Dzisiejszy fragment Dziejów Apostolskich zawiera ustalenia Soboru Jerozolimskiego, który miał miejsce w roku 49/50 w Jerozolimie. Potwierdza to prawdę, że Kościół od samego początku był wyczulony na różnego rodzaju błędne nauki. Powodem tego był niepokój i podziały. Czasami głosicielami fałszywych twierdzeń mogą okazać się osoby uważane za autorytety. W takich sytuacjach potrzeba wiele ostrożności, umiejętności rozeznawania i konfrontacji niepewnych twierdzeń z Pismem Świętym i nauczaniem Kościoła. W takim wypadku kluczową rolę pełni wsłuchiwanie się w natchnienia Ducha Świętego, który czuwa nad Kościołem i wskazuje mu drogę zbawienia.
Wsłuchajmy się w słowo Boże, aby z tego najczystszego źródła zaczerpnąć prawdę o zbawieniu.
Spodobało mi się powiedzenie przypisywane Albertowi Schweitzerowi, duchownemu protestanckiemu, misjonarzowi, muzykologowi, organiście, lekarzowi, laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla. Miał powiedzieć:
„Niektórzy, uważają się za chrześcijan, bo chodzą do kościoła – oni są w błędzie. Przecież, jeżeli chodzisz do garażu, to nie stajesz się samochodem!”
Warto zatrzymać się na chwilę nad tymi zdaniami. W czym wyraża się moja wiara? Jakim jestem człowiekiem wierzącym? A może pozostawiam tę moją wiarę samą sobie, wierząc, że sama będzie wzrastać, rozwijać się? Jeżeli ktoś zajmuje się roślinami, wie, ile wysiłku i troski trzeba włożyć, żeby cieszyły kolorami i owocami. Same rosną tylko chwasty! Podobnie jest z naszą wiarą.
W ostatnią niedzielę była mowa o nowym przykazaniu miłości wzajemnej uczniów. Fragment dzisiejszej Ewangelii mówi o miłości do Jezusa (czasownik używany na oznaczenie miłości to „agapáō”, czasownik miłości doskonałej, miłości, która daje z siebie wszystko). Ten, kto tak kocha, zachowuje, strzeże słów Jezusa, Jego nauki i żyje według niej. Taki człowiek jest ukochany przez Boga i staje się Jego mieszkaniem. Zarazem Jezus objawia Parakleta, Ducha Świętego, który będzie prowadził wierzących i pozwoli zrozumieć Jego naukę, głębiej wniknąć w wydarzenia, jakie miały miejsce w życiu Jezusa.
Warto zauważyć, że wcześniej, w starszych przekładach Pisma Świętego tłumaczono Parakleta jako Pocieszyciela. Z czasem uznano jednak, że taki przekład jest niedokładny, dlatego we współczesnych tłumaczeniach pozostawia się słowo greckie: parakletos, słowo wzięte z terminologii sądowniczej, oznaczające świadka obrony. Pierwszym naszym obrońcą jest Jezus Chrystus, a teraz Jego funkcję przejmuje Duch Święty.
O tym prowadzeniu uczniów przez Ducha Świętego mówi nam pierwsze czytanie z Dziejów Apostolskich. Pojawiają się pierwsze problemy, co należy zachować, a co powinno być odrzucone. Apostołowie, podejmując decyzję, podkreślają: Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my… (Dz 15, 28), Apostołowie mają świadomość, że teraz potrzebują światła Ducha Świętego, by kontynuować misję, którą powierzył im Jezus. Tak dzieje się przez wieki.
Wszystkie wyzwania, jakie stawia Chrystus, mogą powodować strach, lęk, dlatego jeszcze jeden dar dla wierzących: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka (J 14, 27). Jezus przynosi pokój, ale nie święty spokój. Nie obiecuje, że będziemy żyć spokojnie, bez problemów i wygodnie. Wręcz przeciwnie, zapowiada uczniom odrzucenie i prześladowania. Ale jednocześnie obiecuje, że jeżeli będziemy trwać w jedności z Nim, to będzie w nas Jego pokój – pokój jakiego nie może dać nam świat. Iluż to męczenników, świętych jest tego przykładem.
Wszystkie uwagi, pouczenia Jezusa przypominają nam zabiegi kogoś, kto wybiera się w podróż, stara się poukładać wszystko tak, by pozostający w domu nie zostali czymś zaskoczeni. Próbuje przewidzieć wszelkie okoliczności, jakie mogą się zdarzyć. Przewidziany jest jeszcze ktoś, kto ma czuwać i pomóc, gdyby zdarzyło się coś nieoczekiwanego.
Rodzący się Kościół będzie zaangażowany we wszelkiego rodzaju próby życia i wiary. Uczniowie będą musieli wierzyć w Jezusa, nie widząc Go, głosić Go zgodnie z tym, do czego pobudzi ich serca Duch Święty, żyć radością, która wymyka się poznaniu świata, radością w cierpieniu, pokojem pośród walki. Czy nie jest to coś, co my również, dwa tysiące lat później, dobrze znamy? Wojna, pandemia, tyle problemów politycznych i społecznych – czy to nie wystarczy, by odebrać radość Wielkanocy?
Dlatego my dzisiaj również potrzebujemy tych słów.
Co mamy zrobić, jak odpowiedzieć na wyzwania? Niech nam pomoże w tym Rabbi z Annopola – Zusja:
„Przed śmiercią rabbi Zusja powiedział: W przyszłym świecie nie zapytają mnie: «Dlaczego nie byłeś Mojżeszem?» Zapytają mnie: «Dlaczego nie byłeś Zusją?»”.
o. Krzysztof Szczygło CSsR Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Szczecin