Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
Wniebowstąpienie Pańskie - 28 maja
28-05-2017 10:15 • Ks. Stanisław Rząsa

Zakończenie Ewangelii według Świętego Mateusza jest kluczem do jej zrozumienia. Zmartwychwstały Chrystus otrzymał od swego Ojca pełnię władzy, mocą której posyła uczniów do świata, aby złączyć ze sobą wszystkie narody. Zbawienia nie osiąga się bowiem przez deklaracje, ale przez całkowite przylgnięcie do Chrystusa. Dlatego Święty Łukasz w Dziejach Apostolskich zwraca uwagę na ciągłość między życiem Pana Jezusa w Duchu Świętym a życiem Kościoła, w którym działa ten sam Duch. Jak powie Święty Paweł w Liście do Efezjan, Kościół znajduje swoją pełnię w Panu Jezusie wtedy, gdy realizuje Jego posłannictwo i urzeczywistnia Jego obecność jako Pana i Zbawiciela we współczesnym sobie świecie.

            Wysłuchajmy teraz z wiarą słowa Bożego, które chce uczynić nas wiarygodnymi świadkami prawdy.

Dzisiaj przypada też 36. rocznica śmierci sługi Bożego Stefana kardynała Wyszyńskiego. Pamiętajmy, że ten Prymas Polski oddał nasz naród w macierzyńską niewolę Maryi. Starajmy się wypełniać jego testament, a jednocześnie módlmy się o jego rychłą beatyfikację.

Wniebowstąpienie – to dzisiejsza uroczystość stawiająca nam pytanie o to, czym jest niebo. Czy to miejsce gdzieś wysoko w górze? Czy to puszyste obłoki i nieustające dźwięki harfy? Dlaczego mamy poświęcić całe swe życie po to, by się tam dostać? Nie jest łatwo mówić o niebie, bądź co bądź mówimy o siedzibie Stwórcy wszechświata. Wiemy dobrze z nauki religii i katechizmu, że nasze miejsce w niebie zależy od naszego postępowania i naszej postawy na co dzień. Jako chrześcijanie powinniśmy się zmierzyć z trudną prawdą, że nasza świętość to nie jest kwestia hobby czy jakichś niezdecydowanych prób bycia dobrym człowiekiem, ale to poważna sprawa – sprawa naszego zbawienia. I to mamy niejako w darze, razem ze śmiercią, zmartwychwstaniem i odkupieniem naszych grzechów przez Jezusa Chrystusa – to skarby nieba przygotowane dla nas.

 

Dzisiejsza niedziela ukazuje nam Jezusa wstępującego w niebo, tym samym ukazującego nam cel i naszej życiowej drogi. Skoro Jezus jest mistrzem, a przecież on żył w pełni – to my jako ci, którzy idą jego śladami, winniśmy też tą drogą podążać. Ale co mamy zrobić, by być człowiekiem w pełni żyjącym, a przez to zasługującym na niebo? Mówiąc najogólniej: człowiek w pełni żyjący to ktoś, kto już wykorzystuje wszystkie swoje ludzkie możliwości, zdolności i talenty w całym ich zakresie. Z Bożą łaską możemy osiągnąć cel naszej wędrówki – jeśli będziemy stosować się do nauk Jezusa – bardzo prostych, a jednak w praktyce często bardzo trudnych.
 
To przestrzeganie Bożych przykazań, czyniąc Boga centrum naszego życia, czyniąc Mu coraz więcej miejsca w naszym sercu; czy też staranie się o to, by bardziej zaufać bez względu na to, w jak absurdalnej, niebezpieczniej czy niezrozumiałej sytuacji się znaleźliśmy, możemy być pewni, że On czuwa nad nami, wskazuje drogę i chroni nas.
 
Ludzie w pełni żyjący świetnie rozumieją mądrość maksymy Sokratesa, że „życie bez refleksji nie jest warte przeżycia”. I dlatego myślenie i refleksyjność w codziennym życiu są konieczne. Ale przede wszystkim ludzie tacy są żywi sercem i wolą. Kochają mocno. Szczerze szanują i kochają siebie samych. Wszelka bowiem miłość tu się zaczyna i na tym opiera. Ludzie w pełni żyjący cieszą się, że żyją i są tacy, jacy są. Z wrażliwością i delikatnością kochają również innych. Każde jutro to gorąco oczekiwane nowe możliwości. Jest po co żyć i po co umierać. Kiedy zaś śmierć nadejdzie, ich serca pełne będą wdzięczności za to, co było, „za to, jacy byliśmy”, za pełne i piękne przeżycia. Ludzie w pełni żyjący akceptują i kochają samych siebie takimi, jakimi są. Przecież temu życiu nie nadaje sensu fakt, że jesteśmy hydraulikami, prezydentami czy sprzedawcami. Nie nadaje mu sensu nawet co, że jesteśmy mili, dobrzy czy wspaniałomyślni. Nie, ma ono sens jedynie dlatego, że otrzymaliśmy je od Boga – w określonym przez Niego celu, którym jest osiągnięcie przez nas wyżyn nieba.
 
