwilę będziemy przeżywać.

Bogaty Anglik, baron Fitzgerald, miał jedynego syna. Był on dla rodziców oczkiem w głowie. Całe ich życie koncentrowało się wokół dziecka. Gdy chłopiec miał kilkanaście lat, zmarła jego matka. Zrozpaczony ojciec otoczył syna jeszcze większą troską i czułą miłością, chcąc zrekompensować jej brak. Kilka lat potem zmarł syn. To wepchnęło ojca w bezdenną rozpacz. Jego życie powoli zmierzało do końca. Przed śmiercią baron sporządził bardzo szczegółowy testament, do którego dołączył instrukcję, w jaki sposób ma on być wyegzekwowany. Fitzgerald miał pokaźną kolekcję obrazów. W swoim testamencie polecił, aby wszystkie obrazy sprzedano na aukcji. Wartość tych dzieł sztuki wynosiła około miliona funtów angielskich. Licytacja przyciągnęła wielu koneserów sztuki i ludzi zamożnych. W kolekcji był też obraz, który nie miał prawie żadnej wartości. Był to portret ukochanego syna Fitzgeralda, namalowany przez nikomu nieznanego artystę. Zgodnie z wolą zmarłego aukcję rozpoczęto od tego właśnie obrazu, który nosił tytuł: „Mój umiłowany syn”. Nikt nie chciał go kupić. Dopiero po kilku minutach deprymującej ciszy z kąta sali odezwał się jakiś staruszek i kupił obraz za niecałego funta, bo tyle posiadał. Był to służący z domu Fitzgeralda, który znał chłopca, kochał go i służył mu do ostatnich chwil życia. Po sprzedaży obrazu prowadzący aukcję przerwał ją i kazał adwokatowi przeczytać testament zmarłego. Jakież było zdziwienie zebranych, kiedy adwokat czytał: „Ktokolwiek kupi portret mojego syna, otrzyma całą kolekcję. Aukcja zakończona”.

W opowiadaniu tym można znaleźć pewną analogię do świąt, które już niedługo będziemy obchodzić. Bóg będzie nam mówił w tę świętą noc, że kto przyjmie Jego Syna z miłością, wszystko zyska. 

Czas Adwentu, który przeżywaliśmy przez ostatnie tygodnie, był czasem wielkiego oczekiwania na Chrystusa, na Jego narodzenie, na Jego wejście do naszego codziennego życia. Jednak to czekanie nie mogło być bezczynne. Każdy dzień Adwentu miał nas skłonić do tego, aby poznać Bożą obietnicę o przyjściu na świat Zbawiciela. Drugim zadaniem Adwentu było to, aby na tę obietnicę odpowiedzieć przyjęciem do swojego życia Bożego Syna przez nawrócenie i modlitwę. Lubimy, gdy ktoś nam składa obietnice. Jeszcze bardziej lubimy, jak te obietnice się spełniają. Czy dziś my możemy złożyć obietnicę Jezusowi, że znajdzie miejsce w naszych sercach, w naszych domach, nie tylko w czasie wigilijnego czy świątecznego nabożeństwa, ale w trakcie świątecznych spotkań, rozpakowywania prezentów, kosztowania smakołyków…? Czy zdołamy dotrzymać takiej obietnicy? Boże Narodzenie to nie jest jedynie piękna grudniowa opowieść. Boże Narodzenie to przede wszystkim spełnienie Bożych obietnic. Bóg z miłości, jak obiecał, posłał na świat swojego Syna. Niech zatem odpowiedzią na ten dar i spełnienie Bożych obietnic będzie nasze nawrócenie i dobre życie.

o. Łukasz Baran CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl