Dotyczy to „kobiet i dziewcząt, które urodziły się jako kobiety”, ale i ciebie, nawet jeśli urodziłeś się jako przedstawiciel którejkolwiek z innych płci.
Każdy jej potrzebuje. „Nie tylko kobiety i dziewczyny cispłciowe (kobiety i dziewczęta, które urodziły się jako kobiety) mogą potrzebować dostępu do aborcji. Wykonania zabiegu aborcji potrzebować mogą także osoby interseksualne, transpłciowi mężczyźni i chłopcy, a także osoby o innej tożsamości płciowej, którzy mają zdolność zajścia w ciążę” – przeczytasz na oficjalnej stronie Amnesty International. Znajdziesz tam też i inne ciekawe kawałki. Dowiesz się na przykład, co to w ogóle jest aborcja.
„Aborcja to zabieg medyczny kończący ciążę. Potrzebują go miliony osób, które mogą zajść w ciążę. Na całym świecie co roku średnio 1 ciąża na 4 kończy się aborcją” – informują działacze AI.
Cóż, ja do tej pory sądziłem, że ciążę z zasady kończy poród, ale widocznie jest inaczej. Widocznie tak to jest w naturze, że co czwarta ciąża kończy się aborcją. Normalna rzecz – jedni potrzebują dzieci, inni aborcji. A skoro potrzebują, to trzeba im dać.
„Chociaż dostępu do aborcji potrzebuje wiele osób, to jednak nie dla wszystkich dostęp do bezpiecznych i legalnych usług aborcyjnych jest zagwarantowany” – użalają się ludzie od AI. Wychodzi z tego, że jeśli uważasz, że czegoś potrzebujesz, musisz to dostać, i to w najlepszym standardzie. A zatem – analogicznie – chociaż dostępu do pieniędzy sąsiadów potrzebuje wiele osób, to jednak nie dla wszystkich dostęp do bezpiecznych i legalnych metod pozyskania sąsiedzkiej gotówki jest zagwarantowany.
Głupie? Trudno, powściągnijmy pęd do logiki i czytajmy dalej.
„Dostęp do aborcji jest zaciekle dyskutowanym tematem w niektórych krajach świata, ale debatę na ten temat dominują nieprawdziwe informacje, ukrywające prawdziwe konsekwencje ograniczania dostępu do tej podstawowej usługi zdrowotnej”.
Aborcja podstawową usługą zdrowotną – pięknie. Czyżby jakakolwiek kobieta wyzdrowiała w wyniku aborcji? No chyba że chodzi o tę małą kobietę, zabitą w efekcie owego „zabiegu” – no tak, ona po czymś takim na pewno nie jest chora.
Dalej jest o dyskryminacji, jaką jest zakazywanie aborcji, a która „obejmuje wszystkie kobiety, ale także osoby, które mogą zajść w ciążę”. No i wreszcie o tym, że „dostęp do bezpiecznej aborcji jest kwestią praw człowieka”. I tak dalej.
To nie są ćwiczenia. Ci ludzie naprawdę takie rzeczy piszą i wygląda na to, że przynajmniej niektórzy w to wierzą. Jak widać połączenie aborcjonizmu z ideologią gender stało się zabiegiem kończącym dostęp do zdrowego rozsądku.