Dzisiejsze pierwsze czytanie pochodzi z Księgi Proroka Habakuka, która powstała w VII wieku przed Chrystusem. Prorok widział liczne wypadki łamania prawa i niesprawiedliwość, z jaką odnosili się możnowładcy do swoich współobywateli. Z tego doświadczenia zrodziła się jego gorąca modlitwa do Boga o pomoc i ratunek dla ciemiężonych. Pan Bóg wysłuchuje prośby znękanego ludu. Co więcej, przez usta Chrystusa w dzisiejszej Ewangelii wyjaśnia, że tylko postawa służby, a nie panowania przybliża człowieka do Boga. Postawa pokornej służby odnosi się do wszystkich ludzi, a nie tylko do tych, którzy pełnią funkcje publiczne. Święty Paweł prosi biskupa Tymoteusza, a przez niego również nas, abyśmy strzegli w sobie tę postawę, gdyż służąc innym, można odnaleźć Chrystusa.
Z uwagą wsłuchajmy się w słowo Boże.
W dzisiejszej Ewangelii apostołowie proszą Jezusa, aby przymnożył im wiary. Inaczej mówiąc, proszą go o to, aby dodał im wiary, by potrafili mu zaufać. Jezus im odpowiada:
Gdybyście mieli wiarę jak ziarenko gorczycy – taką malutką i niepozorną – moglibyście dokonywać rzeczy wielkich – mocą „maleńkiej wiary” moglibyście dokonywać cudów.
Są sytuacje w naszym życiu, kiedy i my wraz z apostołami chcemy niemal wołać na głos: „Panie przemnóż nam wiary”, albo jak jest w tekście oryginalnym: „Panie dodaj nam wiary”. Kiedy w podeszłym wieku zmagamy się ze swoimi słabościami, z chorobami, z problemami w poruszaniu się; kiedy jako młodzi ambitni ludzie cierpimy z powodu bezrobocia lub kiedy w sile wieku tracimy pracę; kiedy jako rodzice lub nauczyciele ponosimy porażkę wychowawczą – chcemy wołać:
„Panie przymnóż nam wiary!”. Panie dodaj nam wiary, bo ciężko to pojąć, ciężko zrozumieć, czemu tak właśnie jest? Czemu tak musi być? Czemu człowiek wykorzystuje człowieka? Czemu wciąż na nowo to łacińskie przysłowie jest aktualne: Homo homini lupus est (człowiek człowiekowi jest wilkiem). A dlaczego do dziś nie stał się bratem?
Nie tak dawno, bo w Niedzielę 4 września br., podczas Mszy Świętej na Placu św. Piotra w Rzymie papież Franciszek kanonizował Matkę Teresę z Kalkuty, założycielkę Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości, laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla z1979 r. Za swego życia święta z Kalkuty w jednym listów, napisanych do swojego kierownika duchowego, zanotowała takie zdanie:
„Jeśli kiedykolwiek będę świętą – na pewno będę świętą od «ciemności». Będę ciągle nieobecna w niebie – aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi” – te słowa Matki Teresy dobrze oddają nie tylko jej misję, ale również jej życie i doświadczenie duchowe.
Przez wiele lat żyła w straszliwych ciemnościach wiary – ona, która tak ukochała Boga, całe życie i całą siebie poświęciła na służbie Jemu i drugiemu człowiekowi. Ta, która poświęciła się cała Bogu, jak sama opisuje, nagle przestała Go widzieć i doświadczać. Skąd o tym wiemy? Z jej listów kierowanych do biskupów i kierowników duchowych, w których opisywała swoje życie wewnętrzne.
Pomimo to, wszyscy, którzy widzieli jej czyny, jej pracę i zaangażowanie na rzecz najuboższych, opuszczonych, chorych, kalekich, odrzuconych i wyklętych przez społeczeństwo, nie mieli wątpliwości, że Matka Teresa z Kalkuty jest osobą świętą, żyjącą w komunii – w zażyłości z Bogiem. Choć Go nie widziała, choć jej serce Jego bliskości nie odczuwało, to jednak nikt nie miał wątpliwości, że On przy niej jest i ją wspiera.
Wiara to zaufanie Bogu we wszystkim, choć to nieraz trudne. Jezus nie gani uczniów, że proszą Go o większą wiarę, ale mówi, daje nadzieję, że nawet „wiara maleńka jak ziarenko gorczycy” jest w stanie uczynić cud – przemienić życie.
Tak jak najmniejszy, najsłabszy płomyk ledwo tlącej się świeczki jest w stanie rozproszyć mrok, tak nawet „najmniejsza wiara” jest w stanie dać nadzieję. Wraz ze Świętą Matką Teresą z Kalkuty i apostołami wołajmy: „Panie przymnóż nam wiary!”.