W czwartą niedzielę Adwentu czytamy opis, niekiedy określany jako „zwiastowanie Józefowi” Bożego planu, którego miał stać się cząstką. Tak naprawdę niewiele wiemy o św. Józefie. Ale zarazem wystarczająco dużo, by patrzeć na Niego jak przewodnika w wierze, patrona Kościoła, mężczyzn, mężów, ojców i wszystkich zmagających się z wyzwaniami, których nie rozumieją, z tajemnicami których nie są w stanie dźwignąć, czy z wezwaniami do posłuszeństwa i zaufania Bogu, gdy świat podpowiada coś zupełnie odwrotnego. Święty Józef uczy nas, że wiara to nie emocje, to decyzja: Będę wierzył, choć nic się nie zgadza. Dam się poprowadzić, choć moje plany na życie inaczej wyglądały. Chcę być cząstką większej całości – dzieła, które Bóg we mnie zamierzył! I wiem, że gdy zaufam, finalnie będzie lepiej, niż mógłbym to sobie wymarzyć. Bo Bóg wie lepie i patrzy dalej.
Zapraszamy na niedzielną Eucharystię!
Tegoroczna adwentowa droga dobiega powoli końca. Już za cztery dni będziemy świętować uroczystość Narodzenia Pańskiego. I właśnie dziś, na końcu tej drogi, w czwartą Niedzielę Adwentu, Kościół zaprasza nas, abyśmy weszli w samą głębię tajemnicy: nie w klimat świąt, nie w emocje czy tradycje, ale w prawdę o Bogu, który działa w historii człowieka.
Dzisiejsze pierwsze czytanie z Księgi proroka Izajasza przenosi nas do czasów wielkiego kryzysu politycznego. Królestwo Judy stoi w obliczu ogromnego zagrożenia, w obliczu wojny. W tej sytuacji Bóg, poprzez swojego proroka, czyni rzecz niezwykłą: sam oferuje królowi Achazowi znak, który ma go umocnić w chwili niebezpieczeństwa.
„Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze!” (Iz 7,11). Bóg chce niejako powiedzieć Achazowi: Pozwól Mi działać. Zaufaj Mi. Otwórz swoje serce. I wtedy pada odpowiedź Achaza: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę” (Iz 7,12).
Odpowiedź króla brzmi bardzo pobożnie, ale niestety to tylko pozory. W rzeczywistości Achaz nie chce Bożej pomocy, nie pragnie Bożego działania ani interwencji. Wszelki znak oznaczałby dla niego konieczność oparcia się na Bogu. Tymczasem Achaz podjął już inną decyzję: wybrał ludzkie strategie polityczne i sojusz z potężną Asyrią. Bał się zaufać Bogu. Zamiast uznać swoją słabość i zawierzyć Bogu, król postanowił oprzeć całą swoją nadzieję na militarnej potędze; odrzucił Boży plan, bo chciał kontrolować sytuację po swojemu – po ludzku.
Jawi się tu pewien paradoks: Achaz mówi, że nie chce wystawiać Boga na próbę, ale tak naprawdę to on wystawia Boga na próbę, odrzucając Jego pomoc. I właśnie wtedy Bóg zapowiada: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7,14).
Nie dlatego, że Achaz na to zasłużył; nie dla króla, który nie chciał słuchać. Ale dlatego, że Bóg jest wierny nawet wtedy, gdy człowiek od Niego ucieka. Znak Emmanuela nie jest odpowiedzią na wiarę Achaza – jest odpowiedzią na ludzką niewierność. Bóg wchodzi w historię nawet wtedy, gdy człowiek Go nie chce.
Jakże inaczej, w tym kontekście, jawi się nam dzisiejsza Ewangelia. Józef – w przeciwieństwie do Achaza – nie zamyka się na Boga. A przecież po ludzku patrząc, wszystko wyglądało tragicznie: plany się rozsypują, obietnice wydają się złudzeniem, a serce jest pełne bólu.