Musimy jednak pamiętać, że niebo to owoc zmagań całego życia. A droga do nieba zaczyna się tutaj na ziemi, od tego, co chrześcijanie nazywają świętością. I tak jak ciemność potrzebuje światła, a potrawa potrzebuje soli, tak świat potrzebuje uczniów Chrystusa, którzy będą ukazywali piękno Jego nauki! I warto sobie zdać sprawę, że życia, a tym samym drogi do nieba, nie można przejść na skróty. Przed wniebowstąpieniem Jezus mówi uczniom o najistotniejszych wydarzeniach swej misji: cierpieniu, śmierci, zmartwychwstaniu. Ich droga, do której nie są jeszcze gotowi, ma być taka sama. Dopóki nie zostaną umocnieni Duchem Świętym, mają pozostać w Jerozolimie. To właśnie Duch Święty daje nam siły do prawdziwie chrześcijańskiego życia tu na ziemi, spoglądając w niebo – gdzie nasz cel.

Dzisiejsza niedziela ukazuje nam Jezusa wstępującego w niebo, tym samym ukazującego nam cel i naszej życiowej drogi. Skoro Jezus jest mistrzem, a przecież on żył w pełni – to my jako ci, którzy idą jego śladami, winniśmy też tą drogą podążać. Ale co mamy zrobić, by być człowiekiem w pełni żyjącym, a przez to zasługującym na niebo? Mówiąc najogólniej: człowiek w pełni żyjący to ktoś, kto już wykorzystuje wszystkie swoje ludzkie możliwości, zdolności i talenty w całym ich zakresie. Z Bożą łaską możemy osiągnąć cel naszej wędrówki – jeśli będziemy stosować się do nauk Jezusa – bardzo prostych, a jednak w praktyce często bardzo trudnych.
 
To przestrzeganie Bożych przykazań, czyniąc Boga centrum naszego życia, czyniąc Mu coraz więcej miejsca w naszym sercu; czy też staranie się o to, by bardziej zaufać bez względu na to, w jak absurdalnej, niebezpieczniej czy niezrozumiałej sytuacji się znaleźliśmy, możemy być pewni, że On czuwa nad nami, wskazuje drogę i chroni nas.
 
Ludzie w pełni żyjący świetnie rozumieją mądrość maksymy Sokratesa, że „życie bez refleksji nie jest warte przeżycia”. I dlatego myślenie i refleksyjność w codziennym życiu są konieczne. Ale przede wszystkim ludzie tacy są żywi sercem i wolą. Kochają mocno. Szczerze szanują i kochają siebie samych. Wszelka bowiem miłość tu się zaczyna i na tym opiera. Ludzie w pełni żyjący cieszą się, że żyją i są tacy, jacy są. Z wrażliwością i delikatnością kochają również innych. Każde jutro to gorąco oczekiwane nowe możliwości. Jest po co żyć i po co umierać. Kiedy zaś śmierć nadejdzie, ich serca pełne będą wdzięczności za to, co było, „za to, jacy byliśmy”, za pełne i piękne przeżycia. Ludzie w pełni żyjący akceptują i kochają samych siebie takimi, jakimi są. Przecież temu życiu nie nadaje sensu fakt, że jesteśmy hydraulikami, prezydentami czy sprzedawcami. Nie nadaje mu sensu nawet co, że jesteśmy mili, dobrzy czy wspaniałomyślni. Nie, ma ono sens jedynie dlatego, że otrzymaliśmy je od Boga – w określonym przez Niego celu, którym jest osiągnięcie przez nas wyżyn nieba.
 
Musimy jednak pamiętać, że niebo to owoc zmagań całego życia. A droga do nieba zaczyna się tutaj na ziemi, od tego, co chrześcijanie nazywają świętością. I tak jak ciemność potrzebuje światła, a potrawa potrzebuje soli, tak świat potrzebuje uczniów Chrystusa, którzy będą ukazywali piękno Jego nauki! I warto sobie zdać sprawę, że życia, a tym samym drogi do nieba, nie można przejść na skróty. Przed wniebowstąpieniem Jezus mówi uczniom o najistotniejszych wydarzeniach swej misji: cierpieniu, śmierci, zmartwychwstaniu. Ich droga, do której nie są jeszcze gotowi, ma być taka sama. Dopóki nie zostaną umocnieni Duchem Świętym, mają pozostać w Jerozolimie. To właśnie Duch Święty daje nam siły do prawdziwie chrześcijańskiego życia tu na ziemi, spoglądając w niebo – gdzie nasz cel.

 


© 2009 www.parafia.lubartow.pl