„Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło […] byli bowiem jak owce niemające pasterza”. Człowiek zawsze potrzebował i potrzebuje Kogoś, kto stanie się Przewodnikiem na drodze życia, odpowie na rodzące się pytania i podtrzyma gasnącą nadzieję. Kto sam stałby się Nadzieją. Co mamy robić, aby dziś rzesze ludzi – podobnie jak wtedy: pogubionych, poranionych, omamionych wizją fałszywych rajów – zaczęły szukać Jezusa?
Warto zacytować słowa ks. Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI, mówiące o tym, że przyszłość Kościoła po raz kolejny zostanie ukształtowana przez świętych, a z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra, który choć niewielki, to „będzie postrzegany jako dom dla człowieka, gdzie znajdzie on życie i nadzieję wykraczającą poza śmierć”. Ciągle mimo zmieniających się czasów i kontekstów, zaproszenie Jezusa do pójścia za Nim wciąż jest aktualne.
Z przekazów czterech Ewangelii wiemy dobrze, że Jezus gromadził wokół siebie uczniów i apostołów. Oni towarzyszyli mu w działalności publicznej, On zaś osobiście ich formował przygotowując do wypełnienia misji, jaką zamierzał im powierzyć. Uczniowie pozostawili rodzinę, przyjaciół i całe dotychczasowe życie, by pójść za Jezusem, który wezwał ich i stał się dla nich Mistrzem. Jezus staje się dla nich autorytetem, patrzą na Jego życie, słuchają Go i ufają Mu, są Nim zafascynowani. Patrzą na Jego modlitwę, cuda, podejście do drugiego człowieka, spotkania z cierpiącymi i ubogimi. Jezus obdarza ich swoją przyjaźnią, mówiąc: Już nie nazywam was sługami, … ale nazwałem was przyjaciółmi (J 15, 15). Tak tworzy się i umacnia więź między nimi. Uczniowie fascynują się swoim Mistrzem i zaczynają kształtować swoje życie na podobieństwo Jezusa. On zaś wyznacza im pewne zadania, a oni je podejmują. Po zesłaniu Ducha Świętego apostołowie i uczniowie Jezusa rozchodzą się po świecie i wszędzie głoszą Ewangelię, zakładając pierwsze wspólnoty wierzących.
Dzisiejszy fragment Ewangelii według św. Marka opowiada nam, że apostołowie wracają z misji powierzonej im przez Pana w ramach przygotowania do późniejszej działalności ewangelizacyjnej. Możemy sobie wyobrazić, z jakim entuzjazmem po pewnym czasie głoszenia i uzdrawiania chorych opowiadali Mistrzowi o swoich przeżyciach i owocach swojej pracy. Zdziałali pewnie wiele cudów, spotkali wielu ludzi i tym wszystkim chcą się podzielić z Jezusem. W kontekście tego spotkania apostołów z Jezusem warto zastanowić się, jak jest z nami. Z jakimi sprawami my przychodzimy do Jezusa. Czy mówimy Mu o wszystkim, co nas spotyka i co podejmujemy w naszym życiu? Okazją ku temu jest niedzielna Msza święta, chwila adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie, czy też czas naszej codziennej modlitwy.
Jezus z pewnością chętnie słuchał apostołów, którzy opowiadali o swoich przygodach w miastach i wioskach Palestyny. Jednocześnie uczył ich, by nie szukali zaszczytów i rozgłosu, ale byli gotowi do poświęcenia swego życia Bogu i Jego królestwu. Jednak rozumiejąc ich ludzkie potrzeby i dostrzegając ich zmęczenie, zaproponował im, aby udali się w miejsce ustronne i odpoczęli przez jakiś czas. Miało to na celu uniknięcie ciągłego ruchu ludzi przychodzących i wychodzących, który był tak mocny, że apostołowie nie mogli nawet znaleźć czasu na posiłek. Zatem Jezus i apostołowie wsiedli do łodzi i szukali spokoju w jakimś ustronnym miejscu.
Z Markowego opisu zauważamy, że Jezus udaje się razem z nimi, aby też wraz z nimi trochę odpocząć. To przypomina nam, że prawdziwy odpoczynek, konieczny, a czasem nawet niezbędny, nie może być egoistyczny, ponieważ obejmuje zawsze relację człowieka z Bogiem i z innymi. Takim wypoczynkiem miało być przebywanie na osobności apostołów z Jezusem. Podobny odpoczynek Zbawiciel proponuje również nam, gdy przypomina nam swe słowa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28). Największe umocnienie w naszych codziennych trudach daje nam Ten, który jest miłością. Potrzeba tylko znaleźć czas, aby każdego dnia choćby krótko przebywać z Nim.
Warto dziś pomyśleć, jak nam udaje się organizować nasz odpoczynek. Możemy być bardziej efektywni w naszej pracy, jeśli wiemy, jak dobrze odpocząć. Często pewnie pracujemy dla Jezusa, ale czasem możemy nie rozumieć tego, że bardziej potrzebujemy pracować z Jezusem. Podobnie jest też z naszym odpoczynkiem. Czas wakacyjny jest ku temu dobrą okazją, by zobaczyć, czy bierzemy pod uwagę odnowienie nie tylko własnych sił życiowych, ale także naszych relacji z Jezusem i bliźnimi.
Przybywszy ze swymi apostołami do miejsca odpoczynku, Jezus ponownie spotyka ludzi, którzy nieustannie za Nim podążali. Jako dobry pasterz o wrażliwym sercu, Gdy Jezus, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach (por. Mk 6, 34). Przyjmuje tłumy pomimo zmęczenia, jakie wywołuje długotrwały kontakt z wieloma ludźmi. Jezus nikogo nie odrzuca, przyjmuje ich i naucza z radością.
Może nas to trochę dziwić, że Jezus rezygnuje z zamierzonego odpoczynku i ponownie podejmuje nauczanie. Aby to zrozumieć, warto przytoczyć słowa papieża Franciszka z adhortacji „Evangelii gaudium” nr 272:
„Jeśli chcemy wzrastać w życiu duchowym, nie możemy przestać być misjonarzami. Zadanie ewangelizacji wzbogaca umysł i serce, otwiera przed nami duchowe horyzonty, czyni nas wrażliwymi, by rozpoznać działanie Ducha Świętego, pozwala nam wyjść z naszych ograniczonych schematów duchowych. Jednocześnie misjonarz w pełni oddany swojej pracy doświadcza przyjemności bycia źródłem, które rozlewa się i orzeźwia innych. Misjonarzem może być tylko ten, kto czuje się dobrze, kiedy dąży do dobra bliźniego, kto pragnie szczęścia innych. To otwarcie serca jest źródłem szczęścia, ponieważ «więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu» (Dz 20, 35)”.
o. Sylwester Cabała CSsR