Bóg, stwarzając człowieka i wszechświat, chciał, aby wszystko istniało w harmonii, bez bólu i cierpienia, a tym samym by całe stworzenie wychwalało swojego Stwórcę. Szatan jednak pozazdrościł Bogu tej chwały i sprawił, że człowiek popadł w stan grzechu i znalazł się we władaniu śmierci. Prawdę tę ukaże nam dziś starotestamentalny Mędrzec, a potwierdzi swoimi czynami Jezus. Ewangelia bowiem opisze nam zbawcze działania Chrystusa, które polegają na nieustannym wyrywaniu człowieka z kręgów zła. Namacalnym tego dowodem jest uzdrowienie kobiety i wskrzeszenie córki Jaira.
Dotknijmy się dziś z wiarą słowa Bożego, abyśmy zostali uwolnieni z naszych słabości, nie tylko tych fizycznych, ale przede wszystkim duchowych.
Miarą naszego życia jest wieczność
O. Dariusz Kowalczyk SJ
Boimy się cierpienia, choroby i śmierci. To naturalne. Jezus też drżał w obliczu męki. Buntujemy się przeciwko śmierci szczególnie wtedy, kiedy dotyka ona naszych kochanych bliskich. Jednym z najtrudniejszych przeżyć jest choroba i śmierć własnego dziecka. Rodzice gotowi są na wielkie poświęcenia, by wyleczyć swe poważnie chore dziecko. W takiej sytuacji znajduje się Jair, przełożony synagogi. Słyszał o czynach Jezusa, dlatego pada Mu do nóg i prosi, by uzdrowił jego córeczkę. Mistrz z Nazaretu dokonuje cudu. Dwunastoletnia dziewczynka, o której mówią, że już umarła, na słowa Chrystusa wstaje zdrowa. Świadkowie tego wydarzenia pozostają – co zrozumiałe – osłupiali ze zdumienia. Ale przecież można by sceptycznie zauważyć, że w czasach Jezusa i potem na przestrzeni wieków miliony niewinnych dzieci umarło, a niekiedy zostało okrutnie zamordowanych. Dziś słyszy się tu i ówdzie o cudownych uzdrowieniach, ale współczesny człowiek pokłada nadzieję raczej w rozwoju medycyny niż w nadprzyrodzonej interwencji, choć oczywiście jedno drugiego nie wyklucza. Trzeba zauważyć, że Jezus nie obiecał tym, którzy w niego wierzą, że nie dotknie ich cierpienie i śmierć. Ba! Prawie wszyscy Apostołowie ponieśli śmierć męczeńską. Uzdrowienia, o których czytamy na kartach Ewangelii, nie są istotą misji Jezusa. One są raczej mocnymi znakami, które pozwalają otworzyć się na to, co najważniejsze, a mianowicie na zmartwychwstanie. „Bóg nie uczynił śmierci (...). Dla nieśmiertelności bowiem Bóg stworzył człowieka” – mówi nam I czytanie. Ostateczną odpowiedzią Boga na śmierć nie są spektakularne uzdrowienia, ale obietnica zmartwychwstania, poświadczona w zmartwychwstaniu ukrzyżowanego Jezusa. Chrześcijaństwo uczy nas cenić życie doczesne, bo jest ono darem Boga, ale jednocześnie pokazuje nam, że miarą naszego życia nie jest 80 lat, ale wieczność. Problem śmierci to jednak nie tylko i nie przede wszystkim kwestia fizyczno-psychicznej egzystencji. Bo można istnieć wiecznie, ale w oddaleniu od Boga, czyli w śmierci duchowej. Taki stan nazywamy potępieniem czy też piekłem. Jezus Zmartwychwstały posyła nam swego Ducha i wydobywa nas z naszych duchowych śmierci, w tym m.in. oczyszcza z egoizmu, byśmy umieli dostrzec obok nas ubogiego, który potrzebuje pomocy. Dobre uczynki nie tylko są świadczeniem dobra drugiemu, ale w pewnym sensie uzdrawiają nas samych, czynią nas lepszymi. W ten sposób prawdziwie chwalimy Boga, czcimy Go w naszych bliźnich, szczególnie w tych najsłabszych.