Uroczystość Świętego Wojciecha, Biskupa, Męczennika, głównego Patrona Polski przypada w niedzielę, dlatego przenosimy ją na poniedziałek. W tym dniu nasze myśli i serca skierujemy do Gniezna, gdzie znajdują się relikwie Świętego Wojciecha, biskupa i męczennika, patrona Polski. Dziękujemy Bogu za dobro, jakie wyświadczył nam przez posługę Świętego Wojciecha na naszej ziemi. Od tysiąca lat jesteśmy chrześcijanami. Ale z tej wielkiej łaski wypływają także zadania, przede wszystkim godnego wypełniania Ewangelii Chrystusowej w codziennym życiu. Jako spadkobiercy Świętego Wojciecha nie możemy się jej wstydzić i nie możemy spokojnie patrzeć, kiedy się ją poniewiera.
Zapraszamy do udziału we Mszy Świętej!
Święty Jan Paweł II w orędziu na XV Światowe Dni Młodzieży w 1999 roku pisał takie słowa: „Czy dziś można być świętym? Gdybyśmy mieli liczyć wyłącznie na ludzkie siły, cel ten rzeczywiście zdawałby się nieosiągalny”.
Słowa te zdają się być dobrym komentarzem do tego, jak Święty Wojciech, patron dzisiejszego dnia, zasłużył na to, aby być przez potomnych nazywany świętym. Mogłoby się wydawać, że św. Wojciech pochodzący z rodziny książęcej ma przed sobą piękną, świetlaną przyszłość. Jego rodzice chcieli, aby Wojciech został rycerzem. Miał do tego dobre pochodzenie i rodzinne koneksje. Jednak ciężka choroba w wieku dziecięcym zmieniła te plany. Rodzice, widząc zagrożenie jego życia, złożyli ślub Bogu, że jeśli Wojciech wyzdrowieje, to poświęcą swojego syna na służbę Bożą. Zatem stan rycerski i chwała wygranych bitew stało się marzeniem, które szybko prysło.
Posłuszny woli rodziców, odkrywając w sobie powołanie do służby Bożej, Wojciech udał się wraz ze swoim bratem do Niemiec do Magdeburga. Tam uczył się pilnie teologii. Dzięki swej gorliwości szybko i z dużym powodzeniem przyswoił filozofię chrześcijańską. Był to czas nie tylko ogromnego rozwoju intelektualnego, ale także okres, w którym Wojciech z coraz większym przekonaniem i świadomością zmierzał do tego, aby całkowicie swoje życie poświęcić Bogu i zostać księdzem. W wieku 25 lat wrócił do Czech, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. W niedługim czasie, zaledwie dwa lat później młody kapłan został biskupem Pragi, a na jego skroń została nałożona mitra.
Mogło się wydawać, że to wielkie wyróżnienie i od tego momentu, jako biskup będzie mógł spokojnie żyć i rozwijać swoją duchową karierę, korzystając z licznych przywilejów społecznych i politycznych. Jednak nic z tego. Jako biskup prowadził skromne życie kapłana przepełnione ascezą i postami. Przy tym aktywnie wspierał ubogich, chorych i więźniów. Pełniąc posługę biskupa Pragi, rozpoczął reformy, które miały ukrócić proceder kupowania kościelnych urzędów oraz starał się o wprowadzenie celibatu wśród duchownych w swojej diecezji. Całym sercem starał się także zahamować popularny w tamtych czasach proceder handlu niewolnikami.
Biskup Wojciech nie uznawał niegodnych kompromisów i łamania zasad chrześcijańskich dla krótkotrwałych zysków. Niestety, ta jego postawa nie wszystkim się podobała. Stąd szybko popadł w konflikt z możnowładcami. Mając dobre intencje, po ludzku poniósł klęskę, opuścił swoją diecezję i udał się do Rzymu. Co prawda, powrócił po trzech latach z powrotem, jednak znowu popadł w konflikt z książętami i tym razem już na stałe opuścił swoją metropolię. Zatem kolejna życiowa porażka.
