Jak ciemność nocy Jerozolimy zaświadczyła o zmartwychwstaniu Jezusa, tak ciemność nocy w Betlejem zaświadczyła o narodzinach Mesjasza. Jezus przynosi ze sobą na świat nadzieję. W prologu do swojej Ewangelii Święty Jan Ewangelista pisze, że: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”. Nadzieją człowieka jest blask, który niesie nam sam Jezus. Tylko Jezus jest zdolny rozproszyć wszelki mrok panujący na świecie. Niech każdy z nas doświadczy, że „Słowo stało się ciałem”.
Pośpieszmy na Mszę Świętą jak pasterze do betlejemskiej szopy, by doświadczyć Jego obecności.
Nie wiem, czy kiedykolwiek myślałeś lub myślałaś o chrześcijaństwie jako o religii, która wymaga wytężonej uwagi, spostrzegawczości i dostrzegania niuansów, które są bardzo istotne. Jeśli chce się pojąć, jak bardzo głęboka jest miłość Boga do człowieka, trzeba to spostrzec, rozeznać, trzeba po prostu być uważnym, bo w naszej religii to, co niewidoczne dla oczu, jest najważniejsze.
Weźmy chociażby Eucharystię. Widać chleb, a nie widać Ciała Pańskiego; widać, że to wino, a nie widać Krwi Chrystusa. Podobnie jest z Bożym Narodzeniem, bo przyjście Boga na świat w ciele małego dziecka wymaga bardzo wielkiej wiary i umiejętności odczytywania znaków – także znaku światła, które rozświetla ciemności.
Znak Boga przychodzącego na świat w ciemności nocy ma podwójne znaczenie. Ta ciemność, którą rozświetla Gwiazda Betlejemska, oraz ciemność, której nie widać na pierwszy rzut oka. Ciemność grzechu, braku nadziei i smutku. Tej ciemności nie można dostrzec bez wytężonej uwagi. Kiedy się jednak głębiej zastanowić, przyjrzeć otaczającej nas rzeczywistości, można ją zobaczyć: w wołaniu o prawo do aborcji, w eutanazji, wojnie za naszą wschodnią granicą, czy w strefie Gazy, w oszalałym pędzie za pieniędzmi, osamotnieniu wielu naszych braci i sióstr. Mówimy często o ociepleniu klimatu i ekologii, a nie zwracamy uwagi na oziębienie klimatu pomiędzy ludźmi, w naszych rodzinach sąsiedztwie, nie zawracamy uwagi na obojętność, jaka się wkrada w nasze relacje.
A Bóg po raz kolejny przychodzi jako światło nadziei, po raz kolejny słyszymy, że Słowo Ciałem się stało i zamieszkało między nami (J 1,14). Przychodzi, by wejść w ciemność, w której pogrążona jest ludzkość, aby rozświetlić ją swoją obecnością.
W prawdziwym świetle widać wszystko wyraźnie. Cienie, które czają się w ciemności, nie okazują się tak straszne, jak się wydawało. Chrystus przychodzący na świat – Światłość, która świeci w ciemności, nie chce być tylko dla nastroju, jak wiele światełek w tym czasie w naszych oknach, na choinkach, ale chce pokazać prawdę. Prawdę o człowieku i prawdę o Bogu. O nędzy człowieka i chwale Boga, który w tę nędzę wchodzi i ją przyjmuje, aby ją wywyższyć, przebóstwić: bo Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,14).
Tylko ci, którzy mają uważne oczy wiary, zobaczą i przyjmą (może po raz kolejny) Tego, który przychodzi, aby dać nadzieję, aby rozproszyć ciemności grzechu. Bóg przychodzi i jest wśród nas nie tylko w te święta, On jest zawsze. Święta tylko przypominają o Jego przychodzeniu i obecności. Warto z uwagą i wiarą taką, na jaką cię stać, rozejrzeć się dokoła.
o. Mariusz Simonicz CSsR