Bogna Białecka
Wbrew pozorom, nie o edukację zdrowotną chodzi a ofiarą będą nasze dzieci. Problem okiem psychologa.
Seksualność w szkole. Co zmienia „Edukacja zdrowotna”?
Nowy przedmiot ma zastąpić „Wychowanie do życia w rodzinie”. Zmienia się jednak nie tylko nazwa, ale i sposób patrzenia na człowieka. A to będzie miało poważne konsekwencje dla rozwoju młodych ludzi.
Idziemy w kierunku takiej edukacji jaka ma miejsce na przykład w Anglii z rekordową liczbą nie tylko nastoletnich ciąż, ale aborcji. Tam spotkanie osiemnastolatki, która ma już za sobą trzy aborcje nie jest bynajmniej wyjątkiem.
Od rodziny do zdrowia
Przez wiele lat młodzież w Polsce uczestniczyła w zajęciach „Wychowanie do życia w rodzinie”. Ich celem było pokazanie, że seksualność jest częścią miłości, a zachowania seksualne służą pogłębianiu trwałych więzi miłości . Punkt odniesienia był jasny: małżeństwo kobiety i mężczyzny, a w jego centrum wzajemna odpowiedzialność, miłość i dzieci jako naturalny owoc tej więzi.
„Edukacja zdrowotna”, która ma wejść do szkół od września 2025 roku, przenosi akcent w inne miejsce. Seksualność nie jest już przedstawiana jako związana z miłością, a jako zestaw czynności czysto fizjologicznych, jak trawienie czy wydalanie. Na pierwszy rzut oka brzmi to neutralnie, jednak konsekwencje są poważne. Dlaczego?
Inna koncepcja człowieka
Psychologia rozwojowa zwraca uwagę, że okres dorastania to czas kształtowania tożsamości. Dzieci i młodzież potrzebują wtedy jasnych wzorców, które dają im poczucie bezpieczeństwa i stabilności.
Przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie” takie wzorce wyraźnie przedstawiało. Małżeństwo i rodzina były wskazywane jako naturalna przestrzeń dla rozwoju człowieka i przeżywania seksualności. Płodność była traktowana jako dar, a dziecko jako wartość. Takie podejście pomagało młodym budować spójny obraz siebie i przygotowywało ich do dojrzałych wyborów, co pokazało wiele badań, prowadzonych np przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej.
W „Edukacji zdrowotnej” te wzorce ulegają – nawet nie rozmyciu a w ogóle znikają. Małżeństwo i rodzina pojawiają się tylko jako jedna z wielu możliwych opcji, a głównym kryterium podejmowania zachowań seksualnych staje się „świadoma zgoda”. Nawet nie zdrowie, bo od lat wiadomo że im wcześniejsza inicjacja seksualna tym większe problemy – i to zarówno jeśli chodzi o zdrowie fizyczne jak psychiczne. Pisze o tym obszernie np doktor medycyny Miriam Grossman w książce: You’re Teaching My Child What?: A Physician Exposes the Lies of Sex Education and How They Harm Your Child.
Seksualność zostaje oderwana od trwałych więzi, a młody człowiek słyszy, że wystarczy wzajemna zgoda partnerów, aby współżycie było czymś dobrym i akceptowalnym i zdrowym i to praktycznie niezależnie od wieku oraz płci.
Dlaczego to ma znaczenie?
Z perspektywy psychologii rozwojowej takie przesunięcie akcentów rodzi poważne konsekwencje. Nastolatki dopiero uczą się panować nad emocjami, rozpoznawać presję grupy i podejmować racjonalne, odpowiedzialne decyzje. Samokontrola – niezbędna w dorosłym życiu – dopiero się rozwija. Nastolatki rozwojowo są skłonne do podejmowania decyzji pod wpływem chwilowych emocji. Bardzo mocno potrzebują granic w postaci np norm kulturowych: „to nie dla ciebie, nie teraz, nie w tej sytuacji”.
Jeżeli głównym kryterium seksu staje się jedynie „zgoda”, młody człowiek może nie odróżnić sytuacji, w której naprawdę wybiera, od tej, w której jest manipulowany. I nawet mu nie przyjdzie do głowy by rozważać długoterminowe skutki przypadkowych kontaktów seksualnych.
Wiemy z licznych badań, że właśnie więź z rodzicami i jasne wzorce rodzinne najlepiej chronią młodzież przed ryzykownymi zachowaniami. W nowej edukacji – rodzice są ukazywani jako nieistotni, a nawet potencjalnie szkodliwi.
A jeszcze raz podkreślę – badania (opisane np. w przytaczanej wyżej książce dr Grossman) pokazują, że zbyt wczesna inicjacja seksualna wiąże się z zagrożeniami zdrowotnymi, większym ryzykiem problemów emocjonalnych, uzależnień i trudności w budowaniu trwałych relacji.
Głosy w debacie
Zwolennicy „Edukacji zdrowotnej” podkreślają, że to przedmiot nowoczesny, promujący zdrowie i dający uczniom rzetelną wiedzę. Ma on, według założeń, chronić przed pornografią, pedofilią i dezinformacją w internecie. Edukacja seksualna jest tylko jednym z elementów programu, w którym pojawia się sporo innych tematów zdrowotnych.
Krytycy zwracają uwagę, że treści prozdrowotne już dziś są obecne w wielu przedmiotach. Konkretnie – każdy z elementów poruszanych na nowym przedmiocie jest już szczegółowo omawiany w ramach już istniejących programów szkolnych! Nowa podstawa programowa za to marginalizuje a wręcz eliminuje rodzinę – najważniejszy czynnik chroniący. Dodatkowo łatwo wykazać, że wiele zapisów ma charakter ideologiczny, a nie naukowy.
Co możesz zrobić?
Najważniejsze wychowanie i tak odbywa się w domu. Rozmowy z dziećmi o miłości, rodzinie, odpowiedzialności i pięknie kobiecości i męskości są niezastąpione. To rodzice dają młodym wzorce, które budują ich dojrzałość.
Warto też interesować się tym, co dzieje się w szkole: brać udział w spotkaniach informacyjnych, pytać o program i materiały, a jeśli trzeba – skorzystać z prawa do rezygnacji z zajęć. Angażując się w życie szkoły i rady rodziców, można realnie wpływać na to, jakie treści i wartości będą przekazywane dzieciom.