Są tacy przeciwnicy aborcji, którzy twierdzą, że nie należy się jej sprzeciwiać. No, chyba że w sercu. Ale ofiarom to nie pomaga.
Parę dni temu w przestrzeni medialnej pojawił się „list zwykłych księży”. Chodzi chyba o to, że są to głównie ci „księża co zwykle” w takich razach, na przykład Adam Boniecki czy Alfred Wierzbicki (choć pojawiają się też nowe nazwiska, trzeba przyznać).
Postulaty generalnie słuszne, nie powiem. Księża mówią na przykład „NIE wobec nadużyć polityków i grzechów Kościoła – naszych grzechów” albo chcą „przeciwstawić się radykalnie nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn”. Pięknie, kto by nie chciał. Jeśli o mnie chodzi, to brakuje mi tam jeszcze wyrażenia pragnienia, które zgłasza każda miss piękności: żeby był pokój na świecie.
Ale oprócz tego, co brakuje, jest tam jednak czegoś za dużo. Chodzi o zdanie otwierające postulaty, że mianowicie w imię Ewangelii powinniśmy niezwłocznie „porzucić przekonanie, że rozstrzygnięcia prawne mogą przynieść trwałą zmianę wrażliwości sumień”.
Wydawało mi się, że przynajmniej niektórzy z sygnatariuszy czytali dokumenty Kościoła, w których wielokrotnie mowa o tym, że katolicy mają wręcz obowiązek dbać o to, żeby stan prawa stanowionego odpowiadał prawu naturalnemu i był zgodny z moralnością. Wystarczy zajrzeć do encykliki Evangelium vitae Jana Pawła II, żeby pozbyć się złudzeń, jakoby katolikowi wolno było rezygnować z sięgania po prawne środki ograniczania aborcji. A każdy ma na to wpływ, przynajmniej przy urnie wyborczej.
Owszem, nieraz słyszy się gadanie: „Niech tam sobie politycy robią co chcą, my jesteśmy ponad tym. My mamy pracować nad tym, żeby ludzie nie chcieli podejmować decyzji o aborcji. Trzeba zmieniać ludzi, a nie prawo, bo prawo nie ochroni żadnych istnień”.
Ale to puste gadanie i miło by było, gdyby go nie powielali przynajmniej duchowni. Bo prawo, owszem, jeśli jest moralne, ochroni bardzo wiele istnień. Gdyby było inaczej, nie byłoby takiej furii po ogłoszeniu decyzji TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej.
Prawda jest taka, że nawet ograniczenie możliwości przerywania ciąży w znacznym stopniu zmniejsza liczbę dokonywanych aborcji. Potwierdziły to choćby badania CBOS w roku 2013, które pozwoliły porównać okres, gdy w Polsce można było dokonywać aborcji na życzenie, z okresem po wprowadzeniu ograniczeń.
Prawo ma funkcję wychowującą. Nie od dziś wiadomo, że gdzie prawo określa aborcję na życzenie jako przestępstwo, tam stopniowo społeczeństwo też zaczyna tak uważać. I przeciwnie – gdzie aborcje można wykonywać bez problemu, tam przestaje to też być problemem dla społeczeństwa. Właśnie z tego powodu dziś, po latach obowiązującego zakazu aborcji na życzenie, już tylko 22 proc. Polaków popiera pełną swobodę zabijania dzieci. A przecież przed laty uważało tak większość społeczeństwa. Czy to nie „trwała zmiana wrażliwości sumień”, drodzy Księża?
Oczywiście nie znaczy to, że mamy liczyć tylko na prawo – ale na prawo TEŻ – i jeśli mamy możliwość na nie wpływać, żeby chroniło życie, mamy też taki obowiązek. Wynika on z faktu, że jesteśmy ludźmi i jako ludzie nie możemy dopuszczać do sytuacji, że ktoś bezkarnie może zabijać innego człowieka.
Okazja czyni złodzieja, okazja czyni też abortera. Prawne usunięcie okazji do poddania się aborcji jest równoznaczne z ocaleniem życia wielu ludzi. A ocalenie nawet jednego życia to jak ocalenie całego świata, czyż nie?
Jakoś nikt nie protestuje przeciw zasadzie, że każda kradzież jest karalna. Gdy złodziej dobiera się do moich rzeczy, nie czekam, aż się nawróci i zrozumie, że kraść nie należy, tylko pakuję delikwenta za kratki. Dlaczego więc gdy ktoś chce zabić dziecko, mam patrzeć na to bezczynnie i liczyć, że może kiedyś się odmieni?
Obrona ludzkiego życia tam, gdzie to możliwe i w każdy moralny sposób jest obowiązkiem każdego człowieka, nie tylko katolika. Katolicy jednak mają dodatkową motywację w postaci Biblii i nauczania Kościoła, które są w tej sprawie jednoznaczne. Pytanie, czy katolicy chcą z tego korzystać, czy też wolą pogrążać się w bezpłodnym marzycielstwie o pięknym świecie, który sam wyłoni się z obecnego chaosu. Otóż nie wyłoni się bez naszego nastawania w porę i nie w porę. Tego żąda sprawiedliwość. I tego też wymaga Ewangelia, drodzy zwykli Księża.