ks. Paweł Siedlanowski
Pytanie Jezusa: „Dlaczego stoicie cały dzień bezczynnie?” jest nie tylko wyrazem troski o ludzki byt (skoro nie macie pracy, nie zarobicie na chleb). Jest czymś więcej: dotknięciem bardzo delikatnej struny w życiu człowieka – w wymiarze symbolicznym słowa mogą oznaczać jeszcze coś innego: „Dlaczego wasze życie nie ma sensu? Dlaczego marnujecie dany wam czas?”. Odpowiedź jest prosta, ale jakże bolesna: „Bo nas nikt nie najął”. Nikt nie pomógł nam odnaleźć sensu życia, nie pokazał nam, jak je dobrze przeżyć! Stąd bezczynność. Naszkicowany w Ewangelii obraz można interpretować przez pryzmat podstawowego zadania Kościoła, jakim jest jego misyjność. Nie tyle chodzi tu o fizyczną obecność w społeczeństwie, w warstwie jego kultury i tradycji – raczej o sposób, w jaki głosi Ewangelię. Jeśli zabraknie świadectwa, umocowania we wspólnocie, pozostaną tylko struktura i doktryna. One z kolei, pozbawione egzystencjalnego doświadczenia obecności żywego i prawdziwego Boga, stają się – w subiektywnym odczuciu wielu – jarzmem, które przy pierwszej lepszej okazji zrzuca się z siebie. Tak rodzą się „wierzący niepraktykujący”. To jest też problem, z jakim zmaga się dziś Kościół w Polsce: mamy dużo dzieci i młodzieży na katechezie, ludzi dorosłych akceptujących tradycję Kościoła, dysponujących jakąś wiedzą o Bogu, dogmatach, ale nie przekłada się to na postawę życiową. Panuje ogromny deficyt sensu! Ludzie nie widzą go we wchodzeniu w bliską relację z Jezusem Chrystusem, ponieważ nie doświadczyli Jego miłości. Nie poczuli się zaproszeni! Często cierpią z tego powodu, narażając się na głębokie zranienia, w miejscu Boga stawiając to wszystko, co jeszcze bardziej wyprowadza ich na bezdroża, pogłębiając poczucie pustki i osamotnienia…