Chrzest Jezusa w Jordanie jest wejściem Boga w ludzki los, by z grzechu wyciągnąć człowieka. Jezus nie wszedł tam, by obmyć siebie – On tego nie potrzebował. Wszedł, by mnie zacząć „obmywać”. Zaczął od „zanurzenia” w wodzie, a zakończył na krzyżu, „zanurzeniu” we krwi. Krwią Jego ran zostaliśmy uzdrowieni… (por. 1 P 2, 24) Cała działalność Jezusa będzie rozpięta między chrztem w Jordanie a „chrztem w śmierci” na krzyżu.
Patrzymy dziś na Jezusa, który przyjmuje chrzest od Jana Chrzciciela. W ten sposób staje po stronie grzeszników, by całe zło przyjąć na siebie. Czyni to na początku swojej publicznej działalności, by ukazać, po co naprawdę przychodzi na ziemię. A przychodzi, by dokonać mojego zbawienia.
Jezus nie tylko „na początku” wchodzi do wód Jordanu, zbrudzonej ludzkimi grzechami. To, co dziś czyni, jest zapowiedzią całej Jego publicznej działalności. Odtąd będzie już zawsze „wchodził” w każdą grzeszną sytuację człowieka, by go z niej uratować i będzie „chodził” za grzesznym człowiekiem. Będzie poszukiwał zagubionej owcy, wypatrywał powrotu marnotrawnego syna i przebywał z celnikami i grzesznikami, głosząc im Dobrą Nowinę. Całkowicie „zanurzy” się w los pogubionych ludzi, by kiedyś wszyscy mogli się zanurzyć w Miłosierdziu Bożym.
Chrzest Jezusa w Jordanie, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, jest objawieniem prawdy o Jezusie jako Mesjaszu. Potwierdza to otwarte niebo, zstępujący Duch Święty i głos Ojca:
Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.
Jezus przychodzi na świat z woli Ojca, zostaje namaszczony Duchem Świętym, przyjmuje postać Sługi, by „zanurzyć” się w grzeszny świat i na nowo przywrócić człowieka Bogu. Tylko On mógł tego dokonać. Jedyny Zbawiciel człowieka.
Tego, który nie znał grzechu, Bóg dla nas uczynił grzechem, byśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5, 21).
W swoim zbawianiu świata Jezus nie ominie nikogo, nie przejdzie obojętnie obok potrzebującego człowieka,
...nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. Przeciwnie! Przejdzie przez ziemię dobrze czyniąc, uzdrawiając wszystkich, którzy będą pod władzą diabła.
I będzie to czynił z wielką miłością i troską. Będzie Dobrym Pasterzem, Miłosiernym Samarytaninem, Przyjacielem ubogich i Lekarzem chorych. Otworzy oczy niewidomym, z zamknięcia wypuści jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności…
Jezus, przychodząc nad Jordan do Jana, przychodzi do każdego z nas. Przychodzi, bo wie, że My Go potrzebujemy. Bez Jego przyjścia, bez Jego „zanurzenia” się w nasz świat, w naszą grzeszność, pozostałoby nam tylko jedno – „zanurzenie” w grzechu, z którego nigdy o własnych siłach nie bylibyśmy w stanie się wydostać.
To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? – mówi dzisiaj Jan Chrzciciel do Jezusa. To prawda, że to my o wiele bardziej potrzebujemy Boga, niż On nas. Bóg bez nas „obejść” się może. My bez Niego – nie. Bez Niego „nic” – oprócz grzechu – byśmy nie uczynili…
To nie my Bogu „łaskę” czynimy, że przychodzimy do Niego, że się spowiadamy, że uczestniczymy we Mszy Świętej, że klękamy do modlitwy i staramy się żyć według Jego przykazań. To ON nam łaskę czyni, że stał się dla nas Mesjaszem, że „zanurzył” się w nasze grzechy, że poniósł je na drzewo krzyża i obmył nas krwią swoją, że został z nami w sakramentach świętych, że dał nam Kościół, w którym pragnie się z nami spotykać. To wszystko jest Jego łaską dla nas uczynioną. Każda Eucharystia jest Jego łaską, każda Komunia Święta jest Jego łaską, każda spowiedź święta jest Jego łaską, każdy chrzest święty jest Jego łaską… każdy udzielony nam sakrament i każde błogosławieństwo jest zawsze Jego łaską.
To czego Jezus pragnie, to byśmy przyszli do Niego, zawierzyli Mu swoje życie i zechcieli „zanurzyć” się w Jego łasce, tak jak On zanurzył się w naszym grzechu – całkowicie i bez reszty. Czy zechcemy tego dokonać…?
