Kościół uczy, że zastrzeżenia wobec samej metody nie oznaczają jakiejkolwiek negatywnej oceny dzieci, których życie powstało in vitro. Negatywnie ocenia jednak tę metodę jako niedopuszczalną moralnie z powodów ogólnoludzkich, nie tylko religijnych. Dlaczego?
Zanim przytoczę argumenty przeciw in vitro, chcę przedstawić kilka zastrzeżeń.
Po pierwsze, Kościół uczy, że zastrzeżenia wobec samej metody nie oznaczają jakiejkolwiek negatywnej oceny dzieci, których życie powstało in vitro. Fakt ten absolutnie nie oznacza żadnej skazy na ich człowieczeństwie i jego godności.
Po drugie, nie jest to ani pełne, ani ściśle teologiczne czy filozoficzne przedstawienie tych kwestii. Jeśli ktoś potrzebuje precyzyjnych tekstów źródłowych, odsyłam do takich dokumentów, jak encyklika św. Jana Pawła II ‘”Evangelium vitae”, encyklika Benedykta XVI “Caritatis in Veritate” czy instrukcji Kongregacji Nauki Wiary, „Donum vitae” i „Dignitas personae”.
Dlaczego Kościół negatywnie ocenia procedurę in vitro?
Po pierwsze, w jej trakcie powstaje nowe życie, ale jednocześnie to życie jest także często zatrzymane w rozwoju. Bo nie wszystkie wyhodowane in vitro zarodki są przenoszone do jamy macicy matki. Te "nadliczbowe" są umieszczane w temperaturze ciekłego azotu. Nie rozwijają się. To nie jest godne i bezpieczne traktowanie człowieka. A - jak mówi Powszechna Deklaracja Praw Człowieka - "każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby.").
Po drugie, gdyby nawet w trakcie procedury in vitro nie dochodziło do śmierci czy mrożenia zarodków, to i tak pozostałaby inna jej wada. Rzecz w tym, że człowiek ma prawo do tego, by jego życie powstało w akcie miłości mamy i taty. Akcie miłości, a nie jakiejś technologii.
- Człowiek ma prawo, by być poczętym z miłości, a nie wyprodukowanym w laboratorium, klasyfikowanym i selekcjonowanym – tak ujął to kiedyś dr Phil Boyle, irlandzki lekarz leczący niepłodność bez uciekania się do zapłodnienia in vitro. Przy okazji zaprzeczył on opinii, że jest to typowo katolickie podejście do in vitro. - Znam lekarkę, która podziela ten punkt widzenia, a jest buddystką - dodał.
Warto tu wspomnieć, że twórca pierwszego francuskiego dziecka z probówki, ateista Jacques Testart ocenił, że biotechnologia i związane z nią sztuczne wspomaganie prokreacji już dawno przekroczyły granicę zwykłej terapii, a weszły na drogę przemiany natury ludzkiej i projektowania osób.
- Negatywna ocena procedury in vitro przez Kościół nie odwołuje się do argumentów religijnych, ale racji obiektywnych, ogólnoludzkich – potwierdził bp Józef Wróbel, przewodniczący Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski.
Wyprowadzenie prokreacji poza akt miłości mamy i taty ma swoje - czasem drastyczne - konsekwencje. Znane są przypadki, w których kobiety urodziły dzieci innej pary. W Japonii medycy pomylili się i do macicy pacjentki podano zarodek pochodzący od innej pary. Od tego momentu ciąża rozwijała się prawidłowo. Gdy jednak szpital poinformował kobietę o błędzie, zażądała ona wykonania aborcji. Dziecko zostało uśmiercone. Ponadto pacjentka zaskarżyła należący do państwa szpital do sądu. Zażądała wysokiego odszkodowania. Jest w tym postępowaniu jakaś logika, ale nie jest to logika miłości i traktowania życia ludzkiego jako daru.
Sprzeciw Kościoła wobec in vitro wypływa z zasady, że cel nie uświęca środków. Nawet jeśli cel (zrodzenie potomstwa) jest dobry, to nie znaczy, że automatycznie dobre są wszelkie środki, które do niego prowadzą.
Na koniec uwaga osobista: ja i moja żona dość długo czekaliśmy na poczęcie dziecka. Wiem, co czują małżonkowie, których pytają: „no to kiedy?”. Wiem, jak to jest, kiedy człowiek się dowiaduje, że jego kolejnym młodszym krewnym i przyjaciołom poczęło się maleństwo. Nam się to przydarzyło, kiedy prawie straciliśmy już nadzieję. Okazało się, że warto było korzystać z niekontrowersyjnych moralnie metod medycyny. I nie jest to tylko nasze doświadczenie. Są i takie rodziny, które doświadczyły szczęścia płynącego z adopcji czy rodzicielstwa zastępczego (Franciszek: Adopcja jest chrześcijańskim wyborem, który czyni płodnymi).
Jarosław Dudała