Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
Boże Narodzenie - 25 grudnia
25-12-2022 13:30 • Ks. Stanisław Rząsa

Uroczystość Narodzenia Pańskiego to wyjątkowy czas dla wszystkich wierzących. Dzisiaj świętujemy narodziny Pana Jezusa w Betlejem, w bardzo ubogich warunkach: wśród zwierząt, bydła. W kolędach śpiewamy o wielkiej miłości, jaką Jezus był otoczony przez Maryję i Józefa. Módlmy się dzisiaj, żeby nasze rodzinne domy z rodzicami, rodzeństwem i dziadkami były pełne miłości, którą przynosi Dzieciątko Boże. Zanieśmy innym ciepło, które bije z betlejemskiego żłóbka.

Cicha noc, święta noc... 

Te słowa już zabrzmiały – choćby na Pasterce... 

Teraz – o świcie – rozpoczynamy uroczysty dzień, aby w ten sposób obchodzić Boże Narodzenie.

Świt to taki moment, kiedy noc jeszcze się nie skończyła, a jest za wcześnie by powiedzieć, że zaczął się dzień. Kierunek zdarzeń jest oczywisty i pewny, ale ta chwila niesie z sobą coś zarówno z nocy jak i z dnia.

Noc zawsze miała coś wspólnego z lękiem. Dzieci w nocy czują się opuszczone, dlatego zazwyczaj boją się ciemności. W XXI wieku przez łatwe naciśnięcie włącznika możemy przemienić noc w dzień, jednak gdzieś w głębi serca również ludzie dorośli dostrzegają lęk przed ciemnością nocy. Noc jest jednym z obrazów depresji, w której jest ciemno niczym w tunelu. Wtedy wszystko jest czarne, smutne, puste, bezsensowne, a końca tunelu nie widać. Według św. Pawła noc jest też symbolem nieobecności Boga oraz życia w nieświadomości; przecież w Chrystusie nie jesteśmy synami nocy ani ciemności... (1 Tes 5, 5).

Cicha noc, święta noc

Noc, która została rozpoznana jako ŚWIĘTA, wcześniej jest określona jako CICHA...

Jak przeżyłem czas Adwentu? W ciszy czy raczej w sposób głośny i krzykliwy? Zdążyłem choć raz nawiedzić kościół, by pomodlić się w milczeniu czy serce moje pozostało w nowoczesnych „świątyniach” tysięcy promocji, niekończącego się handlu, świecidełek, hałasu i próżności? Bez ciszy nie zauważymy, że Bóg nadchodzi. Bez ciszy nie zostanie usłyszany ani rozpoznany Ten, który chce nawiedzić nasze serca.

Światło zabłyśnie, bo Pan się narodził!

To refren dzisiejszego psalmu. Ten refren brzmi dokładnie o świcie – gdy kończy się noc, a zaczyna się dzień... i to JAKI DZIEŃ! W moją ciemność wkracza Bóg jako światłość, która wszystko rozświetla! Jest ze mną Bóg czyli nie jestem już sam (nawet jeśli w „nocy życia” tak mi się do tej pory wydawało). Emmanuel – Bóg z nami – rozumie mnie, odczuwa razem ze mną i podtrzymuje mnie. Moja samotność nie jest już dłużej poczuciem opuszczenia, ale staje się bliskością Boga. Smutek i ból nie są już odtąd rozpaczą i beznadzieją, ale zaczynają służyć zaufaniu, które zaprowadzi mnie do radości.

Oto twój Zbawca przychodzi! (Iz 62, 11)

Taką zapowiedź słyszymy dziś w pierwszym czytaniu. Gdy przychodzi do mnie ktokolwiek, dojdzie do spotkania między nami tylko pod warunkiem, że jestem u siebie i tego kogoś do siebie wpuszczę. Gdy ja nie jestem u siebie, wówczas zazwyczaj drzwi do mnie są solidnie zamknięte. Co z tego, że przyszedł do mnie ważny gość, jeśli ja w tym momencie nie jestem u siebie i mam daleko do siebie? Zbawca przychodzi (Iz 62, 11) i wiadomo to nie od dziś. Sedno naszych przygotowań na przyjście Emmanuela to właśnie najpierw troska, aby być „u siebie” gdy On przyjdzie. W tym momencie rozważań wielu ludzi myśli: Aha, wiem – chodzi o to, żeby „posprzątać”... (czyli w języku duchowości chodzi o modlitwę, spowiedź itd. ). Oczywiście „posprzątanie” (ze względu na gościa) należy popierać i pochwalać, natomiast teraz chodzi o coś jeszcze bardziej fundamentalnego (żeby też owo „sprzątanie” miało sens...). Mianowicie być „u siebie” gdy przychodzi Bóg oznacza najpierw: stanąć przed Nim w prawdzie. To ja (prawdziwy/prawdziwa) mam spotkać się z Bogiem, a nie jakieś upiększone sztucznie wyobrażenie o mnie. Jeśli Bóg zechciał urodzić się w stajni, nie pogardzi mną, nawet gdy moje wnętrze niewiele różni się od stajni. Warto to zobaczyć, uznać i rzeczywiście „do siebie” zaprosić Boga. I może dla kogoś dopiero ODTĄD /od teraz – zacznie się droga, po której NAPRAWDĘ (bo z Bogiem) kiedyś „dojdzie do siebie”.

o. Jarosław Krawczyk CSsR Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Toruń


© 2009 www.parafia.lubartow.pl