Parafia

Niedziela Świętej Rodziny

W niedzielę po uroczystości Bożego Narodzenia Kościół medytuje cud betlejemski przez pryzmat Świętej Rodziny. W minionych dniach wiele słyszeliśmy o młodziutkiej Miriam, tulącej z czułością Dziecię, o czcigodnym Józefie, szukającym potwierdzenia swojego wyboru i podążającym za głosem niebieskiego posłańca. Dziś wpatrujemy się w Świętą Rodzinę, by łatwiej zrozumieć nasze powołanie do życia w rodzinie. Ona jest wzorem dla naszych rodzin. W kochającej się rodzinie najłatwiej zatroszczyć się też o własne zbawienie. Uczmy się od Świętej Rodziny, sztuki budowania więzi w oparciu o prawdziwą miłość.

Zapraszamy na niedzielną Mszę Świętą!

Po co jest Święta Rodzina? Odpowiedzieć można na wiele sposobów. Na przykład – opierając się na kolekcie dzisiejszej – można wskazać, że po to, abyśmy złączeni wzajemną miłością, naśladowali w naszych rodzinach Jej cnoty. Prawda. Tylko, że to już jest odpowiedź i perspektywa… zaawansowana, złożona, historycznie „bogata”. Natomiast warto najpierw zobaczyć odpowiedź „pierwszą” – tę fundamentalną i najmniej skomplikowaną – ona powinna być oczywista w świetle każdego ewangelicznego tekstu, mówiącego o Świętej Rodzinie, a przecież tekstów tych nie ma wiele. Załóżmy (roboczo – do weryfikacji), że owe nieliczne fragmenty eksponują odpowiedź następującą: Święta Rodzina jest… dla bezpieczeństwa Jezusa(!). Bóg stał się człowiekiem, potwierdzając tym samym, że dobrze jest być człowiekiem. Jednakowoż miejsce przeżywania tego człowieczeństwa (nasz świat; doczesność) nie jest w pełni miejscem przyjaznym dla życia ludzkiego. To życie wymaga specjalnej ochrony i ostrożności, aby mogło wzrastać i rozwijać się. Nie inaczej było z ludzkim życiem Boga, który stał się człowiekiem. To życie – widziane i opisywane z perspektywy naszego świata, a takie są opisy ewangeliczne – od początku jest zagrożone.

Pierwsze zagrożenie dotyczy czasu, w którym okazuje się, że Maryja spodziewa się dziecka.

Józef wie, że to nie jest jego dziecko. Co zatem ma zamiar uczynić? W Ewangelii czytamy, że zamierza Maryję oddalić potajemnie (Mt 1,19). Tłumacząc to na „język” zrozumiały dla nas, stwierdzić należy, że wybór Józefa i tak jest szlachetny i wielkoduszny. Dlaczego? Bowiem pierwsza opcja dla Józefa to publiczne oskarżenie Maryi o cudzołóstwo; oskarżenie, które przecież nie byłoby z jego strony oszustwem – w świetle tego, co widzi, tak właśnie się sprawy mają… Zamierza jednak Maryję oddalić potajemnie, czyli nie wnosić oskarżenia o cudzołóstwo, ale też i nie wchodzić w małżeństwo. Bilans takiego wyboru jest następujący: Józef ocala Maryję (i jej dziecko) przed ukamienowaniem za cudzołóstwo, ale jednocześnie ściąga na siebie opinię człowieka niesolidnego – w oczach ludzi społecznie degraduje sam siebie, bo przecież wycofuje się z małżeństwa oraz z ojcostwa. Zatem rozwiązanie, które Józef wybiera, jest – w ramach jego możliwości – maksymalnie wielkoduszne. To w takim właśnie momencie zastaje go interwencja anioła, który mówi: nie bój się wziąć do siebie Maryi, Twej małżonki, gdyż z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1,20). Ponieważ Józef słucha Boga i jest posłuszny, pierwsze zagrożenie życia Jezusa zostaje oddalone. Nie jest to jednak zagrożenie jedyne. Niepewność i niebezpieczeństwo towarzyszą też całemu kontekstowi narodzenia Jezusa. Maryja i Józef wprawdzie mają swój dom – w Nazarecie – ale muszą udać się do Betlejem na spis ludności, zarządzony przez władze rzymskie. Ponieważ z tej samej racji wielu ludzi w tym czasie również przemieszcza się, nic dziwnego, że dla podróżnych brakuje miejsc noclegowych. Poród dokonuje się więc w miejscu przeznaczonym nie dla ludzi, a dla zwierząt. Niewątpliwie jest to zagrożenie – przede wszystkim dla Jezusa. Udaje się jednak na tyle czuwać nad całą sytuacją, że bez komplikacji świat nasz może powitać kolejne dziecko, które – choć przy skrajnym ubóstwie środków – jest otoczone troską i bezpieczne. Nie znaczy to jednak, że stan gwarantowanego bezpieczeństwa jest stałą charakterystyką życia Świętej Rodziny.

