Konstytucja? Tak, ale tylko wtedy, kiedy mówi po naszemu. Epidemia? Jak najbardziej, zamknąć kościoły, jednak protest to my musimy zorganizować.
I tak się właśnie toczy życie w erze koronawirusa. Pełne paradoksów i sprzeczności, braku konsekwencji oraz logiki. W dniu rekordu zakażeń koronawirusem w Polsce (13 632) przez Wrocław przeszedł sporych rozmiarów protest proaborcyjny pt. "Rewolucja jest kobietą". Nowy rekord także na Dolnym Śląsku - 667.
Jest jeden plus! Organizatorzy zdążyli - od soboty przecież w całej Polsce obowiązuje strefa czerwona, czyli zakaz spotkań powyżej 5 osób. Dosłownie w przeddzień im się udało. Brawo. Bo tak to w strefie żółtej w zgromadzeniach publicznych limit wynosił 25 osób. Nie wspomnę już o dystansie społecznym czy maskach.
I dochodzą do mnie teraz z różnych stron tłumaczenia ludzi, którzy jeszcze niedawno pouczali mnie, bym starał się za wszelką cenę ograniczać kontakty i nie prowokować losu, a raczej koronawirusa w różnych aspektach życia: "Pandemia, pandemią, ale to zbyt ważna sprawa, żeby pozostać w domu. Miarka się przebrała. Musimy reagować. Jesteśmy wkurzeni. Próbują wykorzystać epidemię, żeby przepchać okrutne dla kobiet prawo".
Nie wiem czemu, ale akurat te osoby, które znam - najbardziej wyczulone na bezpieczeństwo w pandemii - dzisiaj nie tylko zachęcały, ale wzięły udział w proteście aborcyjnym. Podwójne standardy w stylu: "Zostań w domu ogólnie, chyba że chcesz przyjść na nasz marsz" po prostu nas wyniszczają.
I, co ciekawe, jakimś dziwnym trafem te same osoby całkiem niedawno wykazywały się niezwykłymi umiejętnościami detektywistycznymi w dochodzeniu, gdzie w kościołach ludzie gromadzą się ponad obostrzeniami, albo protestowali, że w ogóle się zbierają i ryzykują. Wówczas byli orłami logiki i konsekwencji. Dzisiaj, z powodu swoich własnych emocji, sami się z tego zwolnili - bo teraz tutaj po prostu ich zdaniem można. A wtedy i tam już nie (chyba chyba że chodziło o siłownię czy basen).
A propos meritum protestu. Oczywiście był to sprzeciw wobec orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który ustalił niezgodność z Konstytucją tzw. przesłanki eugenicznej. Nie wchodząc w szczegóły - jedni przestaną już wykrzykiwać: "Kon-sty-tucja!", a drudzy z przekory dopiero zaczną... Prawo respektujemy i kochamy wtedy, kiedy stoi bezwzględnie po naszej stronie. Inaczej - won!
Jak widać, każdy ma swoją logikę, swoją konsekwencję i swój upór. I tak ciężko ściągnąć okulary światopoglądu dla dobra wspólnego.