Dla Boga każdy człowiek jest kimś konkretnym, a nie przypadkowo spotkanym anonimem. Tę prawdę potwierdza Jezus, który w odpowiedzi na pytanie o swoją mesjańską tożsamość mocno podkreśla żywą relację ze swymi owcami. Relacja ta opiera się na współdziałaniu. Z jednej strony owce słuchają głosu Pasterza i idą za Nim. Z drugiej natomiast Pasterz zna je po imieniu i obdarza życiem wiecznym. Jezus jako Dobry Pasterz oczekuje od swoich owiec gotowości słuchania Jego głosu i pójścia za Nim. W ten sposób Ewangelista uświadamia nam głęboką prawdę o konieczności współpracy człowieka z Bogiem w dziele zbawienia.
Pozwólmy, aby słowa Dobrej Nowiny przeniknęły do naszych serc.
Jezus Chrystus objawił się swoim uczniom, apostołom i wszystkim słuchającym Jego nauk, przede wszystkim jako Dobry Pasterz, mówiąc w dzisiejszej Ewangelii: Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 27-30). On jest rzeczywiście Dobrym i Prawdziwym Pasterzem, który oddaje życie za owce. Nie panuje nad nimi, ale służy. Owce rozpoznają Pasterza po głosie.
Aby lepiej zrozumieć tę scenę, trzeba się odwołać do realiów Palestyny. W owczarni znajdowały się owce różnych właścicieli, którzy pozostawiali je na noc pod opieką zwykle jednego strażnika. Rano u bram owczarni pojawiali się pasterze owiec poszczególnych właścicieli. Każdy z nich wołał własne owce, które wychodząc, szły za nimi. Choć w zagrodzie owce były przemieszane, to jednak nie szły za obcym, ale za własnym pasterzem. Głos pozwalał odróżnić swojego pasterza od obcych. Pasterz wołał swoje owce po imieniu. Nie opiekował się trzodą, masą, ale poszczególnymi owcami. Owce rozpoznawały jego głos. W poranek wielkanocny Maria Magdalena rozpoznała Jezusa po Jego głosie. Wystarczyło jedno słowo – jej imię: Mario… (J 20, 16).
Jezus Chrystus, objawiając się swoim współczesnym, a dzisiaj nam, poprzez tę Ewangelię stawia nam podstawowe pytanie: czy ty masz przewodnika na swojej drodze życia? Każdy człowiek bez wyjątku takiego przewodnika potrzebuje. Przewodnik bowiem nadaje kierunek i sens życiu. Jeżeli się go nie ma, można się zagubić. A więc trzeba się nam dzisiaj zapytać o to, kto jest moim przewodnikiem. Zdrowo rozwijające się dziecko ma od najmłodszych lat swego idola, z którym chciałoby się identyfikować, a być może, którym chciałoby w przyszłości zostać. Młodzież w okresie dojrzewania ma potrzebę postaci bohaterskich, które ukazują dobro, wzbudzając ideały, aby zrealizować coś wspaniałego w swoim życiu.
Dla nas chrześcijan przewodnikiem na udane życie jest przede wszystkim Jezus Chrystus. To On nas prowadzi na dobre pastwiska, na których możemy się karmić Jego słowem, Dobrą Nowiną, Ewangelią. On nas karmi swoim Przenajświętszym Ciałem w Eucharystii i ukierunkowuje nas na drogę służby i miłości drugim w naszych powołaniach rodzinnych i społeczno-zawodowych. On, Jezus Chrystus, nie tylko wskazuje nam drogę i prowadzi nas po najwspanialszych ścieżkach życia, ale idzie razem z nami, idzie w nas, abyśmy się nie zniechęcali w momentach trudnych. Czy ja rzeczywiście pozwolę się Jezusowi prowadzić? Aby się dać Jemu w pełni prowadzić, trzeba żyć z Nim na co dzień w przymierzu przyjaźni, uświadamiać sobie Jego obecność w sobie i słuchać Jego natchnień, zaproszeń, upomnień, powołań, które wciąż do mnie kieruje. Mając takiego przewodnika, nadamy naszemu życiu najgłębszy sens i będziemy zmierzać do pełni życia tutaj na ziemi i kiedyś w ojczyźnie niebieskiej.
Zmartwychwstały Chrystus nie tylko wprasza się w nasze życie dzisiaj, aby być naszym przewodnikiem, ale też powołuje nas do tego, abyśmy my stawali się przewodnikami i dobrymi pasterzami dla tych, których On postawił na naszej drodze życia. A więc mamy być przewodnikami i pasterzami dla siebie nawzajem w powołaniu małżeńskim, rodzinnym. Także jako rodzic dla dziecka i odwrotnie dziecko dla rodzica; dla moich bliskich, pracujących ze mną i mieszkających obok mnie. To my jesteśmy dzisiaj także zaproszeni, aby stawać się przedłużeniem Dobrego Pasterza dla tych wszystkich, którzy żyją ze mną i wokół mnie.
Po śmierci Jana Pawła II jeden z komentatorów zwrócił uwagę na sposób kontaktu papieża z ludźmi. Uderzało go zawsze to, że Jan Paweł II nie spotykał się z tłumem, anonimową masą, ale nawiązywał kontakt z poszczególnym człowiekiem. Na spotkaniach z Janem Pawłem II każdy czuł, że papież mówi do niego, jest dla niego. Między nami a Jezusem, Dobrym Pasterzem, istnieje osobowa, intymna relacja. Dla Jezusa nikt nie jest częścią tłumu, jednym z wielu, pionkiem na szachownicy, którego można bez trudu zastąpić innym. Każdy jest jedyny, wyjątkowy, niepowtarzalny. Nie istnieje człowiek przeciętny, typowy, standardowy. Mądrość ludowa głosi, że Bóg stworzył człowieka, a potem wyrzucił matrycę. Czyli, każdy z nas jest jakby jedynym egzemplarzem i otrzymuje od Boga swoiste talenty i misje. Każdy w pewnym sensie jest niezastąpiony. Z punktu widzenia mojej osobowości, mojej tożsamości, mojego „ja”, mojej życiowej misji, jestem niezastąpiony. To jest „moje imię”, które czyni mnie wyjątkowym „w oczach Boga”, Dobrego Pasterza.
Podczas uczestnictwa we Mszy Świętej powiedz dzisiaj szczerze Jezusowi, że jest twoim Pasterzem, szczególnie kiedy Go przyjmiesz w Eucharystii. Poproś Go także, abyś i ty był dobrym pasterzem dla twoich bliskich i tych wszystkich, z którymi pracujesz i żyjesz.
o. Kazimierz Fryzeł CSsR Wykładowca teologii pastoralnej w Wyższym Seminarium Duchownym Redemptorystów w Tuchowie oraz w Wyższym Seminarium Duchownym Franciszkanów w Krakowie, rekolekcjonista sióstr zakonnych i księży – Kraków