Dzisiejszą niedzielę, którą nazywamy Niedzielą Dobrego Pasterza, przeżywamy w Kościele jako Światowy Dzień Modlitw o Powołania Kapłańskie i Zakonne. Ciągle musimy prosić Jezusa Chrystusa – Dobrego Pasterza, aby nigdy nie zabrakło nowych pracowników w Bożej Winnicy. Musimy modlić się o dobre i liczne powołania kapłańskie i zakonne, o ludzi gotowych pójść przemieniać serca innych, podjąć trudne zadania wobec współczesnego świata. Mając wśród siebie kapłanów, mamy dostęp do niewyczerpanych łask Bożych płynących z sakramentów świętych. Pamiętajmy, że tylko dzięki sercom i dłoniom kapłanów jest możliwe przedłużenie Chrystusowej zbawczej Ofiary podczas Eucharystii oraz rozdawanie miłosierdzia Bożego w sakramencie pokuty.
Zapraszamy do przeżycia tej niezwykłej obecności Jezusa pośród nas!
Rzeczywistością, która w pewnym sensie towarzyszy ludzkości od początków organizowania się jej w społeczności miejskie, jest brama. To bardzo ciekawe zjawisko. Z jednej strony, będąc zamkniętą, brama stanowi jakby część muru otaczającego miasto. Z drugiej zaś – gdy otwarta – daje ona możliwość wejścia i wyjścia. Brama łączy więc w sobie zarówno oddzielenie jak i łączność. Istnienie bramy zarysowuje wyraźny podział na „gospodarza” i „przybysza” oraz daje możliwość ustalania zasad wpuszczania (bądź nie) kogoś.
Również w życiu Kościoła sakrament chrztu świętego, który czyni człowieka chrześcijaninem, jest kategorią bramy: poganin przez bramę chrztu zostaje wprowadzony do wspólnoty Kościoła. Od tego momentu istotną rolę odgrywa przynależność chrześcijanina, jego tożsamość bycia członkiem Kościoła a jednocześnie swoiste bycie „nie z tego świata”. Metafora chrztu jako bramy jest dobrą okazją do postawienia sobie pytania o moją chrześcijańską tożsamość. Na ile dostrzegam wartość tego daru? Na ile czuję się członkiem wielkiej wspólnoty Kościoła, a zarazem konkretnej wspólnoty parafialnej?
Dzisiejsza niedziela nazywana jest Niedzielą Dobrego Pasterza. W Ewangelii Jezus posługuje się właśnie obrazem bramy, ukazując siebie jako „bramę owiec”. Każdy z nas jest zaproszony, aby upodobnić się do Chrystusa, Dobrego Pasterza, „przechodząc” przez Niego, czyli przyswajając sobie Jego styl. Owo „przechodzenie” przez Chrystusa związane jest z naszym życiem we wspólnocie Kościoła. Trwamy w Chrystusie, ilekroć wsłuchujemy się w Boże słowo, celebrujemy liturgię Eucharystii, modlimy się, ale również i wówczas, gdy odznaczamy się uczynkami miłości względem naszych bliźnich.
Chrystus wymaga od nas, aby to On był kryterium naszych decyzji, i to kryterium absolutnym – bez pozostawiania sobie „rezerwowych” bram. Mamy nasłuchiwać Jego głosu, a jednocześnie nie ulegać głosom fałszywym, choć mającym tak często wiarygodne brzmienie. Mówi przecież, że pasterz zna swoje owce, a one rozpoznają jego głos. Każdy z nas został wezwany po imieniu i każdego dnia Chrystus powtarza nasze imię, utwierdza nas w swej miłości, obdarowuje nas poczuciem wartości. To istotne, że właśnie w relacji z Jezusem zostają spełnione nasze ludzkie aspiracje: poszukiwanie prawdy, sensu, miłości, przeznaczenia.
Chrystus pragnie również, abyśmy Mu zaufali, abyśmy dali się poprowadzić, gdyż On zna drogę. To tyczy się zarówno wymiaru naszego życia ziemskiego: kim być? jakie realizować powołanie? Ale dotyczy to również ostatecznej „rozgrywki” na ziemi: naszej śmierci. On jest tym Pasterzem, który odszedł i ukochał lud, i jest tym, który powrócił ze śmierci do życia. Możemy więc w sposób pewny za Nim podążać. Owszem, ci, którzy chcą iść za Dobrym Pasterzem, muszą naśladować Go i w „ciemnej dolinie” i przy „życiodajnych strumieniach”. Muszą podporządkować swoje plany i zawierzyć Jego przewodnictwu. Muszą pamiętać, że idą za Pasterzem, który zapłacił najwyższą cenę.
Czasem, gdy nurtują nas „bez-nadziejne” myśli, że jesteśmy słabi, mało wiarygodni jako chrześcijanie, że pustoszeją kościoły, że życie kapłańskie i zakonne przestają być atrakcyjne dla wielu młodych ludzi, itd., to ryzykujemy, że popadniemy w jakiś pesymizm. Trzeba takie myśli odrzucić, a pragnąć jeszcze ściślej zjednoczyć się z Chrystusem. On nie przestaje mówić do serc ludzi, nie przestaje być obecny w swoim Kościele.
Nie możemy również ulegać pokusie bycia na siłę „atrakcyjnymi” dla świata. Z pewnością właśnie trwanie w wierności Chrystusowi, ukazywanie Go jako bramy i zapraszanie innych do jej przekroczenia – nawet kosztem wyrzeczeń i samozaparcia – jest najwłaściwszą drogą. Wydaje się, że w obliczu wszechobecnego rozluźnienia zasad życia, gdzie często górę bierze wygoda i potrzeba chwili, obecność środowiska, które będzie przejrzyste w mówieniu prawdy i motywowaniu do dążenia ku górze, jest opatrznościową odpowiedzią na (może jeszcze nieuświadomione) pragnienia współczesnego człowieka.
o. Sylwester Pactwa CSsR