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia,
przygotowujące do prowadzenia Rekolekcji Parafialnych i Misji Ludowych) – Lublin
o. Stanisław Janiga
Chrzest Jezusa w Jordanie jest wejściem Boga w ludzki los, by z grzechu wyciągnąć człowieka. Jezus nie wszedł tam, by obmyć siebie – On tego nie potrzebował. Wszedł, by mnie zacząć „obmywać”. Zaczął od „zanurzenia” w wodzie, a zakończył na krzyżu, „zanurzeniu” we krwi. Krwią Jego ran zostaliśmy uzdrowieni… (por. 1 P 2, 24) Cała działalność Jezusa będzie rozpięta między chrztem w Jordanie a „chrztem w śmierci” na krzyżu.
Patrzymy dziś na Jezusa, który przyjmuje chrzest od Jana Chrzciciela. W ten sposób staje po stronie grzeszników, by całe zło przyjąć na siebie. Czyni to na początku swojej publicznej działalności, by ukazać, po co naprawdę przychodzi na ziemię. A przychodzi, by dokonać mojego zbawienia.
Jezus nie tylko „na początku” wchodzi do wód Jordanu, zbrudzonej ludzkimi grzechami. To, co dziś czyni, jest zapowiedzią całej Jego publicznej działalności. Odtąd będzie już zawsze „wchodził” w każdą grzeszną sytuację człowieka, by go z niej uratować i będzie „chodził” za grzesznym człowiekiem. Będzie poszukiwał zagubionej owcy, wypatrywał powrotu marnotrawnego syna i przebywał z celnikami i grzesznikami, głosząc im Dobrą Nowinę. Całkowicie „zanurzy” się w los pogubionych ludzi, by kiedyś wszyscy mogli się zanurzyć w Miłosierdziu Bożym.
Chrzest Jezusa w Jordanie, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, jest objawieniem prawdy o Jezusie jako Mesjaszu. Potwierdza to otwarte niebo, zstępujący Duch Święty i głos Ojca:
Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.
Jezus przychodzi na świat z woli Ojca, zostaje namaszczony Duchem Świętym, przyjmuje postać Sługi, by „zanurzyć” się w grzeszny świat i na nowo przywrócić człowieka Bogu. Tylko On mógł tego dokonać. Jedyny Zbawiciel człowieka.
Tego, który nie znał grzechu, Bóg dla nas uczynił grzechem, byśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5, 21).
W swoim zbawianiu świata Jezus nie ominie nikogo, nie przejdzie obojętnie obok potrzebującego człowieka,
...nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. Przeciwnie! Przejdzie przez ziemię dobrze czyniąc, uzdrawiając wszystkich, którzy będą pod władzą diabła.
I będzie to czynił z wielką miłością i troską. Będzie Dobrym Pasterzem, Miłosiernym Samarytaninem, Przyjacielem ubogich i Lekarzem chorych. Otworzy oczy niewidomym, z zamknięcia wypuści jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności…
Jezus, przychodząc nad Jordan do Jana, przychodzi do każdego z nas. Przychodzi, bo wie, że My Go potrzebujemy. Bez Jego przyjścia, bez Jego „zanurzenia” się w nasz świat, w naszą grzeszność, pozostałoby nam tylko jedno – „zanurzenie” w grzechu, z którego nigdy o własnych siłach nie bylibyśmy w stanie się wydostać.
To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? – mówi dzisiaj Jan Chrzciciel do Jezusa. To prawda, że to my o wiele bardziej potrzebujemy Boga, niż On nas. Bóg bez nas „obejść” się może. My bez Niego – nie. Bez Niego „nic” – oprócz grzechu – byśmy nie uczynili…
To nie my Bogu „łaskę” czynimy, że przychodzimy do Niego, że się spowiadamy, że uczestniczymy we Mszy Świętej, że klękamy do modlitwy i staramy się żyć według Jego przykazań. To ON nam łaskę czyni, że stał się dla nas Mesjaszem, że „zanurzył” się w nasze grzechy, że poniósł je na drzewo krzyża i obmył nas krwią swoją, że został z nami w sakramentach świętych, że dał nam Kościół, w którym pragnie się z nami spotykać. To wszystko jest Jego łaską dla nas uczynioną. Każda Eucharystia jest Jego łaską, każda Komunia Święta jest Jego łaską, każda spowiedź święta jest Jego łaską, każdy chrzest święty jest Jego łaską… każdy udzielony nam sakrament i każde błogosławieństwo jest zawsze Jego łaską.
To czego Jezus pragnie, to byśmy przyszli do Niego, zawierzyli Mu swoje życie i zechcieli „zanurzyć” się w Jego łasce, tak jak On zanurzył się w naszym grzechu – całkowicie i bez reszty. Czy zechcemy tego dokonać…?
o. Stanisław Janiga