Ewangelista pisze, że Józef był człowiekiem sprawiedliwym (por. Mt 1,19), a więc człowiekiem modlitwy, sumienia, otwartym na Boże prowadzenie. Dlatego mógł przyjść do niego anioł i powiedzieć: „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” (Mt 1,20).
Nie bój się. Nie uciekaj. Nie kombinuj po ludzku. Zaufaj. Pozwól Mi działać. To jest dokładnie odwrotna postawa niż u Achaza.
Achaz odmówił Bożego znaku – Józef go przyjął.
Achaz oparł się na potędze Asyrii – Józef opiera się na potędze Boga.
Achaz zamknął swoje życie przed Bogiem – Józef otworzył je szeroko na Niego.
I właśnie dlatego w Józefie może wypełnić się obietnica Emmanuela. „Józef, obudziwszy się ze snu, uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1,24). Jego posłuszeństwo serca otworzyło Bogu drogę – a wraz z nią drogę zbawienia dla całego świata.
W każdym z nas jest coś z Achaza. Lubimy kontrolować nasze życie po swojemu, opierając się na ludzkich siłach, lękając się zaufać Bogu. Pojawia się myślenie: „Przecież sam to załatwię, poradzę sobie, tak będzie bezpieczniej”. Achaz nie jest kimś odległym – Achaz to czasem ja.
Tymczasem Bóg pokazuje nam dziś, że daje nam znaki nawet wtedy, gdy Go o nie nie prosimy – bo Jego wierność nie zależy od naszej doskonałości. Daje nam znaki, bo nie rezygnuje z człowieka. Znak Emmanuela jest tego dowodem. Józef może nie wszystko rozumiał, ale ufał – dlatego mógł być świadkiem cudu przyjścia Boga z nami.
Każdy z nas w tę ostatnią niedzielę Adwentu jest zaproszony do podjęcia własnej decyzji. Oby była to decyzja Józefa. Każdy z nas musi zdecydować, czy chce „wziąć do siebie” to, co Bóg daje: może trudną sytuację życiową, bliską osobę, z którą trudno żyć, może niechciany obowiązek, trudną misję, mój krzyż, cierpienie, a może – nadzieję. Czy chcę pozwolić Bogu wejść w moje życie?
I tutaj warto zobaczyć, że takie decyzje wiary podejmujemy nie tylko w wielkich chwilach, ale także w codzienności: kiedy w pracy muszę być uczciwy, choć inni kombinują; gdy w rodzinie trzeba przebaczyć, choć jest trudno; kiedy trzeba odmówić pokusie, choć wydaje się to nieopłacalne. To właśnie tam decydujemy, czy bardziej idę drogą Achaza, czy Józefa.
Za cztery dni usłyszymy: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami” (J 1,14). Jednak zanim Słowo przyszło na świat, Bóg postanowił zapukać do drzwi ludzkiego serca. Zapukał do serca Achaza – i napotkał opór. Zapukał do serca Józefa – i znalazł otwartość. Dziś Bóg pragnie zapukać również do mojego i Twojego serca.
Aby móc naprawdę odpowiedzieć na to Boże pukanie, Kościół daje nam łaskę sakramentów – zwłaszcza Eucharystii, w której Słowo, które stało się Ciałem, przychodzi do nas w sposób najpełniejszy. To tam uczymy się ufać Bogu naprawdę.
Dlatego prośmy Boga o łaskę Józefowego zaufania: zaufania, które nie jest jednorazową decyzją, ale procesem, drogą, cierpliwym stawaniem przy Bogu każdego dnia. Byśmy pozwolili Mu wejść tam, gdzie jeszcze panuje chaos, lęk, trud i brak kontroli. Bo właśnie tam chce narodzić się Emmanuel – Bóg z nami.
O. Rafał Nowak CSsR