Wierność jest całkowitym zaufaniem, które sprawiedliwy pokłada w Bogu. To zaufanie podtrzymuje go nawet w najtrudniejszych chwilach. Ma bowiem świadomość, że to Bóg kieruje losami świata i potrafi wyprowadzać dobro nawet ze zła. Nawet nieszczęścia nie zniechęcają człowieka wiernego, bo ma świadomość, że trudności przemijają, a Bóg trwa wiecznie. Słowo „wiara” oznacza stałość, pewność i zaufanie. Kto ma wiarę, umie przyjmować różne doświadczenia i cierpliwie podążać do przodu. Cokolwiek się wydarzy, wie, że jest w rękach Bożych, zatem w najlepszych rękach. Wiara działa w świecie przez miłość, a jej sprawdzianem jest zdolność podjęcia pokornej służby na rzecz bliźnich.
Wsłuchani w słowo Boże prośmy, by Pan przymnażał nam wiary.
Wiara
Często sam sobie stawiam pytania: „Jakie kryterium przyjąć do określenia intensywności i jakości wiary? Czym jest moja wiara i jak ja osobiście przeżywam moją wiarę?”.
Wiara to nie tylko intelektualne przyjęcie Katechizmu Kościoła Katolickiego. To nie jest tylko odmawianie wyuczonych – nawet najpiękniejszych – modlitw. Wiarą nie jest nawet praktykowanie chrześcijańskiej dobroczynności. To coś więcej! To przed wszystkim zaufanie Bogu bardziej niż sobie.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii skupia naszą uwagę na dwóch rzeczywistościach: na intensywności naszej wiary i na bezinteresowności.
Bóg chce wejść w relację z nami poprzez bliższą osobistą komunikację z każdym z nas osobiście. On traktuje nas jako przyjaciół, z którymi chce po prostu BYĆ. To nie my wychodzimy z propozycją wiary względem Boga, ale jedynie odpowiadamy Bogu na Jego zaproszenie do wiary. Wiara w Boga, to przylgnięcie do przyjaciela, posiadanie czasu dla niego, to nie tylko powiedzenie „wierzę i akceptuję”, ale to przede wszystkim powiedzenia Panu Bogu: UFAM TOBIE!
Można być fantastycznym teologiem i znawcą religii chrześcijańskiej, a być człowiekiem małej wiary, a czasem nawet niewierzącym. Ilu jest takich, którzy są tak blisko Kościoła, czasem nawet w nim pracują, a są bardzo daleko od Chrystusa. To może stać się z każdym, z katechetą, organistą, kościelnym, lektorem, bielanką, ministrantem, zelatorem świętego różańca, a nawet z kapłanem. Iluż to tzw. „ludzi Kościoła” nie chodzi do Komunii św., boi się sakramentów świętych jak diabeł święconej wody. Mówimy wtedy: „Stracili wiarę. Odeszli od Kościoła. Wierzą po swojemu.” Czasem ich usprawiedliwiamy, bo usprawiedliwiając ich, usprawiedliwiamy samych siebie i nasz dystans do wiary i do Boga.
Warto sobie postawić pytanie jak bardzo jestem zakorzeniony w Chrystusie, a może jestem tylko taką wątła rośliną, która podatna jest na każdy powie w wiatru. Tym wiatrem może być moda, mogą być nasze lęki i wstyd, żeby źle nas nie odbierano w towarzystwie. Boimy się często przyznać do swojej wiary, bo tak jest najwygodniej. Wolimy wtopić się w tłum, by nie być pokazywanym palcami jako ci inni.
Dzisiejszy człowiek, szczególnie młody nie chce należeć do mniejszości, a takimi stają się powoli katolicy w wielu środowiskach na całym świecie. Trudno czasem jest przyjść do pracy w korporacji i powiedzieć nie będę jeść wędliny w piątek, bo taka jest moja wiara. O wiele łatwiej jest powiedzieć: Jestem na wegańskiej diecie albo: Chcę zrzucić trochę z wagi i dlatego nie jem mięsa w piątek. Gdy przechodzi obok mnie ksiądz idący do chorego z Komunią świętą, łatwiej jest udawać, że go nie widzimy, niż powiedzieć: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!.
Człowiek małej wiary często załamuje się pod wpływem nawet najmniejszego trudnego doświadczenia, nie mówiąc już o dużym krzyżu cierpienia czy śmierci kogoś bliskiego. Dlatego wiara to nie jest tylko przyjęcie nauki o Chrystusie, ale zaprzyjaźnienie się z Nim poprzez posługę innym i czasem nawet cierpienie i trud, gdy wydaje nam się, że już zasługujemy na nagrodę. Bóg dał nam dar wiary za darmo. Lubimy gratisy w sklepach i różne bonusy. Wiara to niejako bonus, który wymaga niejako aktywacji naszego serca i umysłu.
o. Andrzej Kukła CSsR Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Warszawa