W rozumieniu biblijnym chciwość to nie tylko wada, pejoratywna cecha charakteru. To „wewnętrzny nieprzyjaciel”, który każe zabezpieczać własne życie w sposób niezależny od Boga jako jedynego Pana wszelkiego życia – a często wręcz jako poszukiwanie formy istnienia w jakiejś mierze przeciwstawiającej się życiu w Bogu i z Bogiem. W Liście do Kolosan św. Paweł nazywa chciwość idolatrią, czyli bałwochwalstwem (por. Kol 3, 5).
Z chciwością jest tak, że kiedy pozwoli się jej zamieszkać w sercu, bierze je we władanie całkowicie. Zaburzony stosunek do dóbr materialnych w praktyce nader często pociąga za sobą inne przypadłości: konsekwencją jest dramatyczne usuwanie na plan dalszy wartości duchowych, destrukcja rodziny, brak zrozumienia dla wielu wydarzeń. Chciwość staje się kanałem, przez który w życie wlewa się choroba. Rzecz w tym, że człowiek nią owładnięty rzadko dostrzega dramatyczne skutki infekcji. Winny jest zawsze ktoś inny. Nie dostrzega nawet tego, że im bardziej odrzuca Boga (subiektywnie traktowanego jako opozycję, wroga szczęścia i postępu), z tym większą pieczołowitością i oddaniem zaczyna kłaniać się bożkom.
Jezus zachęca nas, abyśmy byli bogaci przed Bogiem, tzn. trwali w całkowitym zawierzeniu Jemu. Od Niego tak naprawdę zależy nasze życie. On jest jego Panem. Im szybciej to zrozumiemy, zaakceptujemy, im więcej zbierzemy skarbów, których wartość nie przemija, tym stanie się ono bardziej wolne i szczęśliwsze.