Nadchodzi bowiem moment, o którym słyszymy dziś: anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić» (Mt 2,13). A więc znów zagrożenie. I znów skuteczne działanie, którego skutkiem jest zwycięstwo nad zagrożeniem: Józef wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu (Mt 2, 14). Czytamy następnie, że później – również na wyraźne polecenie Boga – Święta Rodzina wraca z Egiptu do Nazaretu. Domyślamy się, że cały czas priorytetowym zadaniem Józefa i Maryi jest troska o bezpieczeństwo Jezusa. Ewangeliczna scena z 12-letnim Jezusem, odnalezionym w świątyni, potwierdza nam to. Wprawdzie nie ma już wtedy do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem wobec Jezusa, ale wypowiedź Maryi świadczy o utrwalonej przez lata postawie szczerej troski ze strony rodziców: Ojciec twój i ja z bólem serca szukaliśmy ciebie… (Łk 2,48).

Po co jest Święta Rodzina? Jak widzimy nie jest nadużyciem stwierdzenie, że dla bezpieczeństwa Jezusa (w domyśle: w naszym świecie, który bezpieczny nie jest).

W kodeksach doczesnych ustaw można wielokrotnie umieszczać zapisy o prawie do bezpiecznego życia. Słuszne to jest i sprawiedliwe, nie daje to jednak samo z siebie gwarancji tegoż bezpieczeństwa. Niedoskonała natura naszego świata nie zmienia się. Dlatego uczeń Chrystusa, człowiek wierzący, nie prosi Boga o jakieś wyimaginowane doskonałe bezpieczeństwo, ale zabiega o to, aby w jego sercu panował pokój Chrystusowy – jak mówi dzisiejsze II czytanie. Wtedy – świadomy kruchości życia – może żyć logiką tego pokoju. Ta logika i ten pokój – przypomniane przez fragment Listu do Kolosan – całą siłą swojej jasności akcentują życie rodzinne jako naturalne miejsce powstawania nowego życia oraz – konsekwentnie – skutecznej troski o stabilny i bezpieczny rozwój tego życia.

Święta Rodzina jest dla bezpieczeństwa Jezusa. Jeśli w tym kontekście pojawia się pytanie o to jakie powinny być nasze rodziny; o jaki ich kształt należy zabiegać, warto na pewno patrzeć na Świętą Rodzinę. I okaże się, że do tego wzorca nie trzeba wcale niczego supernowoczesnego dodawać. Gdy zadbamy o to, aby w naszej rodzinie na co dzień Jezus czuł się dobrze, zasadnicza część „rodzinnego zadania” jest wykonana.

I jeszcze jedno. „Zadanie” – to słowo fundamentalnie ważne dla ludzi młodych, dla ludzi pierwszej połowy życia, dla ludzi zdobywających, osiągających, wspinających się, realizujących cele… Wiele treści, objawionych przez Boga, formułujemy i komunikujemy właśnie w języku zadań. Jest to słuszne zwłaszcza we wspomnianej pierwszej połowie życia. Jednak nie jest dobrze, gdy ów język zadań (wyłącznie oparty na samokontroli ofensywny styl realizowania celów) dominuje również w drugiej połowie życia. Wielu ludzi w podeszłym wieku zauważa, że w młodości próbowali zdobyć (jak zdobywa się twierdzę na wojnie…) to, co najpierw w swej naturze i istocie jest darem. A rodzina jest najpierw darem. Święta Rodzina jest najpierw darem – również jako wzorzec dla naszych rodzin. O wiele „łatwiej” realizuje się zadanie, które najpierw widzi się i przeżywa jako dar. Bardzo możliwe, że właśnie takim przypomnieniem jest dla nas postawa św. Józefa – postawa człowieka, który cały czas milczy, jakby całkowicie skupiony był na słuchaniu Boga i na wprowadzaniu w życie tego, co usłyszał. W kolędzie Dzisiaj w Betlejem, w niektórych regionalnych wersjach tej kolędy pojawia się określenie Józef STARY… Może w tej „starości” chodziło o synonim mądrości? Bo z pewnością mądre jest milczenie, które nie rozprasza niepotrzebnymi słowami, milczenie które łączy się z pełną dyspozycyjnością do usłyszenia głosu Boga. Mądre jest dostrzeżenie i docenienie daru, zanim zabierzemy się za realizację związanego z nim zadania. Wtedy zadania tego nie wykonujemy sami, ani nie jesteśmy „skazani” jedynie na własne siły…

Wtedy treść kolekty dzisiejszej nie jest jakąś abstrakcją, ale realnym zaproszeniem,
abyśmy złączeni wzajemną miłością, naśladowali w naszych rodzinach Jej cnoty.

O. Jarosław Kraczyk CSsR

Przewijanie do góry