Myśl wyrachowana: Kościół „angażuje się w politykę”, gdy głosi rzeczy, których się nie chce słyszeć.
Ponad 40 proc. Polaków stanowczo uważa, że Kościół za bardzo angażuje się w politykę – wynika z zamówionego przez portal Interia sondażu IBRiS. Kolejne 20 proc. rodaków twierdzi to samo, ale z mniejszym przekonaniem. Zdanie, że Kościół zajmuje się polityką na właściwym poziomie, ma 25 proc. Polaków, a ponad 3 proc. uważa, że Kościół zajmuje się polityką niewystarczająco.
A zatem większość uważa, że Kościół zanadto miesza się do polityki. Tylko co to właściwie znaczy? Bo ja tak jakoś mam, że co do jakiego kościoła wejdę, to tam ksiądz o Bogu mówi, o moralności, o grzechu – takie rzeczy. Wypowiedzi bezpośrednio zaangażowane politycznie zdarzają się niezmiernie rzadko. Może ja ciągle trafiam na niewłaściwe kościoły albo chodzę nie na te Msze, na które chodzi 60 proc. Polaków?
Chociaż zaraz… 60 proc. Polaków to akurat, jak wynika ze statystyk, na żadne Msze do kościoła nie chodzi lub chodzi rzadko. I to by wiele wyjaśniało. No bo jak kogoś w kościele nie ma, to skąd taki ma czerpać wiedzę o treści kazań? Nie z kościoła przecież, tylko z internetu, z telewizji, z radia. A tam, wiadomo, nikt nie da informacji o tym, że kaznodzieje w 10 tysiącach polskich parafii powiedzieli homilie na temat Ewangelii. Normalność i codzienność nikogo nie interesuje. To oczywiste więc, że media nagłaśniają wszystko, co niecodzienne i nienormalne, i jeszcze podkręcają takie przypadki do granic możliwości. Niech tam gdzieś jakiś duchowny w miejsce słowa Bożego wygłosi swój prywatny manifest polityczny albo wpuści na ambonę swojego ulubionego działacza, a już pół Polski uważa, że „Kościół w sposób nieuprawniony miesza się do polityki”.
A że takie zdarzenia to nie norma, tylko wyjątek? Żeby się o tym przekonać, trzeba być katolikiem realnym, a nie teoretycznym. Trzeba być w Kościele jako wspólnocie i przynajmniej raz w tygodniu, w niedzielę, być w kościele jako świątyni. W innym wypadku człowiek przestaje być katolikiem, a staje się „krytykiem katolickim”. To nie uczestnik życia Kościoła – to jego recenzent. W dodatku recenzent zaoczny. Ktoś taki, w odróżnieniu od zawodowych krytyków literackich bądź krytyków sztuki, zna przedmiot swojej krytyki z daleka i tyle o nim wie, ile o nim sądzi.
Osobną sprawą jest pytanie, co kto uważa za angażowanie się w politykę. Najczęściej jest to wynik kolizji nauczania Kościoła z własnymi wyborami. Nie zdarza się, żeby ktoś zarzucał Kościołowi politykowanie w sprawach, co do których ma tę samą opinię. Kto ma spokojne sumienie, ten i z polityką nie ma problemu.
„On powiedział: – Jestem królem żydowskim” – stwierdzili o Jezusie spece od manipulacji, których kłuła w oczy Jego nauka. No właśnie: oficjalnie Chrystus został skazany za politykę.•
Jako katolik
Poseł Piotr Misiło, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Sejmu, powiedział w Polskim Radiu: „Jako katolik dopuszczam możliwość aborcji, to jest dla mnie oczywiste”. Skąd ta oczywistość? „Aborcja jest dla Kościoła grzechem, ale mam w tym temacie inne zdanie” – wyjaśnia poseł. No tak, inne zdanie wszystko załatwia. Zwłaszcza gdy jego właściciel podeprze się papieżem. Bo, jak oznajmia Misiło, Franciszek „mówi, że w określonych okolicznościach należy wybaczyć także kobietom usuwającym ciążę”. Coś w tym jest. W „określonych okolicznościach” Bóg wybacza aborcję – gdy osoba winna zbrodni żałuje i prosi Go o wybaczenie. Ale chyba nie o to chodziło panu posłowi. Może mówić, co chce, nie wiadomo jednak, dlaczego zabijanie dzieci popiera „jako katolik”. Z większym sensem mógłby zadeklarować: „To oczywiste, że jako polityk opozycji opowiadam się za Kaczyńskim”. •
Matka wnuków
Valdira das Neves, 45-letnia Brazylijka, miała ochotę być w ciąży, a jej syn Marcelo miał ochotę „powiększyć rodzinę”. Ponieważ jednak jest gejem, z pomocą przyszła mu jego matka. W klinice in vitro zapłodniono ją nasieniem syna. Trzecia próba okazała się udana – we wrześniu urodziły się bliźnięta. Jak donoszą media, dzieci będzie wychowywać ojciec razem ze swoją matką, która jest dla nich i matką, i babcią. „Dzięki Bogu wszystko się udało, jest jak we śnie” – powiedziała Valdira. O tak, tylko to przebudzenie…•