Modlitwa to nie tylko wypowiedzenie słów, ale przede wszystkim trwanie przy Bogu nawet wtedy, kiedy wydaje się to beznadziejne. Słowo Boże każe nam zastanowić się nad potrzebą wytrwałego modlenia się. Warto spojrzeć na biblijnego Mojżesza, który trwał ufnie przed Panem z wzniesionymi do góry rękami, by wyprosić zwycięstwo nad nieprzyjacielskim oddziałem Amalekitów. Kiedy ręce Mojżesza opadały, wtedy przewagę zyskiwali Amalekici. Szczególnie trudne chwile przeżywała wdowa, która błagała sędziego o pomoc. To pokazuje, że modlitwa musi stać się intensywna, gdy zdarzenia wystawiają nas na próbę.
Otwierajmy się na słowo Boże, w którym Pan mówi do naszego serca i pragnie być blisko nas.
Słowo Boże zachęca nas dzisiaj do refleksji nad modlitwą. Niestety za każdym razem, gdy mówimy czy myślimy o modlitwie, niesiemy ze sobą bagaż wielu uprzedzeń. Na przykład takich, że modlitwa jest nudna, że modlitwa jest bezużyteczna, że modlitwa jest przestarzała...
Czym naprawdę jest dla nas modlitwa? To przede wszystkim cisza, słuchanie, refleksja, kontemplacja. Bez tej ciszy (zwłaszcza wewnętrznej) ryzykujemy wielomówstwo, potok słów, przed czym ostrzega nas Jezus; ostrzega nas przed tym niebezpieczeństwem „zagadania” Pana Boga.
Dlaczego się modlimy? Ponieważ wierzymy i ufamy w ojcowską troskę Boga, a nasza wiara jest karmiona, pocieszana, podtrzymywana modlitwą. Dlatego właśnie modlitwa jest konieczna we wszystkich okolicznościach naszego życia.
W pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia słyszymy o tym, że Mojżesz się modli, a kiedy się modli, Izraelici walczą i zwyciężają. Wniosek, jaki płynie z tego dla nas, jest bardzo jasny – modlitwa jest wsparciem naszych działań, a z kolei pragnienie czy żądanie zmiany świata, poprawy świata własnymi tylko siłami prowadzi donikąd.
Aby jednak odczuć moc modlitwy, trzeba naprawdę się modlić. I w tym miejscu pojawia się to najczęstsze pytanie… Jak?
Ewangelia odpowiada na to pytanie konkretną przypowieścią. Jezus – jak to opisuje ewangelista Łukasz – przedstawia sytuację kobiety słabej, ignorowanej, ale jednocześnie niestrudzenie zwracającej się z prośbą o sprawiedliwość do zimnego, nieczułego, nieludzkiego sędziego. Ów sędzia z przypowieści jest postacią nienawistną, ale Jezus nie chce postawić go jako przykład, ale chce podkreślić przede wszystkim zachowanie kobiety, która niestrudzenie prosi, wytrwale modli się, by w końcu otrzymać upragnioną sprawiedliwość. Zachowanie wdowy ujawnia zatem wielką wolę, wielką pokorę i wielką wytrwałość.
Ponadto Jezus chce nam przypomnieć, że warunkiem prawdziwej modlitwy jest wiara. Przypowieść kończy się słowami: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18, 8) To mrożące krew w żyłach pytanie. Jest to pytanie, które dotyka tego, co boli – bez wiary nie ma modlitwy, są tylko jakieś modlitewne formułki.
A czym jest wiara? Wiara w kogoś oznacza porzucenie siebie, poddanie się z całkowitym zaufaniem; wierzyć oznacza już nie polegać na sobie, ale na kimś innym. Wiara w Boga oznacza więc zawierzenie się, oddanie się Jemu, całkowite i ufne liczenie na Niego, dlatego najpiękniejsza modlitwa, modlitwa pełna wiary polega na wypowiadaniu nieustannego „tak” względem woli Pana Boga. Tylko wtedy modlitwa będzie oddechem serca pełnego miłości.
To właśnie Maryja ukazana jest jako niezwykła nauczycielka modlitwy. Wystarczy to, co mówi aniołowi: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! (Łk 1, 38) A Jezus na krzyżu? Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46). To jest prawdziwa modlitwa – to jest modlitwa, która zmienia życie, która otwiera przestrzeń dla działania Boga.
Nasza modlitwa powinna zmierzać w tym kierunku. Wciąż są w nas niepewność, próżność, opory, wątpliwości, pragnienia, żądania, ale kierunek modlitwy jest tylko jeden: zrobić krok w kierunku woli Bożej, oddać się Jemu, bo tylko Bóg może uczynić cuda.
A o co powinniśmy prosić w modlitwie? Aby być konsekwentnym wobec samego siebie – nie możemy prosić o pokój i nie być jego twórcami; nie możemy prosić o sprawiedliwość i nie pracować na rzecz bardziej sprawiedliwego i ludzkiego społeczeństwa; nie możemy mówić o miłosierdziu, nie wcielając go w życie.
Czy ufamy Bogu? Czy znamy Ewangelię? Czy wierzymy, że modlitwa zmienia nas samych? Matka Teresa z Kalkuty zapytana przez dziennikarza, co należałoby zmienić, aby świat był lepszy, odpowiedziała krótko: „Ciebie i mnie”. Skuteczna zmiana, moralna odnowa Kościoła i świata, wszelkie nawrócenie powinno zaczynać się od nas samych.
o. Paweł Głodowicz CSsR Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz oraz katecheta w Parafii św. Józefa i sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy – Toruń (Bielany)