Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
Święto Podwyższenia Krzyża Świętego - 14 września
14-09-2020 10:19 • Ks. Stanisław Rząsa

W poniedziałek, 14 września, przypada święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Krzyż jest naszym chrześcijańskim godłem – znakiem męki i śmierci naszego Odkupiciela, jednak po nim było zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Krzyż jest więc także znakiem naszej nadziei. Pamiętajmy, że Chrystusowym krzyżem staje się ołtarz w naszej świątyni i we wszystkich kościołach na całym świecie. Na nim podczas Eucharystii Chrystus ponawia swoją paschalną Ofiarę „za życie świata”. Nasza Ojczyzna i jej dzieje znaczone są krzyżami. Jak nigdzie w Europie, zwłaszcza Zachodniej, wszędzie górują u nas krzyże. Zachowujmy je w szacunku i dbałości nie tylko przy okazji święta Podwyższenia Krzyża.

W słynnej (i znakomitej) powieści Miki Waltariego Egipcjanin Sinuhe faraon egipski Horemheb prowadzi na pustyni wojnę z Hetytami. Początkowo porozdzielał swe wojsko na małe oddziały, by skuteczniej niszczyć składy wody przeciwnika. Później jednak dochodzi do wniosku, że stać go na wydanie potężnemu nieprzyjacielowi walnej bitwy. Ale jak to zrobić, skoro wojsko rozproszyło się po rozległych obszarach pustyni? Horemheb wpada na pomysł: na najwyższym w okolicy wzgórzu rozpala olbrzymie ognisko. Jego żołnierze domyślają się, że to dowódca ich wzywa, i zewsząd ściągają na to miejsce. Po kilkudziesięciu godzinach faraon ma już całe wojsko pod sobą i może wyruszyć na nieprzyjaciela. 

Ta scena może nam pomóc w zrozumieniu sensu dzisiejszego święta – Podwyższenia Krzyża Świętego. Wywyższa się coś po to, by było z daleka widoczne, by mogło służyć jako znak koncentracji. Tak np. w czasie pielgrzymek chorążowie poszczególnych grup podnoszą wysoko w górę znak rozpoznawczy grupy, by ci, co się zgubili, wiedzieli, gdzie jest ona zgromadzona. Tak też w czasie wędrówki po Synaju Mojżesz podniósł wysoko w górę pal z miedzianym wężem, aby wszyscy mogli nań patrzeć i dzięki temu ocalić życie. Krzyż jest też takim właśnie znakiem podniesionym wysoko w górę na Golgocie, by dzieci Boże, zagubione i rozproszone na drogach życia, miały przed oczami miejsce, gdzie mogą się skupić, gdzie mogą znaleźć uzdrowienie ze swych ran, gdzie mogą stworzyć wspólnotę połączoną jednym celem, która stanowiłaby siłę zdolną do przemiany świata. 

Ale podwyższenie ma jeszcze inne znaczenie. Mówcy wchodzą na podest nie tylko dlatego, aby mogli być lepiej widziani i słyszani, ale by i oni lepiej widzieli swoich słuchaczy, a widząc ich, wyczuwali ich nastroje, nastawienie, oczekiwania, potrzeby. W Ewangelii wg św. Jana (12, 32) Jezus mówi: Gdy zostanę wywyższony nad ziemię, przyciągnę wszystkich do siebie. Jezus wywyższony na krzyżu patrzy z góry na swą owczarnię, by ją strzec – tak jak kwoka z góry patrzy na swe pisklęta, gotowa, by w razie potrzeby natychmiast schować je pod skrzydła. Wywyższenie na krzyżu jest więc znakiem miłości Jezusa, i wcale nie przypadkowo w powyższym fragmencie mówi On o przyciągnięciu – Jego szeroko na krzyżu rozciągnięte ramiona symbolizują właśnie ów gest przyciągnięcia, objęcia. 

W żadnej religii nie występuje znak tak bardzo dla wszystkich czytelny, tak natychmiast identyfikujący jej wyznawców jak krzyż w chrześcijaństwie. To jest symbol naprawdę z niczym nieporównywalny, jedyny w swoim rodzaju! Bo to jest symbol rzeczywistości z niczym istotnie nieporównywalnej: miłości Boga do człowieka posuniętej aż do tego, by przyjąć na siebie straszliwie okrutną, krwawą mękę. Kiedy stawiamy gdzieś krzyż, kiedy przed nim przyklękamy, czcimy tę właśnie miłość. Czy można by było sobie taką miłość wymyślić? Twierdzę, że nie, bo ludzka wyobraźnia jest ograniczona. Dla mnie dowodem prawdziwości naszej wiary jest właśnie to, że tego wszystkiego, o czym ona mówi, naprawdę nie można było sobie wymyślić: tego, że Bóg stał się człowiekiem (stał się naprawdę, nie narzucił na siebie ludzkie ciało, jak wkłada się ubranie!), a już tym bardziej tego, że ten Bóg-człowiek dał się z miłości dla nas sponiewierać jak ostatni łachman i zginął śmiercią przestępcy na krzyżu, czyli miejscu hańby. Najbardziej ewidentnym dowodem tego, że nie można było sobie tego wymyślić, są muzułmanie, dla których to wszystko jest straszliwą zniewagą Boga, czymś absolutnie nie do przyjęcia. Oni reprezentują właśnie normalne, naturalne ludzkie myślenie – ale dla Boga granice ludzkiego myślenia nie istnieją. 

Kiedyś ktoś w starożytnym Rzymie – niewątpliwie jakiś sadysta, okrutnik, osobowość perwersyjna – wymyślił dla niewolników sposób śmierci, który miał być na wskroś okrutną zemstą ich panów za nieposłuszeństwo, bunt: śmierć na drzewie krzyża. I z pewnością dość często z tego „wynalazku” korzystano. I pewnego dnia na takim krzyżu w odległej prowincji cesarstwa rzymskiego, w Palestynie, powieszono jeszcze jednego człowieka, choć sam jego sędzia stwierdził, że jest niewinny. W tym wszystkim można widzieć zbieg przypadków – ale w Bożych planach przypadków nie ma. Syn Boży miał zginąć właśnie na krzyżu, a nie na przykład poprzez ukamienowanie, co było u Żydów normalną karą za bluźnierstwo religijne (i nie poprzez strącenie z góry, jak kiedyś próbowano Go zabić – Łk 4, 29-30). Jego śmierć na tym „drzewie hańby” nie była przypadkowa – dokonała się właśnie dlatego, by to drzewo mogło się stać najbardziej czytelnym, najwięcej mówiącym i – by się tak wyrazić – najłatwiejszym w zastosowaniu znakiem rozpoznawczym Jego uczniów. Znakiem, wokół którego mogą się oni gromadzić. 

Święto dzisiejsze ma wiele wspólnego z uroczystością Chrystusa Króla Wszechświata. Jezus wywyższony na krzyżu jest jak król na wysokim tronie. Ukazuje ono sens królowania Jezusa, tak różnego od królowania ziemskich władców. Jak u nich wywyższenie jest najczęściej znakiem pychy, arogancji, fizycznej siły – tych rzeczywistości, które tak dają się poddanym we znaki, ale w rzeczywistości są słabe i ulotne jak poranna mgła – tak królowanie Jezusa jest służbą miłości, która pozornie słaba, bezbronna, w rzeczywistości jest jedyną trwałą i niezwyciężalną siłą.

 o. Janusz Serafin CSsR Pracownik redakcji kwartalnika „Homo Dei” i wydawnictwa Homo Dei – Kraków


© 2009 www.parafia.lubartow.pl