Dziś uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. W Kościele jest obchodzona już od V wieku. Chrystus Pan, zanim opuścił ziemię, powiedział do Apostołów: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32). I tłumaczył im, że Jego odejście jest potrzebne, aby mógł zesłać Ducha Pocieszyciela. Po złożonej z samego siebie Ofierze Nowego i Wiecznego Przymierza wszedł do chwały Ojca, aby wstawiać się za nami, aby przygotować nam miejsce. My wpatrujemy się w górę, każdego dnia podążamy za Nim, obieramy ten właśnie kierunek, krocząc po ziemskich drogach wiary. Moc do tej wędrówki czerpiemy z samego Chrystusa obecnego w Eucharystii, odwagę i siły – z Ducha Świętego, który nieustannie nas wspiera i pociesza.
W parafii Wniebowstąpienia Pańskiego odpust. Sumę odpustową odprawi neoprezbiter Ks. Konrad Szlachta. Zapraszamy!
Dość abstrakcyjnie brzmi w dzisiejszym kontekście wydarzeń zbawczych słowo "niebo". Już dawno samoloty przebiły barierę chmur, teleskopy zaglądają coraz dalej w bezkres kosmosu. Wszędzie tam rozciąga się mniej lub bardziej znany nam świat, dający się opisać za pomocą praw fizyki. Dokąd zatem udał się Chrystus? Jak rozumieć Jego słowa, że odchodzi, ale przecież pozostaje z nami do końca czasów?...
"Wierzę" nie oznacza: "potrafię sobie wyobrazić". To pułapka, w którą wpada wielu ludzi. Jest mnóstwo sfer w codziennym życiu, kiedy to korzystamy z dobrodziejstw cywilizacyjnych, nie pytając o zasady ich funkcjonowania. Wiedza jest zbędna. Liczy się efekt końcowy.
Wiara nie opiera się na dowodach, ale na zaufaniu samemu Bogu. Jest zgodą na trwanie u stóp Tajemnicy. O ile pierwszą sytuację łatwo akceptujemy, z przyjęciem Jezusa Chrystusa do swojego życia jest o wiele trudniej.
Zaskakiwać może postawa uczniów. Odchodzi od nich Jezus, żegna się z nimi, a oni "z wielką radością" wracają do Jerozolimy, wielbiąc i błogosławiąc Boga (por. Łk 24, 53). Tam posłusznie oczekują spełnienia się obietnicy.
Inaczej kojarzą się nam rozstania. Apostołowie długo po zmartwychwstaniu Jezusa nie potrafili odnaleźć sensu wydarzeń, których byli świadkami. Powrócili do swoich zajęć sprzed lat. Chwycili ponownie szorstkie rybackie wiosła. Zarzucili sieci. Zanurzyli się w bezpieczny świat, którego topografię dobrze znali. Chaos w głowach był zbyt wielki. To tak, jakby widzieli witraż, wszystkie jego kolory, barwy światła, ale ciągle od niewłaściwej strony. Niby wszystko było "na wierzchu", ale obraz odwrócony, nieczytelny. Oko gubi się, myśl zatraca... Cały czas jeszcze spoglądali na doświadczenia przeszłości niejako z zewnątrz. Wniebowstąpienie stało się ważnym etapem ich inicjacji. Do wnętrza historii zbawienia wprowadziło ich dopiero wydarzenie Pięćdziesiątnicy.
Warto przyłożyć postawę uczniów do miary naszego życia. Kiedy Jezus wzywa nas do pójścia za Nim, do nawrócenia serca, często uciekamy w swój w miarę bezpieczny świat. Przekładamy je na "kiedy indziej". Łatwiej jest budować swoje życie na czymś, co się dobrze zna, nawet jeśli jest to rzeczywistość podziurawiona jak sito przez grzech i dalece niedoskonała. Trudniej zostawić swoje plany, pomysły na życie i zaufać Chrystusowi, dać Mu się poprowadzić - nawet jeśli będzie się to wiązało z niepewnością i niezrozumieniem. Podobnie jest z akceptacją prawdy, że spełnienie się w nas obietnicy Ojca, która zmierza do czynienia z nas dzieci Boga, nie jest owocem naszego działania, lecz posłusznego trwania i przyjmowania tego, co po ludzku może wydawać się bezsensem, niefortunnym zakończeniem jakiegoś momentu czy etapu życia.
Aby zrozumieć to, co Jezus nam dziś proponuje, trzeba spojrzeć na wszystko od strony wnętrza Kościoła. Dać się doń wprowadzić. Uwierzyć, że we wspólnocie wiary manifestuje się obecność Chrystusa, w sakramentach świętych Bóg udziela mocy potrzebnej nam do nawrócenia, wreszcie że w Eucharystii urealnia się obietnica dana podczas wniebowstąpienia.
Sam rozum tu nie wystarczy. Potrzebna jest łaska wiary. O nią się módlmy.
ks. Paweł Siedlanowski