W tym momencie jego życia pojawiła się myśl, że jeśli nie może być biskupem na swojej ziemi, to zostanie biskupem misjonarzem. Jako misjonarz wyruszył na Węgry, gdzie udzielał nawet chrztu przyszłemu królowi Węgier Stefanowi I. Jego misyjne wędrówki zaprowadziły go na dwór młodego cesarza Ottona III. Został nawet jego spowiednikiem i przyjacielem. Ponieważ nie mógł wracać do Czech, przybył w 997 roku na dwór księcia Bolesława Chrobrego.
Być może tam pojawiła się wizja ewangelizacji pogańskich Prus. Pierwszy przystanek św. Wojciecha w drodze do Prus miał miejsce na kresach państwa Piastów w Gdańsku. Dopłynął tam Wisłą, mając eskortę zbrojnych wojów. W Gdańsku spędził kilka dni. W tym czasie udzielał chrztu i odprawił uroczystą Mszę, po której, odsyłając ochronę wojów, wyruszył, by chrzcić pogańskich Prusów. Tuż po przybyciu na tereny pruskie rozpoczęła się seria niepowodzeń. Niezwłocznie po dopłynięciu na miejsce misjonarze udali się do jednej z osad, w której zebrali się okoliczni mieszkańcy. Wojciech wyjaśnił im cel swojego przybycia i starał się przekonać do przyjęcia chrztu. Jego wystąpienie zostało jednak odebrane negatywnie. Prusowie zażądali wycofania się misjonarzy pod groźbą śmierci.
Jak opisują kronikarze, 23 kwietnia misjonarze zdecydowali się powrócić do Prus. Tym razem wyruszyli piechotą. Podczas odpoczynku zostali napadnięci. Wszystkich trzech pojmano i skrępowano, ale tylko biskup Wojciech został zamordowany. Ścięto mu głowę, a za ciało oczekiwano ogromnego okupu. Jego towarzyszy oszczędzono i odesłano do Gniezna. Jego misja ewangelizacji poniosła klęskę. Nie ma nawet żadnych źródeł informacji o tym, czy udało mu się ochrzcić i nawrócić choć jednego mieszkańca pogańskich Prus. Mimo to, św. Wojciech na pogańskiej glebie zasiał ziarno swojego życia, które dopiero po jego śmierci wydało plon stokrotny. Stał się pierwszym polskim męczennikiem i głównym patronem naszego kraju.
Zatem czego uczy nas życie św. Wojciecha? Przede wszystkim, że nasze życiowe niepowodzenia są niekiedy wpisane w Boże plany. A naszego głoszenia Chrystusa nie mierzy się ludzką logiką sukcesu. Przy tym nigdy nie powinniśmy obawiać się, że osoby, wobec których głosimy, odrzucą Ewangelię. Nawet, jeśli tak się stanie, to nie jest to porażka. Porażką w głoszeniu Ewangelii jest rezygnacja z głoszenia. Sukcesem w głoszeniu Dobrej Nowiny jest podjęcie inicjatywy i trudu dla Ewangelii. Musimy wiedzieć, że nieudane ewangelizacje nie istnieją, ponieważ Bóg czuwa nad swoim słowem, aby wydało właściwy plon we właściwym czasie. Nie powinniśmy rezygnować z głoszenia Ewangelii, jeśli na pierwszy rzut oka nie wydaje ona spodziewanych owoców.
Nie wiemy, kiedy ziarno naszego głoszenia wyda owoc. My mamy głosić, natomiast rezultaty zostawmy Bogu. Naszym zadaniem jest wypełniać w swoim życiu wezwanie do głoszenia Ewangelii, a resztę zostawmy Bogu. I właśnie tego uczy nas przykład życia dzisiejszego patrona – św. Wojciecha.
o. Łukasz Baran CSsR